Jak to jest z tą chemią w uprawach? "Problem nie polega na tym, czy jej używać, tylko jak, kiedy i ile"

Z pewnością niejednokrotnie zdarzyło się wam przystanąć przed straganem i zastanowić, czy te błyszczące, okazałe papryki i jabłka nie wyglądają jednak zbyt idealnie. Na myśl od razu przychodzi uprawa z dużą ilością "chemikaliów". Jest się czego bać?
Zobacz wideo

Czy da się uniknąć chemii?

Chemia jest w ogrodzie nieunikniona. Wie o tym każdy, kto choć raz podjął się próby samodzielnej uprawy na większą skalę ziemniaków, pomidorów czy ogórków. Tym bardziej producenci, którzy posiadają dziesiątki hektarów upraw, żyją ze sprzedaży plonów i starają się za wszelką cenę, by ich roślin nie zaatakowały choroby ani szkodniki.

- Chemię znajdujemy wszędzie - mówi dr Agnieszka Stępowska z Zakładu Uprawy i Nawożenia Roślin w Instytucie Ogrodnictwa w Skierniewicach. - Jest w paliwach, materiałach budowlanych, ubraniach, żywności i lekach. Każdy taki produkt może w pewnym stopniu oddziaływać na nasz organizm. Nie przejmujemy się tym jednak, gdy malujemy ściany, wsiadamy do samochodu czy kupujemy ubrania ze sztucznych tworzyw, a tym bardziej, gdy zażywamy syntetyczne leki, które przecież ratują nasze zdrowie i życie. Tymczasem sami jesteśmy chemią. Każda tkanka naszego organizmu jest zbudowana ze związków chemicznych, tak samo, jak wszystko to, co nas otacza - wyjaśnia. 

Zatem zarówno nawozy, jak i pestycydy, mimo że bywają sztucznie wytworzone, pochodzą ze związków, które występują naturalnie w przyrodzie. Przykładem może być woda morska. Jak mówi specjalistka:

- Bardzo słone wody, po odparowaniu samego H2O, dają pokłady substancji chemicznej - chlorku sodu, czyli soli morskiej. Niektóre zawierają więcej potasu (na przykład wody Morza Martwego), powstaje wówczas sól potasowa, która - fakt, nie nadaje się do jedzenia - ale jest jednym z najbardziej znanych nawozów! Czysta chemia! A przecież prosto z natury!

Jak to jest z tą chemią w uprawach?Jak to jest z tą chemią w uprawach? Fot. Shutterstock

Czym są pestycydy i nawozy?

W celu ochrony plonów wykorzystuje się głównie dwa rodzaje chemicznego wsparcia:

  • Pestycydy (czyli środki ochrony roślin) stosowane w uprawach to substancje, których używa się do zwalczania wszelkich organizmów zagrażających roślinom - od insektów, po grzyby i chwasty. Pozwalają one zmniejszyć ich zachorowalność, a także konkurencję o wodę i składniki odżywcze ze strony roślin niepożądanych w uprawie, a tym samym zwiększyć uzyskiwane plony i ich jakość. Wzbudzają jednak wiele kontrowersji, ponieważ ich nieumiejętne używanie może doprowadzać do zanieczyszczenia wód i gleby, a także mieć negatywny wpływ na nasze zdrowie.
Stosowanie pestycydów jest ściśle regulowane. Rolnicy muszą trzymać się zasad opisanych na etykiecie produktu: dotyczy to zasad i terminów stosowania. Zezwolenia na wprowadzenie do obrotu i stosowanie środków ochrony roślin są udzielane przez Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi

- informuje Polskie Stowarzyszenie Ochrony Roślin (PSOR) na swojej stronie internetowej.

  • Nawozy to środki, które mają na celu wzbogacić glebę w substancje mineralne, a nieraz nawet poprawić jej wszystkie właściwości (np. nawozy organiczne). Dzięki temu rośliny są lepiej odżywione, podłoże ma większy potencjał, a więc można uzyskać większe i lepsze jakościowo plony. Ich nieumiejętne przechowywanie i stosowanie, podobnie jak w przypadku pestycydów, również może wpłynąć na zanieczyszczenie wód i gleby, a tym samym na zdrowie ludzi.

Środki, których używa się w uprawach, w dużej mierze bazują na związkach chemicznych występujących naturalnie w przyrodzie.

- Faktem jest, że ogromna ich ilość powstaje w procesie przemysłowej syntezy - potwierdza dr Agnieszka Stępowska. - Wiele z nich jest potencjalnie niebezpiecznych, choć i w przyrodzie wytwarzane są trucizny roślinne, które przecież też są związkami chemicznymi - dodaje. 

