Więcej nowości znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
Firma słynie z niekonwencjonalnego podejścia do mięsa. Jej przedstawiciele przekonują, że zależy im na takiej produkcji, która będzie odbywała się bez uboju zwierząt i będzie miała mniejszy wpływ na klimat i środowisko naturalne niż tradycyjne hodowle. W tym celu pobrali komórki wymarłego mamuta i stworzyli z nich klopsik.
Dlaczego zdecydowali się akurat na mamuta? W rozmowie z serwisem "The Guardian" wyjaśnia to Tim Noakesmith, który jest założycielem Vow.
Wybraliśmy mamuta włochatego, ponieważ jest symbolem utraty bioróżnorodności i zmian klimatu. Uważa się, że do jego wyginięcia przyczyniły się polowania oraz ocieplenie po ostatniej epoce lodowcowej.
Sam pomysł na to, by stworzyć mięso ze zwierzęcia, które wyginęło, zrodził się w głowie Basa Korstena z agencji kreatywnej Wunderman Thompson. Celem projektu jest rozpoczęcie dyskusji o tym, jak jemy i jak może wyglądać jedzenie przyszłości.
Jak wyglądał sam proces tworzenia mamuciego klopsa? Firma współpracowała przy tym z prof. Ernstem Wolvetangiem z Australijskiego Instytutu Bioinżynierii na Uniwersytecie w Queensland. Zespół naukowców pobrał z DNA mioglobinę (rodzaj białka mięśniowego) i uzupełnił brakujące sekwencje DNA słonia. Następnie sekwencja została umieszczona w mioblastach owcy (mioblasty to młode komórki mięśniowe zdolne do rozmnażania się), żeby tam replikowały, aż do osiągnięcia 20 miliardów komórek.
"To było absurdalnie łatwe i szybkie. Zrobiliśmy to w kilka tygodni" - powiedział profesor. Na początku badacze chcieli stworzyć mięso z DNA ptaków dodo, ale sekwencje, których by potrzebowali, nie istnieją.
Klopsika jeszcze nikt nie próbował. Naukowcy nie wiedzą, jak ludzki organizm na takie mięso zareaguje. Badacz przyznał, że rozumie ludzi, którzy mogą podchodzić sceptycznie do tego wynalazku, bo jest to coś "nowego i dziwnego".
Jednak z ekologicznego i etycznego punktu widzenia uważam, że hodowanie mięsa w ten sposób ma sens.
Ma to związek m.in. z produkcją wołowiny na dużą skalę, która stanowi obciążenie dla klimatu. Na mięso uprawiane w taki sposób, jak robi to Vow, zużywa się znacznie mniej wody i ziemi, nie produkuje się też metanu. Ponadto firma zapewnia, że korzysta z energii ze źródeł odnawialnych.
Jak czytamy w serwisie "The Guardian", Vow nie zamierza poprzestać na mamutach. Chce mieszać gatunki i dopasowywać je między sobą, by stworzyć nowe rodzaje mięsa. Bada potencjał już ponad 50, w tym m.in. alpak, krokodyli, kangurów czy pawi. Pierwszym mięsem, wyhodowanym w ten sposób, będzie japońska przepiórka, która ma trafić do restauracji w Singapurze jeszcze w tym roku.
Źródło: The Guardian