Więcej przepisów znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
Już od dłuższego czasu przymierzałam się do zrobienia ciasta z rabarbarem. Miałam w planach, by zrobić je z przepisu, który pokazywaliśmy w kuchni Hapsa. Wideo możecie zobaczyć niżej. Ciasto robi się bardzo szybko i jest bardzo proste, więc zachęcamy do testowania!
Dostałam jednak przepis na rabarbarowe drożdżówki, a właściwie ślimaczki, które po upieczeniu miały zrosnąć się w jedną dużą drożdżówkę. Był to przepis z bazy Thermomiksa, więc obawiałam się, że coś może pójść nie tak, skoro nie mam tego urządzenia, a receptura jest zrobiona pod nie. Okazało się jednak, że moje wątpliwości były niesłuszne. Inne sprzęty, które mam w domu, poradziły sobie właściwie bezbłędnie. Jak zatem zrobić ciasto z rabarbarem z Thermomiksa, ale bez Thermomiksa? Poniżej cała instrukcja.
Składniki:
Na ciasto:
Na nadzienie:
Sposób przygotowania:
Z czego wynikały moje obawy? W instrukcji dwukrotnie pojawiło się naczynie miksujące. O ile w przypadku zrobienia ciasta nie stanowiło to problemu, bo mam swojego, innego robota kuchennego, w którym mogłam je wyrobić, o tyle na początku wydało mi się problematyczne rozdrobnienie rabarbaru. Warzywo powinno bowiem mieć konsystencję papki. Stwierdziłam jednak, że wypróbuję metodę znaną z robienia szarlotki i użyję patelni. A zatem.
Miękkie masło pokroiłam na kawałki. W misce wymieszałam mleko, pokruszone drożdże, cukier, mąkę, żółtko, masło i sól. Wyrabiałam w robocie kuchennym przez kilka minut, ale można to również zrobić ręcznie. Ciasto powinno być elastyczne i dać uformować się w kulę. Po wyrobieniu miskę posmarowałam jeszcze cienką warstwą masła, przykryłam ściereczką i odstawiłam ciasto do wyrośnięcia na ok. godzinę.
W międzyczasie zabrałam się za rabarbar. Pamiętajcie, żeby w sklepie wziąć trochę więcej niż 250 g. Po pierwsze dlatego, że kawałek z liśćmi trzeba odciąć, a po drugie, że trzeba warzywo obrać, traci więc nieco na wadze. Łodygi obrałam obieraczką, a potem pokroiłam na mniejsze kawałki. Na patelni rozpuściłam trochę masła i zaczęłam podsmażać rabarbar. Po kilku minutach, gdy zaczął się lekko rozpadać, dodałam cukier trzcinowy i resztę z 40 g masła. Pod koniec posypałam cynamonem (ilość wedle uznania). Kiedy warzywo całkowicie się rozpadło, wyłączyłam palnik i odstawiłam patelnię. Gdy nadzienie ostygło, dodałam skrobię ziemniaczaną i wymieszałam.
Wyrośnięte ciasto rozwałkowałam na kształt prostokąta. Posmarowałam je nadzieniem rabarbarowym i zawinęłam w rulon. Pokroiłam na kawałki, które wyglądają jak ślimaczki. Ułożyłam je w okrągłej formie jeden obok drugiego, rozcięciami do góry, przykryłam i odstawiłam jeszcze na godzinę do wyrośnięcia. Ślimaczki piekłam w 180 stopniach przez około 30 minut. W czasie pieczenia powinny jeszcze urosnąć i złączyć się w całość.
Gdy ciasto z rabarbarem wystygło, zrobiłam jeszcze lukier, który zwykle przygotowuję po prostu po swojemu, na oko. Używam soku wyciśniętego z jednej cytryny i mieszam go z kilkoma łyżkami cukru pudru. Nie liczę, z iloma. Po prostu podczas ucierania patrzę, czy lukier ma już odpowiednią konsystencję, czyli czy jest odpowiednio płynny, by dało się nim polać ciasto, a jednocześnie na tyle gęsty, by nie spłynął całkowicie i szybko zastygł.
Ciasto było miękkie i puszyste. Rabarbar i lukier z cytryną świetnie przełamywały jego słodycz i nadawały mu kwaśności. Gdybym miała kierować się tylko sercem (i łakomstwem...) zjadłabym od razu całe. Rozsądek radził jednak, by pozwolić mu przetrwać przynajmniej jeden dzień dłużej.