Te "nielaboratoryjne", naturalne środki, jak obornik czy kompost, również zawierają w sobie związki chemiczne i, jak ostrzega ekspertka, "również mogą stanowić pewne zagrożenie (na przykład bakterie E. coli czy toksyczne substancje z nieodpowiednich składników kompostów). Do prawidłowego wzrostu roślin potrzeba ich naprawdę dużo. Dlaczego więc nie skorzystać dodatkowo z nawozów, które - choć są czystymi związkami chemicznymi - to również pochodzą z natury, jak na przykład: sól potasowa, kreda (węglan wapnia), dolomit (węglan wapniowo-magnezowy). Są przecież dozwolone w produkcji ekologicznej. Odpowiednie stosowanie nawet nawozów syntetycznych nie stanowi zagrożenia ani dla środowiska ani dla zdrowia".

- Nie można jednak pominąć faktu, że wiele substancji szkodliwych dostaje się do roślin wprost ze środowiska - dodaje dr Stępowska. - Badania m.in. Instytutu Ogrodnictwa wykazały, że w nawet najbardziej kontrolowanych uprawach (w tym również ekologicznych), zdarzają się przekroczenia norm pozostałości różnych substancji pomimo, że absolutnie nie stosowano ich w uprawie. Są to na przykład metale ciężkie czy substancje, które dostają się do wód z przemysłu albo ścieków komunalnych - wymienia.

Jak to jest z tą chemią w uprawach?Jak to jest z tą chemią w uprawach? Fot. Shutterstock

- Oczywiście możemy uprawiać rośliny i ich nie dożywiać ani nie chronić - mówi ekspertka. - Przez dłuższy czas będą korzystać z tego, co zgromadzone jest w glebie. Jednak z roku na rok tych zasobów będzie coraz mniej, a rośliny będą bardziej wątłe, brzydsze i słabiej plonujące. Za to szkodników i chorób infekcyjnych będzie coraz więcej. My dla zwiększenia odporności, bądź zwalczania choroby bierzemy leki - dlaczego więc rośliny zostawiać samym sobie? - pyta.

Problem nie polega na tym, czy używać chemii, tylko jak, kiedy i w jakich ilościach.

- zaznacza dr Stępowska.

Ładne, bo pryskane?

No właśnie, czy wszyscy rolnicy i przedsiębiorcy są na tyle dokładni i godni zaufania, że środki ochrony roślin i nawozy stosują zgodnie z instrukcjami? Cóż, niestety nie zawsze, ale też nie do końca im się to opłaca.

Mimo tego, że odpowiednie stosowanie chemii jest regulowanie odgórnie, niektórzy opryskują czy nawożą uprawy w sposób nieumiejętny. O ile przenawożenie zwyczajnie nie ma sensu, o tyle - jak mówi ekspertka - niestety zdarza się, że pestycydów jest zbyt wiele, nie są takie, jakie być powinny (każdy pestycyd wolno stosować tylko w takich gatunkach, jakie zostały przebadane i opisane w etykiecie) i nie zawsze utrzymuje się okres karencji, czyli czas od zabiegu do rozłożenia się substancji aktywnej do ilości absolutnie nieszkodliwej.

Czy można rozpoznać, że warzywo lub owoc miały styczność z nieumiejętnym albo nadmiernym opryskiem/nawożeniem (a mimo to zostało dopuszczone do sprzedaży)?

- Ślady na owocach i warzywach może ewentualnie pozostawić tylko środek barwny - mówi ekspertka. - Zdarza się to jednak niezmiernie rzadko, bo stosowane rozcieńczone roztwory są zwykle prawie bezbarwne. Chyba że ktoś zastosował nieodpowiednie stężenie lub za dużo środka – wtedy można czasem zaobserwować resztki osadów w zakamarkach owoców.

