"Wracam ze spaceru po lesie z dziećmi z kilkoma flaszkami po wódce w kieszeni". Inicjatorka akcji "Małpki z lasu" o tym, jak dawać śmieciom nowe życie

Jak zadbać o środowisko i wykorzystać wyrzucone butelki na własny użytek? Marta Jermaczek-Sitak wpadła na pomysł, by zbierać tzw. małpki, czyli niewielkie butelki po alkoholu, oczyszczać je i używać jako pojemniki na domowe wyroby. Za tym pomysłem nie stoi jedynie potrzeba przechowywania przetworów, ale przede wszystkim chęć zwrócenia uwagi na problem śmiecenia i alkoholizmu.

Kto podczas spaceru w lesie nigdy nie natknął się na rozrzucone wokół śmieci? Z pełną śmiałością stwierdzamy, że każdy z nas przynajmniej raz w życiu widział puste opakowania po chipsach czy puszki po napojach gazowanych, które leżały gdzieś w trawie. Problem śmiecenia jest powszechny. Od lat organizowane są przeróżne inicjatywy związane z oczyszczaniem lasów, skwerów czy przydrożnych pasów zieleni, jak choćby akcja "Sprzątanie Świata", w który zaangażowane są szkoły w Polsce. Na szczęście jest jednak sporo osób, które nie czekają na okazję, by wspomóc środowisko i biorą sprawy w swoje ręce.

"Małpek" jest mnóstwo. A ja je zbieram. Tak, wracam ze spaceru po lesie z dziećmi z kilkoma flaszkami po wódce w kieszeni. Myję. Wyparzam. A potem daję im drugie życie.

"Małpki z lasu"

Taką osobą jest pani Marta Jermaczek-Sitak, która wzbudziła ostatnio niemałe zainteresowanie swoją inicjatywą "Małpki z lasu". Zbiera ona bowiem wyrzucone buteleczki po alkoholu, oczyszcza je i przelewa do nich przetwory własnej roboty - octy przyrządzane z pomarańczy, pigwy czy sosny.

Od zawsze podnoszę z ziemi śmieci, które nie są śmieciami. Zwłaszcza takie, które są groźne dla przyrody - szklana butelka to zagrożenie pożarowe i pułapka dla drobnych zwierząt. Opakowania szklane tak naprawdę powinny być zwrotne za kaucją, można ich przecież użyć jeszcze wiele razy! Takie śmieci to skarby.

Swoim postem chciała zwrócić uwagę na kilka problemów, które dotykają społeczeństwa - śmiecenie i alkoholizm. W lasach bowiem śmieci jest naprawdę dużo i w większości są to właśnie małe buteleczki po alkoholu, najczęściej po słodkich nalewkach. Taka "niezobowiązująca" pojemność zachęca do wypicia cytrynówki czy pigwówki także w ciągu dnia, a nie tylko podczas imprezy. Zatem po alkohol w "małpkach" sięga się częściej. Powyższe przemyślenia skłoniły panią Martę do upublicznienia inicjatywy, a ta szybko rozniosła się po mediach społecznościowych i zyskała rozgłos.

Jestem zaskoczona takim ogromem pozytywnych komentarzy, słów wsparcia, zainteresowania octami w "małpkach"... Moi znajomi, którzy nigdy nie próbowali domowych octów, nagle są zachwyceni ich smakiem i działaniem. Z drugiej strony nie spodziewałam się tylu komentarzy negatywnych. Ale może to nie jest pomysł dla wszystkich.

Wśród negatywnych opinii znajdują się głównie te, które podważają higieniczność podnoszonych z ziemi butelek. Pani Marta jednak przykłada dużą wagę do tego, by znalezione "małpki" były porządnie wyczyszczone i zdezynfekowane. Materiały, z których są one wykonane, czyli szkło i metal, bardzo łatwo jest przywrócić do użytku i wykorzystać kolejny raz. Jak sama mówi:

Skoro nie da się ich oddać za kaucją, może trzeba wziąć sprawy w swoje ręce i powtórnie używać we własnym zakresie.

Małpki z lasuMałpki z lasu Fot. Marta Jermaczek-Sitak

Zapytana o to, czy dzięki jej pomysłowi uda się zachęcić innych do podobnych inicjatyw, pani Marta odpowiada:

To się już dzieje. Napisał do mnie pan z Krakowa, który od lat zbiera "małpki" i sprzedaje w nich octy, które robi ze swoją mamą. W szkole w Grójcu dzieci od jakiegoś czasu robią ocet jabłkowy i teraz planują go rozlewać w "małpki". Widziałam też piękne ozdoby z "małpek". Wiele osób używa buteleczek w ten sposób, do soków, syropów, nalewek.

Wiele rzeczy marnujemy w domach. Bez zastanowienia wyrzucamy opakowania po zużyciu produktów. A opróżnionym słoikom, pudełkom czy odpadom roślinnym po gotowaniu obiadu można nadać nowe życie. Bardzo obiecująco brzmi też kolejny pomysł pani Marty na wykorzystanie odpadów.

Robimy też z mężem od lat ocet do sprzątania ze skórek cytryn i pomarańczy - nie nadaje się do picia, bo te skórki są pryskane, ale do mycia okien, blatów, podłóg, kafelków jest rewelacyjny i pięknie pachnie. Zastanawiam się nad akcją zbierania wśród znajomych skórek po cytrusach oraz plastikowych butelek na taki techniczny ocet. Jestem pewna, że byłoby zainteresowanie. Na pewno ta akcja również byłaby lokalna i na małą skalę, ale może ktoś zechce ją naśladować?

No właśnie, czy pomysł pani Marty pomoże zwrócić uwagę na problem śmiecenia? Czy dzięki niemu więcej osób skusi się, by ponownie wykorzystywać rzeczy, które zwykle lądują w koszu lub, co gorsza, w lesie? Co o tym myślicie?

Zobacz również:

Carrefour bardziej eko! Na zakupy po produkty spożywcze możemy iść z własnymi opakowaniami

Lidl coraz bardziej angażuje się w akcję zero waste. W jednym ze sklepów pojawiła się półka z żywnością przecenioną o 70 procent

Uratował tony parmezanu, obraził rodaków, dba o bezdomnych i co roku odnawia mieszkania pracownikom. Oto Massimo Bottura

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.