W Polsce słynnej czekolady dubajskiej można spróbować w cukierni Cafe Słodziak, która znajduje się na warszawskim Bemowie. To blisko mojego mieszkania, więc kierowana ciekawością postanowiłam sprawdzić, jak smakuje słynny przysmak, który prawie rozsierdził internautów. Skoro to czekolada dubajska, to spodziewałam się, że będzie "na bogato", a za taką cenę spodziewałam się co najmniej jadalnego złota i łez jednorożca. Wzięłam więc męża i poszliśmy do Galerii Bemowo.
Czekolada dubajska była dumnie wystawiona w lodówce we wspomnianej cukierni. Była w kilku wersjach, w kropki, ciapki i białej. Jednak niezależnie od wyglądu czekolada ma składać się z dobrej jakości czekolady belgijskiej i dużej ilości nadzienia z ciasta kataifi oraz kremu pistacjowego. Wzięliśmy wersję z czekolady mlecznej pokrytej jadalnym brokatem. Prezentowała się naprawdę zacnie i była ciężka.
Czekolada dubajska, jak sama nazwa wskazuje, produkowana jest w Warszawie. Tak powiedziała nam pani, która ją sprzedała. Mówiła też, że produkują ją codziennie, jednak nie w samej cukierni ze względu na ograniczoną powierzchnię. Właściciel zajmuje się wytwarzaniem przysmaku w pobliżu i dlatego czekolada zawsze jest świeża. Dowiedzieliśmy się też, że czekoladę trzeba przechowywać w lodówce przez 11 dni od czasu zakupu. To dlatego, że w jej skład wchodzą same naturalne składniki, które szybko mogą się zepsuć. Wróciliśmy do mieszkania i zabraliśmy się za szczegółową analizę wyglądu i smaku cennej słodkości.
Myślę, że test czekolady dubajskiej wyszedł miarodajnie, ponieważ nie jestem fanką czekolady, a ze słodyczy najbardziej lubię śledzie. Mąż z kolei lubi słodkości, ale co do smaku bywa wybredny, więc będzie to bardzo szczera recenzja.
Cenę już znaliśmy, interesowała nas teraz waga i wymiary. Wyciągnęliśmy wagę kuchenną i centymetr krawiecki. Czekolada ważyła 529 g. Mierzyła 21 cm na 10 cm, a jej grubość wynosiła dwa cm, więc dość dużo, jak na tabliczkę czekolady. Połamaliśmy ją i naszym oczom ukazało się jasnozielone nadzienie z czymś, co wyglądało jak malutkie larwy.
Nie wiem, czy to mnie zachęca, wygląda jak Shrek zmielony razem z Fioną albo dżem z Grincha. I to białe coś, co to jest, miało być jakieś ciasto
- powiedział mój mąż, kiedy zobaczył środek łakoci. Następnie spróbował, najpierw samego kremu, później cienkiej warstwy czekolady.
Nie da się tego zjeść więcej niż kawałeczek. Tak słodkie, że mam już dosyć na cały tydzień. Tobie nie będzie smakować, wezmę do pracy, moi koledzy pożrą wszystko, co słodkie.
Kiedy usłyszałam, co mąż mówi na temat czekolady, straciłam ochotę na spróbowanie jej, jednak ciekawość i miłość do wszystkiego, co pistacjowe, zwyciężyła. Wzięłam kawałeczek i nie wiedziałam, co myśleć. Nadzienie było naprawdę bardzo słodkie i przyjemnie chrupało. Czekolada sama w sobie nie była za słodka, jednak dało się wyczuć, że to prawdziwa czekolada dobrej jakości. Niemniej jednak uważam, że cena jest przesadzona i chociaż czekolada dubajska w moim odczuciu jest jak najbardziej smaczna i jeśli ktoś lubi naprawdę słodkie słodkości, mogę śmiało polecić. W końcu życie powinno składać się z małych przyjemności, jeśli taką przyjemnością dla kogoś jest czekolada za 125 zł, to czemu nie? Ja jednak zostanę przy tatarze.