Więcej ciekawych informacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Hiszpańskie truskawki jadł niemal każdy. Pojawiają się w polskich sklepach już w lutym. Tegoroczne owoce mogą jednak okazać się o wiele droższe. Wszystko przez falę kradzieży, z którą borykają się rolnicy z Andaluzji.
Tylko w ostatnich dniach w hiszpańskiej Andaluzji z powodu złodziejskiego procederu w gminach Palos i Moguer ucierpiało ponad 15 rolników, a w niektórych przypadkach skradziono od 1000 do 1500 kilogramów słodkich, czerwonych owoców. Związek Drobnych Producentów Rolnych (UPA) apeluje, by plantatorzy wzięli sprawy w swoje ręce i zaplanowali nocne patrolowanie upraw.
Do rabunków najczęściej dochodzi bowiem właśnie w nocy - wówczas uprawy położone przy dobrze skomunikowanych drogach, narażone są na duże straty. Jak informuje hiszpański portal canalsur.es nie są to okazjonalne kradzieże, w proceder zaangażowane są zorganizowane grupy, które wcześniej obserwują plantację oraz cykl zbiorów. Następnie dają sygnał pozostałym członkom gangu, wysyłając dokładne współrzędne upraw.
Późniejszy proces to już czysta "formalność". O świcie na plantację podjeżdża furgonetka z nielegalnie zatrudnionymi pracownikami, którzy ekspresowo zbierają owoce. Później towar sprzedawany jest taniej w hurtowniach funkcjonujących na czarnym rynku. Efekt? Wzrost cen w legalnych skupach, a także sklepach. Za kilogram trzeba zapłacić nawet 9,58 euro.
Czarny rynek owocowy w Hiszpanii to nie nowość, jednak problem nigdy wcześniej nie przybierał takiej skali. Sprawą patrolowania i niwelowania rabunków od lat zajmuje się grupa ROCA, jednak niepokój budzą nowe metody złodziei, jak i sama częstotliwość kradzieży. Jak informuje huelvainformacion.es "zwiadowcy" często mieszkają w okolicy upraw. Efektem są nie tylko straty liczone w tonach, ale i wzrost ceny truskawek. Rolnicy podczas kradzieży nie tracą jednak tylko owoców - podczas rabunków uszkadzane są konstrukcje, plandeki, szklarnie i ogrodzenia, co generuje jeszcze większe straty. Wielu przedsiębiorców w gminach takich jak Palos de la Frontera, Moguer czy Lucena del Puerto decyduje się na założenie własnego nadzoru, aby powstrzymać złodziei.
Związek Drobnych Rolników i Ranczerów z Huelvy (UPA Huelva) domaga się, by wysłać sygnał o odpowiedzialności do innych podmiotów, które mają wiele do zrobienia w ramach swoich funkcji, aby zapobiec opłacalności tych rabunków. W ten sposób policja, lokalne władze czy ratusze miejskie miałyby kontrolować sprzedaż owoców oraz ich transport np. poprzez pokazanie przez dostawcę Dokumentu Towarzyszącemu Transportowi (DAT) - jego brak wskazywał, by nielegalne źródło i winnych.