Kawa żołędziowa w pierwszej chwili może wydawać się kolejnym hipsterskim pomysłem z dużego miasta. Tymczasem okazuje się, że takim napojem podobno raczył się już Fryderyk Chopin. Nie jest to więc całkowita nowość i choć kawa z żołędzi, nazywana też żołędziówką, zyskuje coraz większą popularność, to nadal nie jest aż tak powszechnie pijana, jak jej klasyczna odpowiedniczka.
O żołędziówce przypomniały Lasy Państwowe w jednym ze swoich niedawnych wpisów na Facebooku.
O poranku nic tak dobrze nie smakuje, jak świeżo zmielona i zaparzona kawa... Polecamy Wam wybrać i zasmakować taką, która jest zrobiona z leśnych darów, czyli... uwaga, uwaga! Z żołędzi
- piszą leśnicy.
Z wpisu dowiadujemy się, że kawa żołędziowa ma lekko orzechowy smak z karmelową nutą. Mogą ją pić również osoby, które nie sięgają po tę klasyczną ze względu na kofeinę - żołędziówka jej nie zawiera. Jak zrobić taką kawę? Przede wszystkim trzeba zacząć od spaceru i zebrania podstawy, czyli żołędzi.
Pierwsze przygotowanie kawy z żołędzi jest dość czasochłonne. Ale gdy już zmielicie żołędzie i będziecie mieli zgromadzony zapas, pójdzie szybko, bo jej zaparzenie niczym nie różni się od parzenia klasycznej kawy. Jak się zatem zabrać za żołędziówkę?
Najpierw trzeba oczywiście zebrać żołędzie. Wybieramy tylko takie, które są brązowe (nie zielone) i nie wyglądają na zgniłe czy spleśniałe.
Oczyszczamy je i rozłupujemy, np. dziadkiem do orzechów lub młotkiem. Wyłuskujemy środek, usuwamy skórkę i kroimy lub siekamy żołędzie na mniejsze kawałki. Przekładamy je do naczynia i zalewamy wodą. Żołędzie trzeba dobrze wymoczyć, aby pozbyć się tanin, które dają gorzki posmak. Im dłużej będziemy moczyć żołędzie, wymieniając co jakiś czas wodę (jej kolor podpowie nam, na jakim etapie wypłukiwania tanin jesteśmy), tym więcej tanin się pozbędziemy, a smak będzie lepszy. Najlepiej moczyć żołędzie przez ok. 10-14 dni, choć w sieci można znaleźć również szybsze metody, np. zalanie żołędzi gorącą wodą i wsypanie do nich łyżki popiołu z drzewa liściastego. Mieszankę zostawiamy na 24 godziny, a proces powtarzamy dwukrotnie. Warto jednak pamiętać, że inaczej będzie smakować kawa z żołędzi moczonych krócej, a inaczej z tych moczonych dłużej.
Po wymoczeniu żołędzi trzeba je odcedzić, a następnie dokładnie wysuszyć, np. w piekarniku przy otwartych drzwiczkach, a następnie zemleć. Na tym jednak nie koniec. Gdy żołędzie będą już zmielone, podprażamy je na patelni na niedużym ogniu przez kilka minut. Pamiętamy, by cały czas mieszać żołędzie lub potrząsać patelnią.
Tak przygotowaną kawę z żołędzi zaparzamy jak normalny napój. Można dodać do niej również mleko lub miód, jeśli ktoś lubi.
Jeżeli jednak przeraża was proces przygotowywania kawy żołędziowej, możecie też poszukać jej w sklepach.
Żołędziówka oprócz tego, że ma intrygujący smak i może być świetnym zamiennikiem kawy, ma też sporo cennych właściwości. Nie zawiera kofeiny, więc mogą ją pić osoby, które z klasycznego napoju rezygnują właśnie przez zawartość tego związku. Jak dowiadujemy się z serwisu dietetycy.org.pl, kawa z żołędzi pozbawiona jest również sodu, dzięki czemu mogą sięgać po nią osoby z nadciśnieniem tętniczym.
Kawa żołędziowa nie ma również glutenu. W związku z tym może być dobrym zamiennikiem dla osób, które zmagają się np. z celiakią. Choć, jak czytamy w serwisie, w przypadku sięgania po sklepową kawę lepiej upewnić się, czy w jej składzie nie znalazła się jakaś domieszka glutenu.
Żołędziowy zamiennik kawy zawiera również cenne polifenole i flawonoidy. W organizmie człowieka polifenole pełnią bardzo ważną rolę, działają bowiem przeciwnowotworowo, przeciwzapalnie, obniżają ciśnienie krwi i chronią nas przed miażdżycą oraz jej konsekwencjami. To jedne z najpotężniejszych naturalnych antyoksydantów. "Wyłapują" wolne rodniki, odpowiedzialne za uszkadzanie DNA i procesy nowotworowe oraz za starzenie się organizmu.
Ponadto żołędzie są źródłem witamin z grupy B. Zawierają również potas, wapń, magnez, żelazo czy cynk. Warto zatem przetestować kawę z żołędzi - kto wie, może na stałe zagości w waszym menu?