Kiedy widzimy na mięsie zielonkawy poblask, odruchowo się wzdrygamy. W końcu jeśli jedzenie zmienia kolor, zazwyczaj nie jest to dobry znak. Na szczęście bywa, że takie procesy są całkowicie naturalne i nie w każdym przypadku trzeba od razu wyrzucać wszystko do śmietnika.
Dzieje się tak na przykład w przypadku metalicznej opalizacji, którą na pewno nie raz zaobserwowaliście na plasterkach szynki czy polędwicy sopockiej. Zjawisko to wyjaśnił na łamach "Beef Research" Richard A. Mancini, profesor z Uniwersytetu w Connecticut, który zajmuje się badaniem mięsa.
Jak się okazuje, przyczyną owej opalizacji jest zjawisko interferencji i dyfrakcji fal światła, czyli to, w jaki sposób światło odbija się od plasterka wędliny. Po prostu im bardziej zwarta i mokra jest powierzchnia mięsa, tym bardziej prawdopodobne, że odbijające się od tej powierzchni światło utworzy tęczowy, opalizujący poblask.
Opalizacja najczęściej widoczna jest na ciemnym mięsie, a więc wołowinie lub wieprzowinie (szynce, polędwicy). Dotyczy też przede wszystkim mięsa w kawałku, a nie mielonego. Kolory, które mogą się pojawić, gdy od plasterka wędliny odbija się światło, to najczęściej zielony, czerwony i pomarańczowy.
Choć opalizacja jest zjawiskiem naturalnym, uważajcie. Jeśli oprócz niepokojących zmian koloru mięso zacznie nieładnie pachnieć czy też stanie się nieprzyjemne, lepkie w dotyku, najlepiej je wyrzucić. Najprawdopodobniej bowiem jest już zepsute.