Właściciele lokali na informacje o odmrażaniu branży gastronomicznej czekają jak na zbawienie. Kolejne konferencje rządowe nie przynoszą dobrych (a w zasadzie żadnych) wieści na temat otwierania knajp. W rozmowie z Radiem ZET o nadzieje dla branży zapytano Olgę Semeniuk, wiceminister rozwoju, pracy i technologii.
Branża gastronomiczna ledwo dyszy. Ogromną zmianą na korzyść restauracji byłaby możliwość ich otwarcia - z zachowaniem odpowiednich rygorów sanitarnych, jednak rząd nie zapowiada takich kroków w najbliższym czasie. Mimo to Semeniuk zdradziła, że trwają rozmowy na ten temat. Jak mówi, dopuszcza się możliwość otwarcia lokali, ale tylko z obsługą w ogródkach.
Patrzymy na możliwość otwierania ogródków, funkcjonowania na otwartej przestrzeni. Musimy uzbroić się w cierpliwość
- powiedziała w rozmowie.
Krytyczna sytuacja wielu lokali popycha właścicieli do podejmowania drastycznych kroków. Przedstawiciele Izby Gospodarczej Gastronomii Polskiej zapowiedzieli zbiorowy pozew przeciwko Skarbowi Państwa. Domagają się ponad miliarda złotych odszkodowania.
Wiceminister poproszona o komentarz na temat zapowiadanego pozwu, odpowiedziała wymijająco:
Tym, którzy chcą składać pozwy, przypominam, że rząd udziela pomocy przedsiębiorcom. 30 proc. środków w ramach tarczy finansowej i antykryzysowej przeznaczamy na gastronomię. Nie mam obaw co do tego pozwu. Sytuacja wydaje się pod kontrolą.
Restauratorzy jednak ze wspomnianej pomocy nie są zadowoleni. Od tygodni donoszą, że takie wsparcie rządu to jedynie kropla w morzu potrzeb. Taka pomoc nie jest w stanie zapewnić płynności finansowej lokalom, i tak nie wszyscy mogą z niej skorzystać. Dla porównania we Francji rząd wypłaca wszystkim pracownikom zamkniętych lokali dotacje w wysokości ponad 80 proc dotychczasowych wynagrodzeń. Więcej o tym:
Czy rząd umożliwi otwarcie lokali? Na tę decyzję zarówno restauratorzy, jak i goście muszą jeszcze poczekać.