Rodzina mojej prababki przed wojną pracowała u miejscowych właścicieli ziemskich, kobiety pomagały w kuchni, mężczyźni robili meble i pomagali gospodarzom w drobnych pracach i naprawach. Kiedy w pałacu odbywało się przyjęcie lub ważniejsza uroczystość, na stole nie mogło zabraknąć rosołu (najczęściej z dzikiego ptactwa). Moja babcia, która wtedy była małą dziewczynką, wspominała, że wówczas w całej kuchni porozwieszane były długie nitki makaronu, który musiał lekko się podsuszyć, by łatwiej było go gotować. Do jej obowiązków należało chłodzenie ciasta - nie jest tajemnicą, że odpowiednio schłodzone ciasto na makaron duże lepiej współpracuje, a sam makaron jest smaczniejszy. Jak sobie radzono z chłodzeniem ciasta, kiedy nie było lodówek? Owijano je ściereczką i wkładano do studni - oczywiście tak, by nie zamoczyć ciasta.
Historia, którą dawano temu opowiedziała mi babcia, zainspirowała mnie do odtworzenia tego starego przepisu. Bardzo sędziwa już wtedy babcia doskonale pamiętała wszystkie składniki i proporcje na makaron, i mogę powiedzieć tylko tyle - lepszego nie jadłam. Studnię jednak zamieniłam na lodówkę.
Składniki:
Taki makaron smakuje wyjątkowo. Babcia wspominała, że czasem zamiast kurzych jaj używano przepiórczych - wówczas na pół kg mąki dodawano aż 12-14 jaj. Taki makaron z pewnością jest równie pyszny.
Haps.pl jest dla Was i dla Was piszemy o kulinariach. Nie oznacza to jednak, że nie pamiętamy i nie myślimy o Ukrainie. Wszystkie najważniejsze informacje znajdziecie w tych miejscach: wiadomości.gazeta.pl,kobieta.gazeta.pl/ukraina.