Stoisz w kolejce, potem jesz na akord. Dzielisz się na instagramie i narzekasz na kalorie

Wariujemy na ich punkcie raz w roku - i to nawet ci, którzy tak naprawdę deklarują, że pączków nie lubią i poza tłustym czwartkiem (tak jak dla mnie!) mogłyby dla nich nie istnieć. Na ten jeden dzień zamieniamy się jednak w cukierniczych myśliwych i tropimy - gdzie najlepsze? A potem już tylko stoimy w kolejce i wchłaniamy na sztuki, przechwalając się w mediach społecznościowych, jak bardzo nie możemy się ruszyć. Ja zjadłam już pięć, a ty?

Więcej o tłustym czwartku przeczytasz na Gazeta.pl.

Zacznijmy może od tego, co w tym roku najmodniejsze... Bo choć tradycyjny pączek w naszym sercu forever, to jednak bywa, że tego dnia dajemy się skusić na jakąś tłustą (lub mniej tłustą!) celebrującą karnawał wariację. O ile w latach ubiegłych były to np. pączki wegańskie czy luksusowa wersja doughnuts, którą np. w najwyższej formie doskonałości proponuje warszawski MOD, to w tym roku mają szansę dwa produkty, które pogrywają sobie z mitycznymi 244 kaloriami per pączek.

Jeden to wszelkiego rodzaju drożdżowe bułeczki, które nadziewane są dodatkowo bitą śmietaną. W krakowskim Onuts (nowe miejsce azjatyckiego właściciela) są to po prostu Pacmany, czyli "buzia" pączka wypełniona jest bitą śmietaną, z kolei w Kaffe Bageri Stockholm (również w Krakowie), które słynie ze swoich zawijanych bułeczek z cynamonem, w lutym znów pojawiły się klasyczne szwedzkie semlor.

 
 

To totalny orgazm: bułeczka wypełniona po brzegi marcepanem i kremową śmietanką – idealny zamiennik dla tradycyjnego pączka, podbijający kaloryczność. Choć pieczony, nie smażony, więc może to jakoś pomaga?

Na pewno, bo kolejny trend to właśnie pączki pieczone. Skosztowałam tych z Bun Bakery Kraków, które w środku mają domową, robioną przez cudownych właścicieli konfiturę i dają radę.

 

Zęby ostrzę sobie jednak (a raczej robię kilometry i planuję trening po...) na te, które wypieka piekarnia. Miejska na Kalwaryjskiej w Krakowie daje pieczone pączki i to wegańskie. A smaki maja wyborne (i przepięknie wyglądają!): pistacja (krem pistacjowy, cukier pistacjowy), malina z różą (domowa konfitura, mleczny lukier), orzech i czekolada (z kremem, oblane czekoladą), szampańskie (z kremem i lukrem truskawkowym).

 

Co to jest pączek i jak się go robi? 

Czy formalnie są to pączki? No nie, ale kto by tam zwracał uwagę...? Może warto więc w tym miejscu wytłumaczyć, czym właściwie jest ów tradycyjny pączek, o którym już wspomniałam. Ta lekko spłaszczona kulka drożdżowego ciasta jest słodyczą smażoną na głębokim tłuszczu na kolor ciemno lub jasnozłoty, z charakterystyczną "obrączką" tam, gdzie tłuszcz na wypływającym na powierzchnię pączku nie sięga.

Nadziewany jest zgodnie z tradycją albo powidłem, albo konfiturą czy dżemem z płatków dzikiej róży. Aktualnie do środka wkłada się budyń, likiery, czekoladę, kremy... Ale też czyni się to po usmażeniu, co niezgodne jest ze sztuką robienia pączków! Glazuruje się go lukrem lub posypuje cukrem pudrem. Liczba kalorii - ze względu na dobór dodatków i sposób smażenia (wchłonie tłuszcz czy nie?) - oczywiście może rosnąć.

 

Żeby podejrzeć, jak robi się prawdziwe pączki, zawsze chodzę do cukierni Starowicz na krakowskim Kazimierzu. Tam unaoczniam sobie, że robienie pączków to proces pracochłonny i wymagający doświadczenia.

 

Po pierwsze ciasto wyrasta dwa razy (raz około 1-1,5 godziny i drugi 30-45 minut), po drugie wycinanie, nadziewanie i smażenie to nie tylko czas, lecz także konkretne umiejętności.

Nie jest to więc ciasteczko, które można sobie "trzasnąć" od niechcenia, zwłaszcza że przy pączkach cały dom pachnie smażeniną. Nie opłaca się też zrobić małych ilości, bo po pierwsze pączki je się na rekord, po drugie - odpalanie tak pracochłonnego procesu po prostu się nam nie zwróci!

Dlatego też tak popularne są cukiernie, które je robią, a te, które robią to dobrze lub mistrzowsko - są popularne jeszcze bardziej. Czym się to mierzy? Wiadomo: tym, że u Starowiczów nie śpią ze trzy noce... A potem długością kolejki.

Pączki to samo dobro 

Jednak smażąc pączki i jedząc pączki, można nie tylko przytyć, lecz także... pomóc. Jedną akcję organizują krakowskie kawiarnie: nazywa się "Pączkujmy dobro". W tłusty czwartek na barach krakowskich lokali (Klub Re, The Trust, Hevre, Neon, Entropia, Sababa, Skwer) znajdziecie domowo upieczone pączki.