Jak to jest z tą chemią w uprawach?Jak to jest z tą chemią w uprawach? Fot. Shutterstock

- Można też wnioskować o nawożeniu na podstawie wyglądu roślin, ale trzeba się trochę znać na tym, co się dzieje, gdy jest go za dużo lub za mało - ostrzega dr Agnieszka Stępowska. - Te warzywa i owoce, które wyglądają normalnie, ale są mniejsze niż te typowe, najprawdopodobniej otrzymały zbyt mało jedzenia lub wody i wyrosły na tyle, na ile pozwoliła im naturalna zasobność podłoża albo bardzo ograniczone nawożenia. Zazwyczaj jednak najbardziej podejrzliwie patrzymy na okazy dorodne, bo takie "na pewno dostały za dużo szkodliwego azotu". Nic bardziej mylnego. Każdy, kto choć raz przenawoził jakąkolwiek uprawę, wie, że to się po prostu nie opłaca. Nadmierne dawki azotu powodują intensywny wzrost liści i pędów zamiast owoców (np. w przypadku pomidorów) czy korzeni (np. w przypadku pietruszki czy marchwi), sałaty nie zwijają główek, a kapusty pękają.

Niezmiernie rzadko, więc na rynek trafiają warzywa czy owoce z upraw nadmiernie nawożonych. Nie tylko kupujący liczy pieniądze, ogrodnicy jeszcze bardziej

- dodaje specjalistka.

Podpowiada też, że aby mieć pewność co do odpowiedniej uprawy kupowanych przez nas owoców i warzyw, dobrze jest kupować produkty ze znanego sobie źródła.

- Wbrew pozorom te z supermarketów mogą być bezpieczniejsze - wyjaśnia. - Europejskie standardy i krajowe rozporządzenia zobowiązują bowiem handlowców do ścisłej kontroli dostawców pod kątem pozostałości pestycydów, metali ciężkich i azotanów, co nie zawsze można powiedzieć o handlowcach detalicznych.

Myć czy nie myć (w wodzie z octem i sodą)?

Jak to jest z tą chemią w uprawach?Jak to jest z tą chemią w uprawach? Fot. Shutterstock

A gdy mamy już w ręku jabłko czy paprykę, które wzbudzają podejrzenie? W sieci pełno porad, by potraktować je specjalnym roztworem, który pozwoli nam pozbyć się "chemikaliów". 

- Po pierwsze warzywa i owoce trzeba umyć - mówi ekspertka. - Tylko nie przesadzajmy. Do zniszczenia najgorszych bakterii czy grzybów wystarczy bieżąca woda, która może (ale nie musi) być ciepła. Czasem przyda się delikatne wyszorowanie skórki. Propozycje moczenia owoców w occie, kwasku, w wodzie i to jeszcze z sodą nie tylko nie wypłucze pozostałości środków ochrony roślin, ale przede wszystkim zabije smak produktu i pozbawi go wielu cennych substancji rozpuszczalnych w wodzie i słabych kwasach (potas, witaminy, cukry, kwasy organiczne itp.). Nonsensem jest również stwierdzenie, że mętna, żółtawa woda świadczy o wypłukaniu tych szkodliwych substancji. Brudna woda może co najwyżej wskazywać, że produkt był niezbyt czysty, rozpuściliśmy naturalne woski albo wypłukaliśmy barwniki.

Warto też wiedzieć, że nawozów nie da się wypłukać, bo ich składniki wbudowały się w roślinę i nie opuszczą jej ot tak. To tak, jakbyśmy chcieli wymyć z siebie składniki jedzenia

- mówi dr Stępowska i dodaje - Jeśli mamy jakiekolwiek wątpliwości, lepiej jest usunąć skórkę. Choć w tej sytuacji musimy mieć świadomość, że wraz z nią usuwamy wiele biologicznie czynnych substancji, cennych dla naszego zdrowia.

Błyszczące jabłka

Woskowanie warzyw i owoców w dużej mierze następuje naturalnie. Na przykład wszystkie odmiany jabłek wytwarzają na swojej skórce warstwę wosku, aby chronić się przed utratą wody i jędrności. W sklepach jednak można natrafić na jabłka, które wręcz błyszczą. Oznacza to, że w tym procesie pomógł im człowiek. Najczęściej woskuje się owoce, które importuje się do Polski. Dzięki temu łatwiej znoszą transport, wyglądają apetyczniej i wolniej przejrzewają.

- Wosk do pokrywania owoców to mieszanina wielocukrów, protein, naturalnych wosków (carnauba, kandelila, olej jojoba) i olejów roślinnych skomponowanych tak, by jak najbardziej przypominały naturalny wosk, który pokrywa na przykład jabłka. Te substancje są bezpieczne, choć nie można wykluczyć reakcji alergicznych - wyjaśnia ekspertka.

Taką tłustą warstwę trudno jest jednak zmyć, a nie wszystkim ona odpowiada. W efekcie niektórzy decydują się na pozbawienie jabłek skórki, która skrywa w sobie wiele witamin. Słusznie?

