Sprzedaż chleba na kromki okazała się wcale nie być nowym pomysłem - kupowało się tak już przed wojną. Później sposób ten stracił na popularności, jednak być może wkrótce znów stanie się normalnością, jak w jednej z piekarni w Przemyślu. Ekspedientka tłumaczy, skąd wziął się pomysł na sprzedawanie chleba na kromki.
Zdjęciem z piekarni w Przemyślu podzieliła się pani Anna, która dostała je od swojej koleżanki. Obie były wyraźnie zaniepokojone, że drożyzna zaszła aż tak daleko. Jak czytamy we wpisie pod zdjęciem na Facebooku:
Dostałam właśnie od koleżanki zdjęcie z komentarzem "Pamiętam, że kiedyś za ciężkich czasów można było kupić ćwiartkę najmniej"
Zupełnie inne podejście widzimy wśród komentujących post - jak się okazuje, praktyka zyskuje już na popularności w większych miastach i za granicą. Wiele osób zwraca uwagę, że dzięki temu marnuje się mniej jedzenia.
U mnie i w Niemczech i w Austrii można kupić chleb na wagę już pokrojony... W Warszawie też są takie możliwości
Dobre rozwiązanie dla osób samotnych i tych, którzy codziennie lubią chodzić do sklepu. Swoja droga tyle marnuje się pieczywa, że to jest i oszczędne i ekonomiczne
To chleb tzw. z metra. Jest bardzo długi i od dawna sprzedawano go na kromki. Swoją drogą jest bardzo dobry, polecam
Redakcja rzeszowskiej "Wyborczej" skontaktowała się z ekspedientką wspomnianej w poście piekarni. Jak wytłumaczyła, "chleb familijny" kosztuje 6,3 zł za kilogram, zatem kromkę trzeba zapłacić około 37-40 gr.
Wśród naszych klientów jest dużo osób samotnych, którym pół chleba wystarcza na tydzień. Kupowanie większej ilości pieczywa to dla nich także finansowo bez sensu, bo wiadomo, jak wysokie są opłaty i koszty utrzymania
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.