Pieczenie jagodzianek to u mnie coroczny rytuał. Owoce zbieram w lesie lub kupuję na pobliskim ryneczku, drożdżowe ciasto wyrasta pod ściereczką, a zapach roznosi się po całym mieszkaniu. Ale przez długi czas była też frustracja. Większość bułek podczas pieczenia pękała, a nadzienie uciekało ze środka. Dopiero po wielu próbach i błędach zrozumiałam, że to nie kwestia szczęścia, tylko techniki. Wystarczy kilka dobrych zasad i nagle każda drożdżówka trzyma kształt, a jagody zostają tam, gdzie ich miejsce.
Najważniejsze to dobrze przygotować owoce. Wilgotne jagody prosto z lodówki mają tendencję do puszczania soku, dlatego warto je wcześniej obsypać cukrem i mąką ziemniaczaną (lub bułką tartą). Tak przygotowany farsz będzie bardziej zwarty i mniej płynny w trakcie pieczenia. Równie istotne jest dokładne sklejenie ciasta. Brzegi warto zlepić palcami, a potem jeszcze delikatnie docisnąć spód bułki, by mieć pewność, że nie powstanie szczelina. Pamiętaj też, by nie przesadzać z ilością nadzienia, im więcej owoców, tym większe ryzyko pęknięcia. Lepiej mieć więcej mniejszych bułek niż jedną wielką katastrofę na blaszce.
Ciasto drożdżowe, jeśli jest zbyt cienko rozwałkowane, nie utrzyma struktury podczas pieczenia. Często popełnianym błędem jest też zbyt krótkie wyrastanie już uformowanych bułek. Jeśli masa nie zdąży się zrelaksować, będzie napinać się w piekarniku i pękać tam, gdzie jest najcieńsza. Dodatkowo, jeśli nadzienie jest zbyt mokre, ciasto w środku nasiąka, robi się cięższe i słabsze w strukturze. Warto też piec bułki w dobrze nagrzanym piekarniku (ok. 180-190°C), by całość od razu zaczęła się zapiekać i zamykać wilgoć w środku.