Grzyby są pasją wielu z nas i jak tylko zaczyna się sezon, rzucam wszystko i idę do lasu. W tym roku grzybobranie zaczęło się dużo wcześniej i tym samym wcześniej przynosimy kosze pełne najróżniejszych okazów. Jednak pani Monika chyba oszukała czasoprzestrzeń. Jak żyję, a żyję dzieścia lat, i to w rodzinie grzybiarzy, tak czegoś takiego jeszcze nie widziałam.
Pani Monika jakiś czas temu pochwaliła się zbiorami na facebookowej grupie zrzeszającej miłośników grzybobrania z województwa warmińsko-mazurskiego. Miała wielkie szczęście (dosłownie - wielkie). Takich borowików nie trzeba nawet ze świecą szukać - same kładą się pod nogi. Jedno jest pewne - zazdrość spłynie na wszystkich grzybiarzy. Spójrzcie tylko na te okazy!
Niestety, grzybiarze ze stażem wiedzą, że w upalne dni grzyby rosną, ale bywają do wyrzucenia. Robaki lubią borowiki, podgrzybki i inne grzyby z rurkami, ale nie tylko. Robaczywe grzyby zdarzają się wielu grzybiarzom i to bujda, że trujące nie są robaczywe. Niestety, robaki w suszy żywią się, czym tylko mogą i często są to właśnie grzyby. Zapytałam, czy giganty pani Moniki były czyste, czy może robaczywe.
W korzeniach robaki, kapelusze były zdrowe
- mówi pani Monika.
Widzicie? Tylko iść do lasów i brać tyle, ile natura dała. Sama wiem, że większość grzybów zebranych suchą porą może być robaczywa, ale jeśli znajdziecie na swojej drodze takie prawdziwki jak pani Monika, nie zastanawiajcie się. Bierzcie je do koszyka - a nuż się okaże, że są zdrowiutkie.
Pani Monika pochwaliła się także, że zrobiła ostatnio pyszny sos kurkowy. To idealny dodatek do wszelkich klusków i placków. Nie znam przepisu pani Moniki, ale za to chętnie podrzucę wam mój - znajdziecie go tutaj.