Niemiłe zaskoczenie przy kasie - spotyka nas to bardzo często. Niektórzy sprawę przemilczą i zapłacą wyższą kwotę, inni zaś domagają się sprawiedliwości. Czytelniczka "Faktu" postanowiła wybrać tę drugą opcję.
Mieszkanka Piaseczna poszła do Biedronki po zakupy. Widząc promocję jeden plus jeden na pieluchy, postanowiła kupić dwie paczki. Na własnej skórze przekonała się już, że markety potrafią robić tak, by na kasie rachunek był wyższy niż powinien, więc zawsze dokładnie liczy, ile wynoszą produkty w jej koszyku.
Skusiłam się na fajne promocje 1 + 1 gratis. Wzięłam bób, serki i pieluchy
- poinformowała.
Przy kasie zauważyła jednak, że druga paczka pieluch wcale nie jest darmowa.
Okazało się, że muszę zapłacić za opakowanie pieluch plus 50 proc. za drugi produkt, czyli w sumie 16 zł więcej. Zwróciłam uwagę kasjerce, że nie taka promocja była na półce. Interweniowała kierowniczka sklepu
- czytamy.
Po rozmowie z kierowniczką sklepu okazało się, że promocja na pieluchy obowiązywała tylko 1 lipca. Niewielki dopisek o tym informujący rzeczywiście znajdował się na promocyjnej kartce. Problem jednak w tym, że wisiała ona przy produkcie jeszcze 3 lipca o godz. 18:00. Pracownicy nie zdjęli jej na czas.
Pani kierownik bardzo ładnie się zachowała, bo zrobiła mi zwrot za pieluchy i sprzedała "1 + 1 gratis". Gdybym jednak nie zauważyła różnicy, płaciłabym więcej. Ciekawe, ile osób się nacięło...
- czytamy.
Starszy menedżer sprzedaży w sieci Biedronka Paweł Nastula, który jest odpowiedzialny za markety w Piasecznie, poinformował, że "w przypadku zgłoszonej sprawy, która miała miejsce w sklepie przy ul. Julianowskiej 35 w Piasecznie, doszło do nieumyślnego niedopatrzenia". Pracownikom przypomniano z kolei o konieczności weryfikacji promocji.