Fenomen rogali marcińskich. Słodki ulep czy ambrozja? Cukierniczka z Poznania: Mamy się czym chwalić

Listopad w Poznaniu to czas absolutnie wyjątkowy, bowiem w tym miesiącu przypada jedno z najważniejszych świąt dla każdego mieszkańca tego miasta. Oprócz tego, że 11 listopada świętujemy Dzień Niepodległości, to tego samego dnia obchodzi się wspomnienie świętego Marcina. Wówczas poznaniacy (ale nie tylko) zajadają się kultowymi rogalami z nadzieniem z białego maku. O fenomen rogali marcińskich zapytaliśmy panią Lidię Świnogę, cukierniczkę z poznańskiej kawiarni Taczaka 20.

Rogale świętomarcińskie w 2008 roku otrzymały certyfikat Produktu o Chronionej Nazwie Pochodzenia w Unii Europejskiej. Oznacza to, że tak mogą nazywać się tylko wypieki, które powstały według klasycznej receptury i są robione w Poznaniu oraz w niektórych innych powiatach Wielkopolski. Podobne rogale wypiekane w innych miejscach lub z delikatnie zmienionym przepisem noszą nazwę rogali marcińskich lub po prostu rogali na 11 listopada. Prawda jest taka, że już od początku listopada trwa prawdziwy rogalowy szał i to nie tylko w Poznaniu. Zapytaliśmy panią Lidię, cukierniczkę z Poznania, jak to jest z tymi rogalami. Skąd ich tak ogromna popularność i czy rzeczywiście jest się czym tak podniecać? W tekście jednak będziemy używać nazwy "rogale marcińskie", by wskazać uwagę na ogół słodkich wypieków z białym makiem na 11 listopada.

Zobacz wideo Sos dyniowy w tej wersji to mistrzostwo. Przyda się jeszcze jeden pomarańczowy składnik

Zapytaliśmy cukierniczkę o rogale marcińskie. "Poznaniacy mają się czym chwalić"

Rogale marcińskie są zrobione z delikatnego drożdżowego ciasta, obficie wypełnione słodkim nadzieniem z białego maku i oblane polewą z posiekanymi orzechami. Dla wielu są przysmakiem, za którym mogą stać w wielometrowych kolejkach, inni uważają, że są po postu obrzydliwie słodkie. Pani Lidia tak mówi o ich fenomenie.

Fenomenem rogali marcińskich moim zdaniem jest ich niepowtarzalny smak. Poznaniacy mają się czym chwalić. Z roku na rok rogale marcińskie stają się coraz bardziej popularne w całej Polsce i nie tylko, ponieważ obserwuję cukiernie i piekarnie zagraniczne, gdzie również cieszą się dużą popularnością.

Jak widać, sława rogali na dobre wyszła poza Wielkopolskę, a słodkie wypieki szturmem zdobyły serca i podniebienia nawet za granicami naszego kraju. To właśnie ich smak sprawił, że można śmiało nazywać je kultowymi. Ten zaś naturalnie zależy od receptury.

Kiedy rogal to rogal? Receptura zależy od miejsca

Pani Lidia mówi, że receptura rogali marcińskich (nie świętomarcińskich) może zmieniać się zależnie od miejsca, w którym powstają. Tutaj sprawdza się porzekadło, że przepis to jedynie wskazówka.

Jeśli chodzi o recepturę, to są miejsca, które bardzo mocno trzymają się receptury rogali marcińskich. Ale są też takie, które modyfikują tę recepturę oraz ją udoskonalają. Sama pracuję w takim miejscu, gdzie robimy swoją autorską wersję rogali marcińskich. Większość osób twierdzi, że są nawet lepsze niż tradycyjne.

Rogale marcińskie to cymes na miarę pączków w tłusty czwartek i, podobnie jak w ich przypadku, szał zaczyna się dużo wcześniej niż data wyczekiwanego dnia. Pączkami zajadamy się niemal przez cały karnawał, z kolei rogalowa gorączka zaczyna się już w październiku. 

Z moich obserwacji mogę stwierdzić, że największe zainteresowanie rogalami jest właśnie 11 listopada. Zaczyna się już w październiku i później trwa do grudnia. Największa sprzedaż wypada jednak 11 listopada

- mówi pani Lidia. Trzeba przyznać, że rogale marcińskie już na stałe wpisały się w naszą listopadową tradycję. Możemy sprzeczać się, czy są smaczne, czy za słodkie. Jedno jest pewne - to jedna z przyjemniejszych kulinarnych tradycji naszego kraju. I warto wierzyć, że z rogalami na 11 listopada jest jak z pączkami w tłusty czwartek - tego dnia nie mają kalorii. 

Więcej o: