Czarny rynek i układ za tysiąc marek. Ciekawa historia nazwy sieciówki

Czarny rynek nie kojarzy się pozytywnie. Tego samego zdania był Dieter Schwarz - założyciel sklepów popularnej sieciówki, którego nazwisko oznacza właśnie "czarny". Postanowił więc poszukać innej chwytliwej nazwy. Nie obyło się bez drobnego podstępu.

Czarny rynek, czyli niefortunna nazwa sieci sklepów

Zastanawialiście się kiedyś, skąd pomysł na nazwanie marketów Lidl? To słowo nie ma znaczenia w języku niemieckim - jest nazwiskiem. Używanie nazwisk jest klasycznym rozwiązaniem, ale w przypadku Dietera Schwarza - założyciela Lidla, nie wchodziło w grę. Jego sklepy nazywałyby się Schwarz-Markt (pol. czarny rynek), co raczej nie kojarzy się pozytywnie.

Zobacz wideo Karnawałowe przekąski - na imprezę i nie tylko

Jak nie jeden, to drugi

Schwarz wpadł więc na pomysł, by wykorzystać nazwisko współpracownika swojego ojca - właśnie Lidl. Problem w tym, że mężczyzna nie chciał, by przypisywano je do sieci sklepów. Co zrobił Schwarz? Odnalazł inną osobę o tym samym nazwisku - emerytowanego nauczyciela Ludwiga Lidla. Ten wyraził na to zgodę, ale pod warunkiem, że Schwarz zapłaci mu tysiąc marek niemieckich. Panowie zawarli układ.

Od tej pory sieć sklepów Lidl zaczęła się prężnie rozwijać. Dziś na całym świecie jest już ponad 11 tysięcy lokali w 30 krajach, również poza Europą - w Stanach Zjednoczonych.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.