Beata Kempa zachwyca się "polskim jedzeniem" na Orlenie. "Już niebawem gwiazdka Michelin"

Nie cichną echa afery paliwowej na Orlenie. Koszt benzyny pod podwyżce VAT nie zmienił się, co oznacza, że koncern pod koniec 2022 roku sprzedawał paliwo po zawyżonej cenie. Zwróciły na to uwagę i media, i opozycja. Obóz rządzący zaczął więc bronić Daniela Obajtka, prezesa Orlenu. Beata Kempa postanowiła na przykład pochwalić "obłędne polskie jedzenie" sprzedawane na stacjach Orlenu.

"Kochanie, mam dziś ochotę na dobre polskie jedzenie, gdzie zjemy?", "Może na Orlenie?" - nie powiedziała nigdy żadna polska rodzina. No chyba że europosłanka Beata Kempa, która zachwala polskie jedzenie ze stacji, nazywając je "obłędnym".

Możliwości są dwie: albo nigdy nie miała do czynienia z naprawdę dobrą polską kuchnią (współczuję), albo jej słowa wpisują się w zarządzoną z góry strategię obrony Daniela Obajtka za wszelką cenę, o czym pisaliśmy w poniższym artykule:

Wirtualna Polska ustaliła, że politycy PiS - na każdym szczeblu - mają dodatkowe zadanie. Obronić Daniela Obajtka, który jest atakowany przez opozycję za to, że zarządzany przez niego koncern PKN Orlen miał w ostatnich tygodniach 2022 roku zawyżać ceny benzyny. Beata Kempa co prawda należy do Solidarnej Polski, nie do PiS, jednak jej tweet zdaje się pokazywać, że obrona Obajtka wykracza nawet poza pisowskie kręgi.

Gwiazdka Michelin dla Orlenu

Na dodatek jest kuriozalny. Nie umknęło to uwadze Make Life Harder - satyrycznego profilu na Instagramie, który obserwuje ponad milion osób. Twórcy wstawili post Kempy na stories i opatrzyli go jakże trafnym komentarzem:

Jedzenie tak obłędne, że Orlen już niebawem z gwiazdką Michelina.
embed

źródło: Make Life Harder

Na stories Make Life Harder odpowiedział żartobliwie też jeden z obserwatorów:

O tak, hot dog z parówką lub kiełbasą i sosem tak, jak robił mój świętej pamięci Dziadziuś oraz tradycyjne, od zawsze kojarzące się z rodzinną Wigilią nuggetsy z frytkami... Albo klasyczna polska muffina (poznańska, wiadomix!) z szynką i serem...
embed


Źródło: Make Life Harder

Żeby jednak być fair, sprawdziłam menu Stop Cafe, które serwuje jedzenie na stacjach koncernu zarządzanego przez Obajtka. Są w nim: napoje, dania i przekąski oraz słodkie przekąski. Wśród przekąsek znajdziemy między innymi: hot dogi, burgery, nuggetsy, pizzę czy frytki. Obok nich są też jednak np. kajzerki - niby mocno kojarzące się z każdą polską piekarnią, ale tak naprawdę sposób ich wypieku i kształt opracowali wiedeńscy piekarze. 

Nie najlepiej wygląda też polska reprezentacja wśród słodkich przekąsek. Orlen oferuje m.in.: muffiny, cookiesy, brownie czy croissanty. Na liście widnieje co prawda też sękacz królewski, jednak jego pochodzenie nie jest do końca jasne - choć cieszy się dużą popularnością w Polsce, to jednak najprawdopodobniej wywodzi się z kuchni niemieckiej. 

Honoru polskiej kuchni broni sekcja obiadowa. Do wyboru mamy kilka zup, m.in. pomidorową, żurek, krupnik czy ogórkową, pierogi - z mięsem i z kurkami - a także bigos tradycyjny, gołąbki z ziemniakami czy kotlety mielone.

Kierowca i tak wybierze hot doga

Niezależnie jednak od tego, jak dużo by polskich potraw w menu Orlenu nie było, i tak kierowcy zazwyczaj zatrzymują się tam na szybką przekąskę w postaci hot doga. Sam koncern chwalił się tym w 2019 roku.

439 milionów sprzedanych hot-dogów. 850 kombinacji smakowych, w tym wersje wege. Niekwestionowany numer 1 w badaniach preferencji klientów.

Orlen na oficjalnej stronie zapewnia, że "łączy lokalne tradycje kulinarne z międzynarodowymi inspiracjami" oraz że tworzy przekąski "z najświeższych składników od polskich, regionalnych producentów". Jeżeli tak - tylko pogratulować, że firma wspiera polskich rolników. Zresztą według badań Kantar, na które powołuje się Orlen, Polacy tego oczekują - "75 proc. uważa, że krajowi potentaci, tacy jak PKN Orlen, powinni aktywnie angażować się we wsparcie polskich producentów".

Beata Kempa natomiast, skoro tak leży jej na sercu dobro polskiej kuchni, mogłaby wziąć przykład z hołubionego Orlenu i spożytkować energię na wsparcie polskich przedsiębiorców np. przez próbę ratowania upadających lokali gastronomicznych, które często istniały od kilkudziesięciu lat, a wykończyły je galopująca inflacja i gigantyczne rachunki za prąd. Drobni przedsiębiorcy widać nie są jednak dla rządu tak ważni jak ogromny państwowy koncern. Mimo że często to właśnie oni promują dobrą polską kuchnię.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.