Karniszówka. Cóż to takiego? To nazwa, którą moja ciocia-babcia określała dojrzewający schab, który zawsze robiła na różne święta, w tym na Wielkanoc. Nazwa wzięła się stąd, że odpowiednio przyrządzone mięso wkładało się do gazy lub pończochy i podwieszało gdzieś w domu, najczęściej na karniszu, by dojrzewało przez kilka dni. Pamiętam, że karniszówka cieszyła się ogromnym uwielbieniem w mojej rodzinie i teraz sama ją robię, bo raz, że ją naprawdę ubóstwiam, a dwa, że jest banalna w wykonaniu, trzeba tylko pilnować czasu. Co jest ważne? Od początku.
Żeby przygotować naprawdę dobrą karniszówkę, musisz mieć najlepszy schab. Nie może być rozmrażany, pakowany w plastik i ogólnie - marketowy, jakkolwiek to nie brzmi. Mięso musi być świeżuteńkie, najlepiej prosto od rzeźnika lub z naprawdę dobrego, zaufanego sklepu mięsnego. To już połowa sukcesu. Następnie cukier i sól. Mięso najpierw obsypuje się cukrem, by "wyciągnął" soki. Później obsypuje się solą, by proces się powtórzył, dzięki temu mięso się nie psuje. Potem już tylko ulubione przyprawy i cyk, można wieszać mięso pod karniszem. Lub pod kuchenką albo np. na uchwytach roweru stacjonarnego - ważne, żeby mięso swobodnie wisiało i niczego nie dotykało.
Składniki:
Tak przygotowany schab najlepiej smakuje bardzo cienko pokrojony. Przyda się ostry nóż i precyzja lub dobra krajalnica albo mandolina. Tak jest nie tylko z karniszówką - wszystkie dojrzewające wędliny warto kroić bardzo cienko, ponieważ mają dość intensywny smak, który, w przypadku grubszych kawałków, może niektóre osoby przytłaczać, każdy przecież ma inny gust. Pamiętaj, że tak przygotowane mięso należy przechowywać w lodówce. Jeśli jednak chcesz dłużej cieszyć się jego smakiem, zapakuj karniszówkę próżniowo za pomocą specjalnego urządzenia - bardzo przydaje się w kuchni.