- Dla lepszego samopoczucia wystarczy umyć jabłko pod gorącą wodą. Obieranie nie ma sensu, bo wosk nie dostaje się do skórki, a usuwając ją, tracimy substancje cenne dla naszego organizmu, na przykład karotenoidy czy pektyny - mówi dr Stępowska.

Jak to jest z tą chemią w uprawach?Jak to jest z tą chemią w uprawach? Fot. Shutterstock

Warzywa i owoce dostępne w naszych sklepach pochodzą jednak nie tylko z polskich upraw. Czy powinniśmy się obawiać, że te, które sprowadzane są z zagranicy, różnią się zawartością pozostałości chemikaliów?

- W całej Europie panują te same standardy dotyczące pozostałości pestycydów w produktach roślinnych zarówno produkowanych na terenie Unii Europejskiej, jak i do niej sprowadzanych - uspokaja specjalistka. - Pilnują tego przede wszystkim duże hurtownie, sieci handlowe i przemysł owocowo-warzywny. Rzecz jasna nie da się wykluczyć sporadycznych nieprawidłowości, ale zdecydowanie nie jest to regułą i powodem do realnych obaw o bezpieczeństwo zagranicznych owoców, warzyw i ich przetworów.

Dlaczego eko jest takie drogie?

A co z uprawami ekologicznymi, których cena znacznie przewyższa cenę tych tradycyjnie dostępnych w sklepach? Czy takie warzywa i owoce są rzeczywiście pozbawione chemii? Jak tłumaczy ekspertka, również one nie obywają się bez chemii. Jednak wystarczy zapoznać się z listą substancji dopuszczonych do upraw ekologicznych publikowaną na stronach Instytutu Uprawy i Nawożenia w Puławach, by przekonać się, że nie wszystko, co chemiczne jest złe.

- Wysoka cena ekologicznych produktów ogrodniczych to nie jest "bonus" za zupełny brak chemii - tłumaczy. Składa się na nią kilka czynników, między innymi zwiększona ilość pracy przy utrzymaniu upraw (pielenie ręczne lub wielokrotne zabiegi mechaniczne, które są droższe niż konwencjonalne; specjalne nawozy i środki ochrony roślin z listy dopuszczonych do obrotu; samodzielne wykonywanie wyciągów roślinnych, które służą dokarmianiu i ochronie), rekompensata często niższych plonów, cena stresu producenta oraz - w pewnym stopniu - opłata za coś modnego.

Jak to jest z tą chemią w uprawach?Jak to jest z tą chemią w uprawach? Fot. Shutterstock

Co z "brudną dwunastką" i "czystą piętnastką"?

Co roku na oficjalnej stronie EWG (Environmental Working Group) pojawia się zestawienie, które podsumowuje tak zwaną "brudną dwunastkę" i "czystą piętnastkę". Dotyczy ono najbardziej i najmniej skażonych pestycydami upraw roślinnych. Co roku też internet zaczyna z tego powodu wrzeć, między innymi poprzez nagłówki typu "Brudna 12, czyli co kupować w warzywniaku" albo "Brudna 12 i Czysta 15 - jak wybierać zdrowe warzywa i owoce?". Czy te wskazania można odnieść do roślin jadanych sprzedawanych w Polsce?

- EWG to amerykańska organizacja non-profit, która zrzesza specjalistów z różnych dziedzin i działa na rzecz podnoszenia świadomości o środowisku naturalnym, żywieniu, zdrowszym życiu. Ich badania i doniesienia dotyczą jednak Stanów Zjednoczonych - tłumaczy ekspertka. - To, że publikują listę najbezpieczniejszych i najbardziej skażonych w USA produktów roślinnych, nie oznacza, że dotyczy to również nas. Dlaczego mamy się bać amerykańskich truskawek, szpinaku czy jarmużu, skoro nie sprowadzamy ich do Polski?

Jak to jest z tą chemią w uprawach?Jak to jest z tą chemią w uprawach? Fot. Shutterstock

Rolnicy i przedsiębiorcy dbają o swój zysk, ale nieodpowiednie użycie chemii naraża ich na ogromne straty. Rzadko więc zdarza się sytuacja, w której do sprzedaży trafiają warzywa czy owoce z niezrównoważonej (pod względem użycia dodatków chemicznych) uprawy. Warto jednak pamiętać, by przed zjedzeniem, umyć je pod bieżącą wodą. Nie bójmy się świeżych warzyw i owoców, bo są one niezastąpionym źródłem substancji odżywczych.

Zobacz również:

Więcej o:
Copyright © Agora SA