Znaleźli sposób, by nie wydawać fortuny na wakacje. "Zamiast 100 zł koszt obiadu to jakieś 20"

Drożyzna w miejscowościach turystycznych jest bezdyskusyjna. W takich miejscach zawsze było drożej, jednak ostatnimi czasy, z powodu inflacji i wojny w Ukrainie, ceny jeszcze bardziej poszły w górę. Polacy radzą sobie z tym, jak mogą. Pani Ilona zdradziła w liście do redakcji Podróże Gazeta.pl swoje sposoby. Nie brakuje też turystów, którzy całe jedzenie zabierają ze sobą z domu.

Więcej treści kulinarnych znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.

Wyjazd na wakacje zawsze wiąże się z wydatkami. Trzeba zapłacić nie tylko za noclegi, lecz także za dojazd oraz jedzenie na miejscu. Podczas urlopu mamy też często ochotę na różnego rodzaju przekąski: gofry, lody czy frytki. Kiedy wyjeżdżamy z dziećmi, takiego jedzenia kupujemy jeszcze więcej. Nadmorskie miejscowości zawsze uchodziły za droższe od innych. Kiedy do naszych drzwi zapukała wysoka inflacja, a potem Rosja napadła na Ukrainę, ceny jeszcze bardziej poszły w górę. Turyści coraz częściej zastanawiają się, jak zaoszczędzić. Na szczęście są osoby, które dzielą się swoimi sprytnymi patentami.

Zobacz wideo Zapytaliśmy Polaków, czy odczuwają inflację nad Bałtykiem

Pani Ilona co roku jeździ nad morzę. "Nie pozwolę, by drożyzna popsuła mi urlop"

Jedna z urlopowiczek, pani Ilona, wysłała do redakcji Podróże Gazeta.pl list, w którym opisała, jak ona i jej mąż radzą sobie z wysokimi cenami nad morzem. "Każdego roku spędzamy urlop nad polskim morzem i zwykle nie odmawialiśmy sobie niczego. Cały rok czeka się na odpoczynek, więc można choć przez tydzień nie liczyć pieniędzy i spełniać wszystkie swoje zachcianki" - pisze na samym początku i dodaje, że w tym roku jest inaczej. Jej zdaniem ceny są już zbyt wysokie i gdyby jedli w restauracjach, wydaliby wszystkie oszczędności. Co zatem zrobili, by zapłacić mniej?

Pani Ilona opisuje, że przede wszystkim zrobili zakupy w supermarkecie. "Szynki, sery, makarony, sosy w słoikach i jakieś drobne przekąski. Wiadomo, że nikt nie chce stać w kuchni na urlopie, więc postawiliśmy na proste produkty" - pisze. Na plaży nie żywią się przekąskami z okolicznych budek czy knajpek, lecz zabierają ze sobą zrobione wcześniej kanapki i kupione w sklepie chipsy lub batony.

Na obiadach też starają się zaoszczędzić. Zdecydowali, że zamiast codziennie jeść w restauracjach, posiłki będą przygotowywać na kwaterze, którą wynajmują na czas urlopu.

Mamy kwaterę ze współdzieloną kuchnią, więc po powrocie z plaży robimy szybki makaron. Zamiast 100 zł wydanych w restauracji, koszt obiadu to jakieś 20 zł. Wiadomo, że raz czy dwa pozwolimy sobie na rybę z frytkami i gofra, ale wtedy będzie to przyjemność, bo będziemy mieć na to pieniądze.

Co zrobić, by zapłacić mniej za wakacje? Niektórzy zabierają słoiki

Sposoby pani Ilony z pewnością są bardzo skuteczne. Niektórzy idą jeszcze o krok dalej i zabierają ze sobą na wyjazd słoiki z jedzeniem. Może się to kojarzyć z urlopami sprzed kilkudziesięciu lat, jednak w dobie tak szalejącej inflacji trudno się dziwić, że ludzie znów zaczynają sięgać po weki.

Co można do nich włożyć? Możliwości jest naprawdę wiele. Do słoików można zapakować między innymi zupy, różnego rodzaju gulasze, leczo, pulpety, gołąbki, fasolkę po bretońsku i sosy (na przykład do makaronów czy dań mięsnych). W poniższym tekście wyjaśniamy, na czym polega pasteryzacja i jak pasteryzować słoiki, żeby mieć pewność, że jedzenie się nie popsuje. Bardzo ważne jest, aby słoiki, zanim włożymy do nich jedzenie, były czyste (najlepiej wcześniej wyparzyć) oraz suche. Wilgoć może bowiem spowodować, że dania, które znajdą się w środku, szybciej się zepsują.

Oczywiście to rozwiązanie z wekami ma sens, jeśli wiecie, że na miejscu będziecie mieć dostęp do kuchni i będziecie mogli podgrzać przygotowane w domu jedzenie. W przeciwnym razie robienie dań do słoików nie ma sensu. Przecież to żadna przyjemność jeść zimny posiłek. 

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.