Każdego z nas nachodzi momentami ochota na powrót do przeszłości. Błądzimy po wspomnieniach, z nostalgią przypominając sobie każdy szczegół i nie inaczej dzieje się w przypadku PRL-u. Głosy są tu naturalnie podzielone. Część osób chętnie wspomina te lata, inni zaś uważają je za "czasy słusznie minione". Niezależnie od poglądów warto jednak przypomnieć sobie, jak wyglądały ówczesne prywatki i co leżało wtedy na stołach. Przysłowiowa prywatka u dziadków czy imieniny cioci potrafiły być istnym festiwalem smakowitości.
Prostota tej przekąski zachęcała gospodynie do przygotowywania faszerowanych jajek na każdą okazję. To, co dziś kojarzy nam się z Wielkanocą, kiedyś było częstym widokiem na imprezowych stołach.
Ta tania, a jednocześnie przepyszna sałatka, robiona często z ugotowanej w zupie włoszczyzny do dziś króluje na polskich stołach. Dekorowana rzodkiewkami i szczypiorkiem robi wrażenie na imprezowym stole, a przy tym wykonuje się ją nad wyraz szybko.
Śledź był obowiązkową przekąską, gdy na stół kładziono alkohol. Ta słona "zagrycha" jest też w gruncie rzeczy bardzo zdrowa i do dziś Polacy jadają śledzie, np. w trakcie Wigilii. Dla dekoracji, śledzia często zawijano z cebulą na wykałaczkę. Idealna przekąska "na raz".
Nie ma smalcu, nie ma imprezy. Tłuściutki i słony smalec to kolejna przekąska, która idealnie komponowała się ze spożywaną wódką. Najchętniej smarowano nim świeży chleb i zagryzano ogórkiem kiszonym. Smak kojarzony dziś z dożynek, kiedyś był oczywistością na każdej prywatce.
Jedni je kochają, inni nienawidzą. Robione były z nóżek wieprzowych lub kury wyciągniętej z niedzielnego rosołu. Dodatkowa mieszanka warzyw, jajek i całość otoczona galaretką z mięsnego wywaru czyniły to danie niespecjalnie "wyględnym", jednak niesamowicie pysznym.
Żadna dobra impreza nie mogła się obyć bez co najmniej jednego ciepłego dania. Dobrym sposobem na rozgrzanie gości było podanie dobrze przyprawionych, ciepłych flaków. Ich popularność wynikała z tego, że jest to zupa niezwykle prosta do przygotowania.
Przepis, który został stworzony w Szczecinie do dziś podbija serca Polaków. Paprykarz szczeciński powstał w gruncie rzeczy w duchu zero waste. Przy produkcji kostki rybnej zostawało wiele odpadów, które szkoda było wyrzucać. To z nich zaczęto tworzyć tę smaczną przekąskę, która pojawiała się na PRL-owskich stołach.
Te obłędne łakocie zadowalały każde dziecięce podniebienie. Wystarczyło ryż preparowany połączyć z rozpuszczonymi w maśle krówkami. Gospodynie często sięgały po ten przepis, gdy ich dzieci lub inni domownicy mieli ochotę na coś słodkiego.
Zostając przy słodkościach, żadne imieniny i prywatki nie mogły obyć się bez tego pomysłowego deseru. Blok przygotowuje się bardzo łatwo i za każdym razem można odrobinę zmienić jego smak, modyfikując proporcje wafli, herbatników i bakalii.
Chyba trudno o prostszą przekąskę. Kruche, cienkie wafle wystarczy przełożyć masą kajmakową lub krówkową. Wystarczyło ją zrobić rozpuszczając w maśle lub margarynie kilka cukierków krówek. Były to idealne łakocie do kawy lub na deser po słonych śledziach i pikantnych flaczkach.
Więcej podobnych treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl