24 października 2019 roku Parlament Europejski zagłosował za zakazem sprzedaży jednorazowych przedmiotów z tworzyw sztucznych od 2021 roku. Na listę zakazanych produktów trafiły jednorazowe sztućce, talerze z plastiku, słomki do napojów, mieszadełka, patyczki do balonów i produkty zrobione z plastiku ulegającego degradacji tlenowej, takie jak torby czy opakowania oraz pojemniki na fast foody zrobione ze spienionego polistyrenu. No i w końcu - patyczki higieniczne. Czym było to spowodowane? Komisja Europejska zwróciła uwagę, że ponad 80 proc. odpadów w morzach stanowią tworzywa sztuczne. Owe wylistowane produkty, objęte nowymi przepisami, stanowią 70 proc. wszystkich odpadów morskich. Może przybliżmy, jakie to są liczby: osiem milionów ton!
Decyzja KE ma jeszcze podstawę w innych statystykach: WWF twierdzi, że produkcja plastiku wzrasta wręcz niebywale. W roku 1964 szacowano ją na 15 mln ton, a w roku 2014 już na 311 mln ton. Ile to jest teraz - w pandemicznym świecie, gdzie każda rzecz powinna być jednorazowa? I co dzieje się później z tymi wszystkimi odpadami?
Do zakazu użycia plastiku miały się ustosunkować poszczególne kraje UE, ale zanim nasi politycy coś zrobią, być może my możemy zrobić coś na własną rękę? I tak, i nie. Z jednej strony są tacy, którzy próbują przerzucić na nas odpowiedzialność za plastik i wmówić nam, że jego produkcja i to, co się z nim stanie, zależy od naszych wyborów konsumenckich. Tymczasem to, jak i ile produkuje się plastiku, jakiej jest jakości, to, co się z nim potem dzieje - zależy w dużej mierze od naszych rządzących i ich układów z wielkimi korporacjami produkującymi plastik. Jaki jest więc pierwszy i najważniejszy krok? Wybieranie polityków, którym sprawa środowiska leży na sercu. Zarówno tych na szczeblu państwowym, jak i tych lokalnych, którzy zadbają, żeby np. recykling przebiegał sprawnie.
Jaki jest drugi? Naciskanie na korporacje, żeby ograniczały zużycie plastiku. Czy można to zrobić, będąc "małym żuczkiem"? Można! Kiedy rozmawiałam z Willem McCallumem z brytyjskiego oddziału Greenpeace, który napisał książkę "Jak zerwać z plastikiem", zwrócił mi uwagę na to, że wybory konsumenckie nie oznaczają jedynie naszych decyzji zastępowania jednych produktów drugimi:
Jeśli owoc czy warzywo, które chcesz kupić w supermarkecie, jest sprzedawane na styropianowej tacce i owinięte folią - odpakuj je i zostaw ostentacyjnie plastik do wyrzucenia pracownikom sklepu. To w końcu ich sprawa, jak sobie poradzą.
- Jeśli twoja postawa zostanie źle przyjęta, porozmawiaj z kierownikiem sklepu. Powiedz, że nie tego sobie życzysz - radzi Will. - Obfotografuj ogórki owinięte w folię i zostaw komentarz w mediach społecznościowych, pisząc, że to niefajne i bezsensowne. Tym samym zasygnalizujesz, że tego nie akceptujesz, a za tobą na pewno pójdą inni - mówi autor książki. I wie, co mówi - w taki sposób klienci paru brytyjskich sieci supermarketów wywalczyli mniej plastiku na ich półkach.
Trzeci - to faktycznie nasza świadomość zakupowa. Świat zalewa bowiem masa atrakcyjnych plastikowych zabawek i gadżetów. Znajdują się w czekoladowych jajkach, które kochają dzieci, uwielbiamy je kupować jako "odświeżenie" dekoracji naszego domu. Stanowią potrzebne lub niepotrzebne opakowanie wielu produktów (obserwujecie, ile nagle jest zabezpieczeń dla niewylewających się rzeczy?). Pierwsza zasada: wybierajcie te produkty, które mają plastiku mniej albo nie kupujcie wcale, jeśli ich nie potrzebujecie.
Po czwarte, jak już kupimy plastik, wykorzystujmy go parę razy. Jak nasze babcie pojemniki po jogurcie zużywały do pikowania kwiatków, siatkę z zakupów na psie odchody lub wyściółkę kosza na śmieci. Bądźmy w tym kreatywni i korzystajmy z podpowiedzi osób od zero waste. Recyklingujmy. I w końcu - stosujmy zamienniki. Czyli tam, gdzie możemy z łatwością zrezygnować z plastiku - róbmy to. Żeby było prościej, zgromadziłam parę podpowiedzi, jak i gdzie to można zrobić.
1. Kubki na kawę i herbatę - pomyślcie, ile plastiku (bo przecież część "papierowych" kubków jest nim powlekana) generuje się przy tej okazji. Już nawet nie w kawiarniach, ale na przykład na stacjach benzynowych. Świetnym rozwiązaniem jest oczywiście wielorazowy, najlepiej z odzyskanych materiałów, kubek na kawę/herbatę. Ja szczególnie lubię te silikonowe, które składa się jak harmonijka i można je wrzucić do kieszeni kurtki. Są miejsca, w których z własnym kubkiem zapłacicie mniej za kawę. Przed kubkomanią przestrzegał mnie jednak Krzysiek Rzyman, właściciel warszawskich kawiarni STOR oraz rzecznik prasowy Partii Zielonych, opowiadając, że są tacy, którzy wielorazowy, choć drogi kubek kupują co parę dni, a to przecież również generowanie śmieci. Nie kolekcjonujcie też wielorazowych, ślicznych kubeczków z sieciówek - to z kolei zwiększa ilość plastiku, one szybko się psują i zabawa zaczyna się od nowa.
