Więcej przepisów wzbudzających miłe wspomnienia znajdziesz na naszej stronie głównej Gazeta.pl
Zupa mleczna to była obowiązkowa pozycja w przedszkolnym menu. Ja nie mam z nią najlepszych wspomnień, możliwe dlatego, że jako dziecko byłam niejadkiem i mleczna zupa zazwyczaj była siłą we mnie wlewana. Nie przepadałam także za słodkim smakiem makaronu lub kaszy ugotowanej w mleku i nietety - w dorosłym życiu ta niechęć nie odpuściła. Wielu moich znajomych z dziecięcych lat ma podobnie.
"Do dziś mnie cofa na sam zapach ciepłego mleka"
- wspomina Kasia, z którą chodziłam do przedszkola.
"Do jedzenia mlecznej zupy zawsze zmuszała mnie babcia. Mówiła, że to zdrowe i nie pozwoliła odejść od stołu, dopóki nie zjem wszystkiego. A ja ze łzami w oczach łykałam tę żabę... Dziś nie robię tego swoim dzieciom"
- mówi jedna z użytkowniczek Facebooka w odpowiedzi na pytanie o kulinarne koszmary dzieciństwa.
Jednak nie brakuje także głosów broniących mlecznej zupy. Nasza koleżanka z redakcji ma z nią bardzo miłe wspomnienia i zdradza nietypowy sposób jej przyrządzenia. Okazuje się, że zupa mleczna z solą to coś zupełnie innego i naprawdę smacznego.
Do dzisiaj wspominam wakacje nad Bałtykiem chyba w 1989 roku, we Władysławowie, i ogromną wazę na stołówce, gdzie była zupa z makaronem i solą. Zawsze jadłam przynajmniej jedną dokładkę, a zdarzały się i trzy. Ja kocham w ogóle zupy mleczne, owsiankę, płatki, ale tamta była niepowtarzalna i makaron na mleku z cukrem moim zdaniem smakuje gorzej
Składniki:
W przypadku każdego kulinarnego koszmaru z dzieciństwa niechęć nie rodziła się do samej potrawy, ale nieodpowiedniego jej przyrządzenia, a przez to smaku. Dzieci to przecież mali dorośli, którzy mają swoje upodobania. Tak jest nie tylko z zupą mleczną, ale także z zupą owocową, wątróbką czy dla niektórych krupnikiem. Do wielu smaków też po prostu trzeba dorosnąć lub trafić na kucharza, który dawną traumę zamieni w nową miłość.
Nienawidziłam krupniku. Jako dziecko aż mnie wykręcało, kiedy dostawałam talerz brei z rozgotowaną kaszą. Kiedyś jednak sama postanowiłam ugotować krupnik i sprawdzić, czy to wina dania samego w sobie, czy może złośliwych kucharek. Ten smak nie miał nic wspólnego z polewką sprzed trzydziestu lat - wyszedł pyszny!
- dzieli się wspomnieniami pani Paulina.