Szarlotka to jedno z ciast, które najbardziej kojarzy mi się z dzieciństwem (no, może poza hiszpańskim tortem bezowym, który moja rodzina uparcie zamawiała na wszystkie urodziny, choć połowa z nas nie mogła zdzierżyć smaku bezy...). Zawsze uwielbiałam ten idealny balans pomiędzy kwaśnym, jabłkowym nadzieniem a słodkim ciastem. I ta kruszonka! Maślana i przyjemnie chrupiąca. Czego tu nie lubić?
Gdy więc odkryłam w sobie pasję do pieczenia deserów, nie mogłam nie nauczyć się piec również szarlotki. Choć nie ukrywam, że etap obierania i krojenia jabłek nieco mnie irytuje, to zawsze przypominam sobie, jak cudownie to ciasto smakuje i od razu jakoś sprawniej mi to idzie. Żeby ułatwić sobie pracę, staram się wybierać jak największe jabłka. Wtedy potrzeba ich mniej i szybciej się je obiera. Zawsze, jeśli mam taką możliwość (a zazwyczaj mam), wybieram szarą renetę. Jeżeli akurat nie ma ich w sklepie, biorę ligol lub ewentualnie jonagold. W sezonie, czyli późnym latem i wczesną jesienią, można też postawić na antonówkę.
Poniżej podaję cały mój ulubiony przepis na szarlotkę. Proporcje pasują na tortownicę o średnicy 24 cm.
Składniki:
Sposób przygotowania:
Jabłka myjemy, obieramy, kroimy na ćwiartki. Wycinamy gniazda nasienne i kroimy w niedużą kostkę. Przekładamy je na patelnię, polewamy sokiem z cytryny i posypujemy czterema łyżkami cukru oraz cynamonem. Mieszamy, żeby cukier i przyprawę rozprowadzić równomiernie po owocach. Smażymy na średnim ogniu do momentu, aż jabłka zaczną się rozpadać i przypominać konsystencją dżem. Wtedy zdejmujemy patelnię z palnika i pozwalamy jabłkom trochę przestygnąć.
Teraz robimy ciasto. Do dużego naczynia wsypujemy mąkę, resztę cukru, cukier wanilinowy oraz proszek do pieczenia. Masło kroimy w kostkę i dodajemy do suchych składników. Wbijamy jajko. Mieszamy składniki i szybko wyrabiamy gładkie ciasto. Można to zrobić ręcznie lub wspomóc się robotem kuchennym. Dzielimy ciasto kruche na dwie równe części i formujemy je w kule. Owijamy folią i wkładamy do lodówki na 40 minut lub do zamrażarki na 20.
Po tym czasie wyjmujemy jedną kulę. Rozwałkowujemy ją i przekładamy do tortownicy lub odrywamy kawałki ciasta i wylepiamy nimi dno formy. Na spód przekładamy usmażone jabłka, rozprowadzamy równo, a potem wyjmujemy z lodówki (lub zamrażarki) drugą kulę. Ją jednak ścieramy na tarce tak, by na nadzieniu jabłkowym powstała kruszonka. Ścierać trzeba szybko i sprawnie, bo ciasto pod wpływem ciepła dłoni zaczyna mięknąć i tarcie robi się trudniejsze.
Szarlotkę wkładamy na godzinę do piekarnika. Pieczemy w 180 stopniach. Po wyjęciu z piekarnika studzimy i posypujemy cukrem pudrem, ale ten etap można też pominąć, jeśli nie lubisz bardzo słodkich ciast.
Ten przepis jest jednym z moich ulubionych. Choć robiłam go już wiele razy, za każdym razem nie mogę wyjść z podziwu, jak dobra jest ta szarlotka. Gdy robię ją wieczorem, zazwyczaj następnego dnia rano już praktycznie zostają same okruszki.