2. Siatki na zakupy - czy ja w ogóle muszę o tym wspominać? Chyba tak, bo choć wszyscy nauczyliśmy się, że to obciach, to i tak zdarza nam się odpuścić. Wiec pamiętajmy: materiałowa torba zawsze w kieszeni lub torbie - tak na wszelki wypadek! Oczywiście problemem są tu takie małe torebki, do których ładujemy na przykład ziemniaki czy sałatę - one też się nie rozkładają i to następny krok: noszenie mniejszych wielorazowych (nawet plastikowych, ale wielorazowych) toreb, uszytych specjalnie z resztek woreczków, czy na przykład słoików na sypkie produkty (kasze, orzechy).
3. Mydło i szampon, a także odżywka do włosów lub balsam do ciała - właściwie wszystkie te produkty - nawet kupowane w wielkich opakowaniach - generują ogromne ilości plastikowych butelek. Ale w odróżnieniu od dajmy na to soków, można wybrać przynajmniej mydło w kostce. Nie mówiąc już o innych coraz popularniejszych kosmetykach, które zamiast w butli, przyjadą w papierku. Z Sylwią Majcher przetestowałyśmy szereg polskich mydlarni: nawet ich odżywki (a szczególnie od mydlarni Cztery Szpaki) dają radę! Są już nawet pasty do zębów w puszkach. A niektóre polskie firmy, jak na przykład Yope, stawiają na refill kosmetyków: czyli przychodzisz z butelką, a oni ją napełniają. Zdrowiej i taniej. No a zamiast żelu pod prysznic naprawdę warto użyć mydła.
4. Woda - wybór jest prosty: z kranu (można ją zawsze przefiltrować), we własnej butelce, najlepiej szklanej lub metalowej. Tu sprawa jest podobna, jak w przypadku kubków na kawę: im więcej ślicznych, wielorazowych plastikowych butelek na wodę kupicie i o nich zapomnicie, tym więcej śmieci wyprodukujecie. W restauracjach możecie poprosić o wodę z kranu, za którą nie powinniście płacić - to wasze prawo!
5. Szczoteczki do zębów - albo z plastiku, który powstał z odzysku, albo z bambusa. Przy czym te drugie... No właśnie, oczywiście, że bambus to roślina, ale w Azji raczej traktowana jako chwast. No i ślad węglowy, żeby je tu sprowadzić, jest faktem. Ale jeśli myślicie, że wasze inne szczoteczki zostały wyprodukowane parę kilometrów stąd, to się mylicie...
6. Patyczki do uszu - niech podniesie rękę ten, dla kogo są one - jak dla mnie - guilty pleasure (grzeszna przyjemność). Wiem, że nie powinnam ich używać, ale tak kocham wtykanie patyczka do ucha, że raz na jakiś czas to robię. A od kiedy wiem, jak straszne są te moje miniprzyjemności dla planety, robię to takimi z bawełny, drewienka lub papieru. I, prawdę mówiąc, raz na tydzień, już nie trzy razy dziennie.
7. Kanapki, czyli zużyta folia - aluminiowa lub plastikowa - na to plastikowy woreczek. Co prawda w pandemii kanapki do szkoły czy pracy nie są tak popularne, jednak gdy wrócimy już do normalności, warto pamiętać o torebkach na kanapki wielorazowego użytku (z wodoodpornym wnętrzem do umycia) lub o wynalazku naszych babć - woskowijkach. To kawałki materiału (zazwyczaj ze ścinków), które pokryte są woskiem, żywicą i olejem i które świetnie chronią żywność. Są też produkowane w większych płachtach tak, żeby można było nimi na przykład przykryć zupę czy lądującą w lodówce sałatkę. Więcej o nich:
8. Impreza - pisanie o imprezie w środku pandemii to raczej sposób na chandrę, ale kiedy już wrócą, pamiętajmy, że wszelakie plastikowe talerzyki da się zastąpić nawet papierowymi. Nie mówiąc już o polskim wynalazku, czyli otrębowych! No i koniecznie zastanówmy się, czy sto baloników nie da się zastąpić jedną girlandą. Co do słomek... Ekoaktywistka Areta Szpura powiedziała już na ich temat chyba wystarczająco dużo, ale jeśli nasze pociechy nadal wylewają na siebie większość soczku, można podać im rurkę z makaronu, bambusa albo metalu.
9. Podpaski - tak, tak one też są z plastiku! I też lądują w oceanie. Co można zrobić? Znaleźć te, które robione są z biodegradowalnych materiałów, skorzystać z bawełnianych tamponów, a najlepiej - nauczyć się korzystać z kubeczka menstruacyjnego, który co prawda wykonany jest z tworzywa sztucznego, ale będzie nam służył przez lata.
10. Ubrania - tak, w waszych bluzach czy skarpetkach też są tworzywa sztuczne. Warto się nad tym zastanowić, kupując kolejne lycrowe getry. Jak sprawdzić, co jest w składzie naszej bluzy czy sweterka? Przeczytać metkę. I, jeśli można, wybrać coś z naturalnych materiałów bez domieszek.
Czy to wszystko, co przedstawiłam powyżej, jest trudne do zaaplikowania? Niekoniecznie. Klasycznie - zachęcam do małych kroków. Sprawiają wielką satysfakcję.