Przypalony garnek najczęściej można odratować. A co z takim, któremu już nic nie pomoże? Korzystać czy wyrzucić?

Przypalone garnki to zmora. Nawet jeśli szybko zareagujemy i podejmiemy próbę doczyszczenia, bywa, że kończy się ona fiaskiem - a także zmęczonym przedramieniem i nieelegancką wiązanką pod nosem. A co z tymi, których nie da się doszorować? Czy można ich używać?

Spalenizna jakby zeszła, ale wewnątrz garnka pozostaje ciemny okrąg - znacie to? Czy taki permanentnie  przypalony garnek nadaje się jeszcze do użycia? Często takie egzemplarze można spotkać w kuchniach babć, choć oczywiście nie tylko tam. Czasem z przyzwyczajenia, czasem z oporu przed wyrzucaniem korzysta się z nich i... zwykle nic się nie dzieje. Ale może problem jest bardziej długofalowy?

Czy można korzystać z przypalonego garnka?

To, co powinno nas interesować, to kwestia uszkodzenia garnka. Naczynia są często zrobione z kilku warstw materiałów, by zapewnić najlepsze warunki gotowania czy smażenia potraw. Z zewnątrz powinny być maksymalnie trwałe, a w środku stanowić izolację pomiędzy jedzeniem a tworzywami, które nie powinny mieć z nim bezpośredniej styczności. Jeśli garnek w środku jest uszkodzony, istnieje ryzyko przedostawania się toksyn do potrawy. Dodatkowo w mikrouszkodzeniach wierzchniej warstwy dna garnka łatwo zagnieżdżają się kolejne resztki gotowanego jedzenia, które podczas następnych użyć palą się i uwalniają toksyczne substancje. Nie wspominamy już nawet o tym, że taką spaleniznę jeszcze trudniej doczyścić.

Pewnie słyszeliście, że naczynie z uszkodzoną powierzchnią teflonową lepiej wyrzucić. Jeśli przypalony garnek teflonowy próbowaliście szorować lub, co gorsza, drapać nożem lub metalową łopatką, najpewniej nadaje się już do wyrzucenia. Więcej o kwestii teflonu i jego uszkodzeń znajdziecie w osobnym artykule:

Stal nierdzewna, z której wykonanych jest sporo garnków uchodzi za bezpieczny materiał. Jest odporna na korozję i wysokie temperatury, a także nie przepuszcza toksyn do naszego jedzenia. I tu znów pojawia się kwestia dbania o tworzywo zawczasu. Użycie silnych detergentów lub mechaniczne szorowanie powierzchni może doprowadzić do mikrouszkodzeń, a te do przedostawania się niechcianych substancji do jedzenia.

Zobacz wideo Czyścimy akcesora kuchenne - sztućce, drewniane lyżki, deskę do krojenia i naczynia

Garnki emaliowane także powinno się domywać ze spalenizny w sposób przemyślany. Najprostszym jest użycie delikatnego detergentu, czyli płynu do mycia naczyń. Warto wymoczyć garnek w wodzie z jego dodatkiem. Po kilku godzinach spalenizna powinna dać się łatwo usunąć. Sprawdzi się też sól, woda z sodą czy rozkruszona i zalana wodą kostka do zmywarki. To, czego nie wolno robić z emaliowanymi garnkami, to - znów - szorowanie, które może je uszkodzić.

Najważniejszym jednak aspektem jest każdorazowe porządne doczyszczanie przypalonych resztek jedzenia - ale mając na uwadze właściwości danego materiału. Spalenizna jest szkodliwa dla zdrowia, niekiedy może prowadzić do poważnych zatruć. Jeśli podczas kolejnych użyć garnka będzie on niedomyty, niechciane substancje będą przenikać do jedzenia. Macie garnki, z których nie schodzi spalenizna i resztki jedzenia? Lepiej je wyrzućcie.

Bezpieczeństwo na pierwszym miejscu

Pamiętajmy jednak, że to, że "brat szwagra od lat gotuje w przypalonym garnku i żyje" nie oznacza, że każdy organizm będzie reagował podobnie. Stałe podtruwanie się niewielkimi ilościami toksyn, które dostają się do jedzenia podczas gotowania może nie mieć efektów teraz, lecz za jakiś czas. Substancje, które wydobywają się ze spalonego jedzenia - takie jak akrylamid w przypadku produktów mącznych oraz wielopierścieniowe węglowodory aromatyczne (PAH) i heterocykliczne aminy aromatyczne (HCA) w przypadku mięs - uznawane są jako potencjalnie rakotwórcze.

Jeśli więc mamy jakiekolwiek wątpliwości co do bezpieczeństwa przyborów kuchennych, lepiej się ich pozbyć. A tymczasem dbajmy o nasze naczynia, żeby służyły jak najdłużej i nie stawiały nas przed dylematem, czy naprawdę ten nowy garnek trzeba już wyrzucić.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.