Więcej najnowszych treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
Zdjęcie truskawek na fanpage'u Kobieta w Sadzie zostało zrobione 25 kwietnia w Warszawie i opublikowane tego samego dnia. Widać na nim, że za kilogram owoców trzeba zapłacić aż 44 zł. Komentujący nie wierzyli własnym oczom.
Kto kupi za taką cenę truskawki?
Matko kochana.
A wczoraj widziałam po 19...
- pisali pod postem.
Mało tego, truskawki zostały opisane jako polskie, co wzbudziło nie mniejsze kontrowersje niż ich cena. Nie wszyscy komentujący byli bowiem przekonani, czy to faktycznie krajowe owoce.
Jak patrzę na tę truskawkę, to ona nie jest polska. Na polską chyba za wcześnie.
To nie jest polska truskawka. Nie dajcie się nabić w butelkę. Nasze będą za minimum dwa tygodnie.
Nie każdy jednak zgadzał się z powątpiewającymi. Parę osób zwróciło uwagę, że dostępne są już polskie truskawki szklarniowe. Gruntowe rzeczywiście pojawiają się później. Jeden z użytkowników uspokajał również, że gdy sezon się rozkręci, to ceny znacznie spadną. Zwykle tak jest, ponieważ podaż owoców jest wówczas większa niż na samym początku.
Serwis sadyogrody.pl również 25 kwietnia opublikował tekst z wykazem cen polskich truskawek w hurcie. W artykule czytamy, że tegoroczny sezon truskawkowy jest nieco opóźniony z powodu pogody i w tym tygodniu można kupić krajowe owoce w niewielkich ilościach.
Na warszawskiej giełdzie Bronisze kosztują od 30 do 33 zł/kg. W Poznaniu jest drożej - tam za 500 g tych owoców zapłacimy od 18 do 20 zł, co daje od 36 do 40 zł za kilogram. Z kolei w Kaliszu kilogram kosztuje ok. 25-30 zł. Ceny są zatem bardzo podobne do zeszłorocznych w analogicznym okresie.
Skąd jednak możemy mieć pewność, że truskawki, które kupujemy, są polskie? Przede wszystkim istnieje obowiązek informowania o kraju pochodzenia. Powinien być podany na opakowaniu czy tabliczce, można też pytać sprzedawcę. Może się jednak zdarzyć, że sprzedawca nie wie. Czasem możemy też trafić na osobę nieuczciwą. Jeżeli więc mamy wątpliwości, to powinniśmy się truskawce przyjrzeć. Różnice potrafią być jednak bardzo subtelne. Michał Malicki ze Stowarzyszenia Plantatorów Truskawek w rozmowie z serwisem stronakuchni.pl mówi, żeby w pierwszej kolejności zwracać uwagę na opakowanie.
Nasza truskawka oferowana jest w standardowych, dwukilogramowych łubiankach bądź w mniejszych opakowaniach, np. jednokilogramowych, papierowych lub drewnianych łubiankach albo jeszcze mniejszych plastikowych opakowaniach.
Zagraniczne owoce przyjeżdżają zwykle w skrzynkach o wadze 3 lub 4 kg i układane są tam warstwami. Jeśli tak są sprzedawane, to jest szansa, że to truskawki z importu.
Dużo trudniej jest rozpoznać pochodzenie truskawek po wyglądzie. Malicki zaznacza, że odmiany z Maroko czy z Hiszpanii są bardzo podobne do polskich. Są jednak pewne detale, które mogą nam pomóc odróżnić owoce. Pierwszy z nich to szypułka, która u polskich truskawek powinna być zielona, nawodniona i wyglądać atrakcyjnie. To dzięki temu, że owoce są zrywane rano i od razu trafiają do klientów.
Towar zagraniczny rwany jest kilka dni wcześniej. Transportowany w warunkach chłodniczych i przy schładzaniu dochodzi do wysuszenia
- tłumaczy. Szypułka takiej truskawki będzie wówczas opadnięta. Owoce zagraniczne w transporcie mogą też się poobijać i poodgniatać. Zwłaszcza te, które leżą na samym dole.
Jeżeli ktoś chce kupić truskawki taniej, powinien jeszcze zaczekać. W szczycie sezonu owoców będzie więcej, zatem ich ceny powinny spaść. Będą też smaczniejsze, bo do sklepów i na targowiska trafią polskie truskawki gruntowe, a to właśnie na nie wszyscy tak bardzo czekamy.