Wraz z dziećmi chciała zjeść obiad w restauracji. "Powiedzieli, że nie możemy wejść do środka"

Pewna kobieta udała się do jednej z restauracji w Teksasie wraz ze swoją mamą i dziećmi. Jak sama przyznaje, odwiedzała to miejsce od 15 lat, jednak to, co spotkało ją tym razem, sprawiło, że była w szoku. Rodzina, która planowała zjeść wspólny obiad, została wyproszona z lokalu.
Zobacz wideo Kaucje za opakowania na wynos w restauracjach? „W Niemczech się nad tym pracuje"

Do nietypowej sytuacji doszło w mieście Seguin w Teksasie. Selena Palomares opowiedziała jak, chcąc zjeść obiad w rodzinnym gronie, została wyproszona, ponieważ przyszła do lokalu z dziećmi. Nie ukrywała zdziwienia, ponieważ nie była to pierwsza wizyta w lokalnej restauracji

Mieli zjeść tacos, ale obsługa zabroniła im wejść

Kobieta opisała niezręczną sytuację w mediach społecznościowych. Kiedy wraz z mamą i dwójką małych dzieci zdecydowała, że pójdą na "najlepsze tacos w mieście", nie spodziewała się, że tym razem nie zostanie obsłużona. 

Jak relacjonuje Selena, jej mama zaczęła ustawiać krzesełka i przygotowywać stolik, aby wszystkim było wygodnie. Chwilę później na miejscu pojawiła się ona z dwójką maluchów. Jednak, gdy przekroczyła próg lokalu, usłyszała od mamy, że obsługa restauracji Tex Mex nie pozwala im wejść, ponieważ nie chce mieć bałaganu

Chodziło o zachowanie dzieci. Jak informuje portal scarymommy.com, zdaniem personelu dzieci są wyjątkowo niechlujne, a rodzice po nich nie sprzątają. Dlatego restauracja nie chce obsługiwać tego typu klientów. Kobieta przyznała, że poczuła się wyjątkowo niekomfortowo, ponieważ jak twierdzi, jej dzieci nie rzucają jedzeniem, nie biegają po restauracji, czy nie hałasują, a jeśli zdarzy się im coś upuścić, to zawsze po nich sprząta. Była jednak zbytnio zawstydzona, aby skonfrontować swoje zdanie z obsługą. Ostatecznie rodzina opuściła lokal.

Więcej ciekawych informacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.

Restauracja bez dzieci, tak czy nie?

Historia Seleny nie jest odosobnionym przypadkiem. Coraz częściej można spotkać miejsca określane mianem "children free". Dla jednych to niezrozumiała fanaberia, a dla innych konieczność. Okazuje się, że tego typu trend nie jest podyktowany wyłącznie opinią personelu, który bywa zmęczony nieustannym sprzątaniem. Duża część klientów, która wybiera się na obiad do restauracji, chce w spokoju i ciszy zjeść smaczny posiłek i nie mówimy tutaj tylko o osobach bezdzietnych ceniących sobie ciszę. Kiedy rodzicom uda się zostawić maluchy pod opieką babci, czy opiekunki, sami chętnie szukają miejsca, gdzie wokół nie będzie wrzasku, dzięki czemu fundują sobie relaks bez dzieci

To nie jedyne wytyczne. Jak informuje portal dziendobry.tvn.pl, właściciele lokali są zmęczeni zachowaniem dzieci, którym rodzice często nie zwracają uwagi. W końcu przebywanie w miejscu publicznym polega na wzajemnym, a nie jednostronnym szacunku, dlatego kiedy maluchy biegają wokół stolików, krzyczą lub rzucają jedzeniem, a opiekun nic z tym nie robi, to coś tu jest nie tak. Nikt nie ma obowiązku płacić za obiad w miejscu, gdzie nie może odpocząć.

Nie ma złych dzieci, są dzieci zaniedbane przez leniwych rodziców takie, którym dla świętego spokoju pozwala się na wszystko [...] zdarzają się rodzice, którzy wykorzystali nasz cennik do nauczenia dzieci, że pracownicy restauracji to też ludzie, których należy szanować.

Dlatego są miejsca, gdzie obowiązuje cennik, kiedy dziecko np. rozsypuje piasek, to rodzic musi zapłacić 300 złotych. Choć początkowo pojawiły się obawy, że taka praktyka może odstraszać klientów, to ostatecznie okazało się, że więcej tracili na uciążliwym zachowaniu nieupilnowanych dzieci.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.