Pączkujmy dobro!Pączkujmy dobro! mat. organizatora

Możecie za nie zostawić dowolną kwotę. Cały dochód z ich sprzedaży zostanie przekazany na zakup protezy dla pana Pawła, który 30 lat temu stracił prawą rękę. - Sąsiadki pana Pawła będą wypiekać pączki, pieką barmanki naszych klubów i zaprzyjaźnione z nami rodziny - pisze Iza Chyłek z Hevre.

Nela Woźniak z krakowskiego Hevre będzie smażyć oponki z twarogiem na roślinnym olejuNela Woźniak z krakowskiego Hevre będzie smażyć oponki z twarogiem na roślinnym oleju mat. prasowe Hevre

Drugą akcję - tę najsłynniejszą pod Wawelem - robi królowa kakowskiej gastronomii (a jest ich parę) Marta Bradshaw. - To już nasza Siódma Pącznica! Jest taki dzień w roku, w którym wszystkie diety idą w niepamięć i nawet najwięksi fani zdrowego odżywiania robią wyjątek - śmieje się Marta. - O czym mowa? Oczywiście o tłustym czwartku! Wraz z wychowankami Parkowej 12, czyli Specjalistycznej Placówki Opiekuńczo-Wychowawczej, usmażymy dla was pączki, ale w zanadrzu jest coś jeszcze - tajemniczo dodaje Marta.

Pączek Marty BradshawPączek Marty Bradshaw fot. archiwum prywatne

W ostatnich latach Marta, Konrad, Mira, Grażynka, Kasia, Maśka, Klaudia i Verushka przez całą noc przygotowywali po 1300 pączków - czyli wiele słodkich pudełek, w środku których było osiem (lub więcej!), pysznych, jeszcze ciepłych ciastek.

Pączkowanie. W niebieskim fartuchu Marta BradshawPączkowanie. W niebieskim fartuchu Marta Bradshaw fot. mat. prasowe

- Zamawiając pudełko w ramach naszej akcji, sprawiałeś/łaś, że na wiosnę powstawał wspaniały ogród warzywny i dzieciaki wyjechały na wycieczkę z okazji Dnia Dziecka - opowiada Marta, głównodowodząca akcją. - Jak to wygląda w tym roku? Powtarzamy akcję, która świetnie się sprawdziła w poprzednich latach. W zeszłym roku, przez obostrzenia związane z COVID-19, usmażyliśmy pączki tylko dla wychowanków placówek. W tym roku pączki będzie smażyć 15 wolontariuszy - kucharzy - razem z wychowankami Parkowej 12. Zbieramy na bardzo ważny cel! Chcielibyśmy powiększyć ogród warzywny założony w zeszłym roku, planujemy też posadzić sad z prawdziwego zdarzenia dla młodzieży z tej właśnie placówki. 

Marta Bradshaw podczas PączkowaniaMarta Bradshaw podczas Pączkowania fot. archiwum prywatne

Pączkowe ciekawostki 

No dobrze, to jeszcze przypomnijmy na koniec, żebyście mieli o czym pogadać między kęsami puszystego (oby!) ciasta: 

  • o to, czym się wyróżnia dobry pączek, najlepiej zapytać wasze babcie i prababcie (a może równościowo dodamy i dziadków?). Pewnie pokażą wam test "wracania" (czyli naciśnięte ciastko wraca do pierwotnego kształtu), sprawdzą jakość nadzienia i to, czy pączek ma ("nie daj Boże!") dziurę z boku czy pod spodem - czyli został nadziany już po usmażeniu. Powąchają (jakość tłuszczu), sprawdzą kolor (zasada Rynkowskiego, że "dziewczyny lubią brąz", się tu sprawdzi) i mityczną obrączkę (tu wyjątkowo interesują nas "żonaci" i "zamężne"!). Już nie będę się rozwodzić co do jakości lukru (bo są i ci, co uznają tylko z cukrem pudrem).

Pączkoburger z restauracji Cool CatPączkoburger z restauracji Cool Cat fot. facebook restauracji Cool Cat

  • "Tłusty czwartek jest elementem znacznie szerszego zjawiska - schyłku karnawału, dni zabaw i tańców, charakterystycznych nie tylko dla kultury polskiej, lecz całej przechodzącej do postu kultury chrześcijańskiej - od Wenecji po Rio de Janeiro" - pisze historyk z Instytutu Historii Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach dr. Jacek Kurek. Tłuste się kończyło, nastawał post. Ale pierwsze pączki były nie tylko tłuste, lecz także nadziane mięsem! Tę tradycję nadal podtrzymuje np. Magda Gessler, która dla jednego z miejsc w "Kuchennych rewolucjach" zaproponowała pączki z wątróbką (wyborne!). W zeszłym roku mozna było podobno zjeść burgera w pączku w stołecznym Cool Cat, a "pączikena" proponuje Kura na Nowolipkach.

Pącziken z Kury na NowolipkachPącziken z Kury na Nowolipkach fot. facebook restauracji Kura

I na koniec statystyka: Polak zje dziś średnio dwa i pół pączka. Wszyscy razem pochłoniemy ich około 100 milionów. Imponujące, prawda? 

Więcej o: