Polacy wciąż jedzą za mało ryb, chociaż z roku na rok zmienia się to na lepsze. Największe spożycie ryb przypada na okres świąteczny i wtedy właśnie ryby wjeżdżają na nasze stoły niemal masowo. Oczywiście ryby to bogactwo kwasów tłuszczowych w tym omega-3, DHA i EPA, a także witaminy D. Niestety są jednak gatunki, które zamiast potrzebnych dla zdrowia składników odżywczych, "sprzedają" nam szkodliwe związki i metale ciężkie.
No dobrze, metale na złomie, a te zawarte w mięsie niektórych ryb to coś zupełnie innego, ale niemniej warto zwrócić na nie uwagę. Metale ciężkie występujące w rybach to choćby ołów i rtęć, ale nie tylko metale są szkodliwe dla naszego zdrowia. W niektórych rybach występują także groźne pestycydy, dioksyny i polichlorowane bifenyle, które wykazują działania kancerogenne. Niestety okazuje się, że ryby, które Polacy kupują bardzo chętnie, mogą nosić w sobie ślady tych związków.
Wśród najczęściej kupowanych ryb przez Polaków jest łosoś, tuńczyk oraz makrela i właśnie te ryby między innymi mogą zawierać metale ciężkie i inne niebezpieczne związki. Czy zatem trzeba ich unikać? Otóż łosoś łososiowi nierówny, podobnie jak tuńczyk. W przypadku łososia obecność zanieczyszczeń zależy od środowiska. Dziki łosoś będzie zawierał ich dużo mniej niż łosoś hodowany w mniejszych akwenach, który narażony jest na pasożyty. Nieco inaczej jest z tuńczykiem. Istnieje wiele gatunków tuńczyka, ale ten, którego kupujemy w puszce nie zrobi nam krzywdy. Dr inż. Małgorzata Jackowska, ekspertka z zakresu żywienia, w rozmowie z Haps.pl wskazała, które ryby są najbardziej podatne na wchłanianie metali ciężkich. Mówi też o makreli.
Szczególnie narażone na skażenie metalami ciężkimi są gatunki, które żyją długo i są drapieżne. To raczej ryby morskie, np. rekiny, marliny, mieczniki, makrele królewskie. Przy czym warto podkreślić, że to nie jest ten sam gatunek makreli, który my jemy np. jako wędzonkę. Czasem mówi się też o tuńczyku, ale to nieco bardziej skomplikowane, ponieważ jego rodzajów jest bardzo dużo. Tuńczyk, którego my kupujemy w puszkach, nie ma aż tak dużej zawartości metali ciężkich. Gatunki, w przypadku których ryzyko jest największe, są u nas rzadziej dostępne.
Jednak żaden rekin lub wiekowy tuńczyk nie mają aż tyle zanieczyszczeń i wszelkiego "dziadostwa", co ryby masowo kupowane przez Polaków. Są łatwo dostępne, można je kupić w każdym markecie, kosztują grosze i są sztucznie wyhodowane. Mowa o pandze i tilapii. Panga to swojego rodzaju "tucznik" wśród ryb. Hoduje się ją w Azji w niewielkich stawach, ryba szybko rośnie przez podawanie hormonów wzrostu, a jej hodowla jest tania, ponieważ ryby karmione są najgorszej jakości paszą. Mięso pangi zawiera duże ilości rtęci i metali ciężkich. Została wpisana na listę produktów zakazanych do spożycia w USA.
Z tilapią jest podobnie. To ryba, którą pamiętam jeszcze z dzieciństwa. Nieświadomi rodzice często podawali ją na obiad w piątki i trzeba przyznać, że ryba była dość smaczna, chociaż filety podczas rozmrażania puszczały dużo wody, przez co traciły na objętości. Niestety to ryba, w której mięsie występuje alarmujące stężenie rtęci, ołowiu i kadmu. Jeśli jeszcze raz postawisz na niską cenę w przypadku ryb, to wybierz raczej morszczuka lub mintaja, pangę i tilapię zostaw w sklepie.