Ser kupiliście stosunkowo niedawno, otworzyliście opakowanie kilka dni temu, dziś wyciągacie kostkę, a tam masa białych plamek. Znacie to? Pierwsza myśl: "o nie, pleśń!". I ser leci do kosza. O ile takie zachowanie raczej się pochwala, bo zjedzenie zepsutego pożywienia zwykle nie kończy się dobrze, o tyle czasem warto się na chwilę wstrzymać. Okazuje się, że białe plamki na parmezanie czy grana padano to niekoniecznie oznaka zepsucia.
Ciekawostka: Na Sardynii jada się bardzo nietypowy rodzaj sera. Co prawda nie spleśniałego, lecz... zgniłego. A w tym procesie pomagają niewielkie stworzonka. W tym regionie to prawdziwy rarytas. Więcej o tym:
Białe plamy na twardym serze typu parmezan mogą być kryształkami tyrozyny lub mleczanu wapnia, które wytrącają się w procesie dojrzewania. Są całkowicie naturalnym zjawiskiem. Ta pierwsza substancja to aminokwas, który występuje naturalnie w serze. Druga zaś to popularny dodatek do wyrobów o oznaczeniu E327, należący do grupy przeciwutleniaczy i regulatorów kwasowości. Jeśli plamki/kryształki występują na całej powierzchni sera, czyli także w środku - najpewniej to właśnie z nimi mamy do czynienia.
Ta zwykle występuje w postaci okrągłych, niebieskich lub białych plamek. Jeśli się im przyjrzycie, dostrzeżecie także niewielkie "włoski". Pleśń ma też charakterystyczny zapach, a jeżeli przez przypadek zdarzy się wam ją zjeść, zdecydowanie poczujecie, że coś jest nie tak. Czy taki ser nadaje się całkowicie do wyrzucenia? Okazuje się, że niekoniecznie. Więcej o tym, co zrobić z pleśnią na serze, znajdziecie w osobnym artykule:
Pamiętajcie, że jeśli pojawią się jakiekolwiek wątpliwości, najlepiej po prostu pozbyć się trefnego kawałka sera. Lepiej wyrzucić kilka złotych, niż się rozchorować i wydać znacznie więcej na leczenie.