Objadłeś się, a nadal masz chęć jeszcze coś zjeść? Wyjaśniamy, jak to możliwe

Święta czy rodzinne obiady to doskonałe okazje do tego, by zasiąść przy stole i skosztować przygotowanych potraw. Często zdarza się, że przekraczamy granice przyzwoitości i zjadamy więcej, niż potrzebujemy. Dużo więcej. Chwila odpoczynku i... "jeszcze trochę serniczka". Znacie to? Wyjaśniamy, dlaczego tak się dzieje.

"Ale się najadłem. Chociaż... jeszcze kawałek serniczka"

Nawet osoby, które na co dzień monitorują to, co jedzą i w jakich ilościach, przyłapują się na tym, że podczas spotkań w większym gronie są w stanie zjeść więcej. Mało tego, pomimo jedzenia przez ostatnią godzinę, po chwili znów są głodne i sięgają po kolejną przekąskę. To samo dotyczy świąt, gdy jednego dnia się objadamy, a drugiego jesteśmy gotowi na kolejną - równie sutą turę. Większość powołuje się na mit o rozszerzonym żołądku, ale problem leży gdzie indziej.

Problem objadania się nie leży w wielkości żołądka

Żołądek, owszem, rozszerza się, ale nie od dużej ilości jedzenia. Jego pojemnością 'wyjściową' są 1-2 litry u niemal każdego człowieka, niezależnie od wzrostu czy wagi. Zmiana objętości to kwestia sytuacyjna, a nie stała, która trwa przez cały dzień. Gdy jesteśmy głodni, rozszerza się pod wpływem hormonów, by przygotować się na przyjęcie pokarmu. Zaś gdy ten trafi już do środka, ścianki żołądka kurczą się, by ułatwić trawienie i 'popchnąć' jedzenie w kierunku jelita.

Jeśli nie rozszerzenie żołądka, to co sprawia, że po sutym obiedzie, nawet tuż po jedzeniu, jesteśmy w stanie dalej jeść? Aby to zrozumieć, należy przenieść punkt zainteresowania z żołądka do... mózgu.

Sami siebie warunkujemy

Jak wyjaśniła dr Karolien van den Akker z instytutu badawczego Centerdata, cytowana przez BBC:

Jeśli często zdarza ci się zjeść kawałek czekolady albo trochę czipsów po obiedzie, gdy siedzisz na kanapie i oglądasz telewizję, twoje ciało może zacząć łączyć ze sobą te trzy sytuacje, czyli siedzenie na kanapie, oglądanie telewizji i jedzenie czegoś smacznego. W efekcie, gdy następnym razem usiądziesz na kanapie, możesz odczuwać ochotę na przekąskę. Nawet, jeśli jesteś najedzony lub najedzona.

Zobaczcie także nasze wideo: Pierwsza pomoc po świątecznym obżarstwie. Podpowiadamy w nim, jak poradzić sobie z efektami przejedzenia.

Zobacz wideo

W psychologii nazywa się to warunkowaniem klasycznym. Być może słyszeliście o psach Pawłowa, które po usłyszeniu dzwonka zaczęły wydzielać ślinę. Działo się tak, ponieważ wcześniej za każdym razem, gdy zadzwonił dzwonek, dostawały jedzenie. Zatem sam bodziec dźwiękowy utożsamiły z otrzymaniem jedzenia. Okazuje się, że pod tym względem ludzie nie różnią się aż tak bardzo od psów.

Kiedy nauczymy się utożsamiać satysfakcjonujące właściwości jedzenia (szczególnie słodką czekoladkę lub inną ulubioną przekąskę) z konkretnymi porami dnia, zapachami, smakami czy zachowaniami, pamięć o tym miłym odczuciu wywoła ochotę na smakołyk. Sami zatem warunkujemy siebie do reakcji na bodziec.

Wbrew pozorom wcale nie potrzeba do tego dużych ilości jedzenia ani wielu powtórzeń. Jak wskazuje dr Karolien van den Akker:

Te skojarzenia rozwijają się nawet przy niewielkich ilościach czekolady, takich jak 1-2 gramy. Co więcej, wystarczą zaledwie cztery dni takich powtórzeń, by wyrobić w sobie codzienny nawyk.

Świąteczne obżarstwo to wynik przyjemnych okoliczności

To samo dzieje się najpewniej w momencie, w którym zasiadamy do stołu wraz z rodziną. Po pierwsze działa przyzwyczajenie, że w takich warunkach zwykle dużo się je. Po drugie, spotkania z najbliższymi najczęściej kojarzą nam się przyjemnie. Ludzie to istoty społeczne i w trakcie interakcji z innymi, szczególnie w większej grupie, jedzą i piją więcej.

Zatem to nie rozszerzony żołądek sprawia, że jesteśmy głodni niedługo po tym, jak jedliśmy spory posiłek. Winowajcą jest nasz własny mózg i przyzwyczajenia. Świąteczny stół, goście, dużo jedzenia - czego tu nie lubić?

Zobacz również:

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.