Mochi, głęboko związane z japońskim dziedzictwem kulturowym, to rodzaj ryżowego ciasta, którym zajadają się w Azji od wieków. Dzięki lepkiej i rozciągliwej konsystencji jest prawdziwą gratką dla tych, którzy nigdy go nie próbowali. Nie bez przyczyny więc ten oryginalny w Europie rarytas podbił kubki smakowe Polaków.
Katarzyna Bosacka, znana jako ekspertka od żywieniowych mitów, postanowiła przyjrzeć się bliżej cieszącej się coraz większym zainteresowaniem przekąsce - mochi w formie lodów. W internecie możemy znaleźć wiele przepisów na to, jak wykonać ten japoński przysmak samodzielnie w domu, wiele osób woli jednak gotową wersję ze sklepu. Nie odstrasza ich nawet niemała cena (ok. 10-30 zł).
Bosacka zwraca uwagę, że z deserem związane są pewne tradycje. Jego zjedzenie w okresie sylwestrowym ma zagwarantować pomyślność w nadchodzącym roku.
Ale czy mochi, które możemy znaleźć w polskim dyskoncie jest w stanie zapewnić nam taką świetlaną przyszłość?
- zastanawiała się.
Ryżowe lody mochi są coraz częstszą alternatywą dla zwykłych słodyczy. Bosacka zauważa, że cieszą się uznaniem szczególnie wśród młodzieży i dzieci. Mimo pierwszego dobrego wrażenia zwróciła jednak uwagę na składniki, które znajdziemy w środku. Oprócz wody, przecieru z liczi oraz mąki ryżowej, w dużej ilości zawarty jest również syrop glukozowy.
Na pierwszy rzut oka skład wygląda niewinnie. [...] najgorsza postać cukru.
Dalej robi się jeszcze ciekawiej. Bosacka tłumaczy, że jedno mochi równa się spożyciu aż dwóch łyżeczek cukru (znajdziemy go pod nazwą trehaloza, maltodekstryna, dekstroza), z kolei w przypadku całego opakowania (6 sztuk) jest ich już 12. W składzie znajduje się również sztuczny aromat, lecz to nie wszystko, co znalazła ekspertka.
Mamy tu też gumę tarę czy gumę ksantanową, które nadają deserowi odpowiedniej konsystencji. Do tego dochodzi sorbinian potasu - konserwant gwarantujący, że mochi przetrwa nawet koniec świata
- napisała. Czy próbowałeś/aś już mochi? Zapraszamy do udziału w sondzie oraz do komentowania.