Już w czasie tegorocznego długiego weekendu majowego w mediach oraz w serwisach społecznościowych opisywane były liczne przykłady paragonów, które pokazywały rosnące ceny w restauracjach i innych lokalach gastronomicznych, a także w sklepach. Wszystko wskazuje na to, że również tegoroczne wakacje nad polskim morzem nie będą należały do najtańszych.
Przeczytaj więcej na stronie głównej Gazeta.pl.
Większość punktów gastronomicznych w nadmorskich miejscowościach od ubiegłego sezonu podwyższyła ceny swoich usług. Jest to spowodowane rosnącymi kosztami utrzymania lokalu, a także półproduktów, z których przygotowuje się lody czy gofry. W większości miejsc wręcz normą stała się już cena sześciu złotych za gałkę lodów, nierzadko można natrafić na gofry, które kosztują 20 zł lub więcej. Jeden z turystów wysłał serwisowi wszczecinie.pl zdjęcie paragonu z lodziarni w Międzyzdrojach. Wynika z niego, że gałka lodów kosztowała tam osiem złotych.
Mama, tata, dwójka dzieci. Każdy po dwie gałki i mamy 64 złote. Kogo na to stać?
- pyta w przesłanej wiadomości.
Według Anity Gałek, ekspertki ds. handlu i trenerki biznesu, z którą rozmawiał dziennikarz wszczecinie.pl, średni wzrost cen to 15 proc. i składa się na niego wzrost cen surowców, inflacja, a także wzrost kosztów pracowniczych.
Aby uniknąć nieprzyjemności spowodowanych "paragonami grozy", Anita Gałek radzi wybierać miejsca mniej oblegane. Jest wówczas szansa, że tam ceny będą przystępniejsze dla klienta.
Hanna Mojsiuk, Prezes Północnej Izby Gospodarczej w Szczecinie, w rozmowie z serwisem zauważa, że "paradoksalnie im głośniej mówimy o wzroście cen, tym mocniej napędzana jest spirala, która zniechęca do wakacyjnych wyjazdów". Apeluje do przedsiębiorców, aby byli racjonalni, ponieważ nieuzasadnione podbijanie cen niektórych produktów jest uznawane przez Izbę za nieetyczne. Uważa, że paragony grozy to wyjątki i że nie jest to przykład, który reprezentuje całą gastronomię.