Więcej o pączkach przeczytacie na stronie głównej Gazeta.pl.
Pączki kupiłam w cukierni Słodki Słony, którą założyła Magda Gessler, a teraz właścicielką jest jej córka Lara. Wnętrze lokalu przypomina mi nieco starą herbaciarnię, jest kolorowe i pełne przepychu. Byłam tam 15 lutego, czyli dzień po walentynkach, załapałam się więc jeszcze na walentynkowe dekoracje. Z jednej strony muszę przyznać, że taki wystrój ma w sobie pewną przytulność i dobrze współgra ze sprzedawanymi tam deserami, z drugiej jednak wydał mi się przytłaczający.
Nie przyszłam tam jednak oceniać wnętrza, a to, co najważniejsze, czyli pączki, które 16 lutego mają swoje święto. Generalnie w ofercie cukierni są cztery rodzaje:
Niestety w czasie mojej wizyty dostępne były tylko pączki z różą, pozostałe jeszcze się smażyły. Wzięłam je więc, bo w końcu to najbardziej tradycyjne nadzienie. Do tego wierzch pączka polany był lukrem i obficie posypany skórką pomarańczową, więc wyglądał w 100 procentach klasycznie. Kupiłam pięć i zabrałam je do redakcji na wspólne testowanie z pozostałymi redaktorkami.
Jak zapewne wiecie, jeden pączek w Słodkim Słonym kosztuje 18 zł. Za same pączki zapłaciłam łącznie 90 zł. Poprosiłam też o doliczenie torby, która kosztowała 6 zł. Nieco taniej, bo za 15 zł, można kupić pączki w innym lokalu restauratorki - U Fukiera. Czy faktycznie te z cukierni są warte swojej ceny?
Test rozpoczęłyśmy od oceny wyglądu. Jak już wspominałam, pączki były polane lukrem i szczodrze obsypane skórką pomarańczową. Ci, którzy lubią jej smak, powinni być zadowoleni. Nie każdemu jednak przypadnie to do gustu. "Trochę przesadzili z tą skórką" - oceniła Natalia, redaktorka Kobieta Gazeta.pl.
Następnie pączki przekroiłyśmy, żeby zobaczyć, jak prezentują się w środku. Wszystkie byłyśmy rozczarowane ilością nadzienia. Niedawno miałyśmy okazję spróbować pączków ze Słodkiego Słonego z malinami (ich smak przypominał smak lata!) i z powidłami, i z tamtych nadzienie aż wyciekało. Tutaj było raczej biednie. "No nie, to chyba jakiś żart?" - skomentowała Aga, którą możecie kojarzyć z naszych hapsowych testów. Konfitury różanej nie było szczególnie dużo w porównaniu z tym, co miały w sobie pączki z malinami, choć w smaku była bardzo dobra. Zapach też był zachęcający, nie do pomylenia z żadnym innym.
Pączek był też mięciutki w środku. Miał również jasną obwódkę wokół. Lara Gessler niedawno tłumaczyła nam, dlaczego jej obecność jest ważna:
Żadna z nas nie stwierdziła, że pączek jest niedobry. Bo nie był. Jednak po pączku, który kosztuje aż 18 zł, spodziewałyśmy się zdecydowanie więcej. "Dałabym za niego najwyżej 6 zł" - oceniła Natalia. Zwłaszcza że był to pączek ze standardową różą. Te z malinami i z powidłami faktycznie bardziej się bronią i prędzej bym się zgodziła, że można raz w roku wydać na nie 18 zł.
Ceny w lokalach Magdy Gessler od lat wzbudzają ożywione dyskusje. Restauratorka tłumaczyła kiedyś w rozmowie z Plejadą, czym są podyktowane:
Kilogram mrożonych malin kosztuje 30 zł. Mrożonych, a nie świeżych. A nasze ciasta są ze świeżych owoców, wszystko robione jest tego samego dnia, nic nie jest odgrzewane. Wszystkie produkty są sprowadzane od najlepszych dostawców, używamy wiejskich jaj, mąki z młyna, prawdziwego smalcu, na którym smażymy pączki.
Do tego oczywiście trzeba doliczyć też inflację, pensje pracowników, koszty utrzymania lokalu, transport produktów. To dotyczy jednak wszystkich lokali gastronomicznych, a wiemy przecież, że są cukiernie, które też stawiają na dobrej jakości produkty i mimo to pączki są tam tańsze. Opinię najlepiej wyrobić sobie samodzielnie, a pączki kupić w takim miejscu, w którym produkty najbardziej odpowiadają nam pod kątem smaku i ceny.