Więcej grzybowych ciekawostek znajdziesz na naszej stronie głównej Gazeta.pl
Kiedy ktoś słyszy hasło: grzyby, najczęściej przychodzą na myśl prawdziwki, kurki, pieczarki albo kanie. Jednak świat grzybów jest dużo bardziej zróżnicowany, niż nam się wydaje i jeśli mamy odrobinę szczęścia, na swojej drodze możemy spotkać coś, co wprawi nas albo w zachwyt, albo w osłupienie.
Kolczakówka piekąca to niewielki, ale za to rzucający się w oczy grzyb. Wygląda jak przybysz z kosmosu, który płacze krwawymi łzami w tęsknocie za swoją planetą. Ale nie żartujmy - kolczakówka piekąca istnieje naprawdę i możesz ją spotkać w towarzystwie sosen i świerków, ale także na spróchniałych pniach drzew iglastych i gnijących szyszkach. Jej kształt nie dzieli się na trzon i kapelusz - to raczej jest jeden człon, który rozszerza się ku górze. Grzyb na górze jest biały i ma charakterystyczne krople czerwonej wydzieliny. Z kolei dół grzyba jest ciemniejszy, rdzawobrązowy lub czerwonobrązowy, natomiast pod spodem kolczakówka (jak sama nazwa wskazuje) nie ma blaszek ani rurek, tylko kolce. Grzyb bowiem należy do rodziny kolcownicowatych. Do tej samej rodziny należy także ceniony za smak (szczególnie w pierogach) sarniak świerkowy.
Cóż, jeśli chcesz zmielić kolczakówkę i włożyć do pierogów lub krokietów, wcześniej powiadom przełożonego, że przez jakiś czas będziesz na L4. Kolczakówka piekąca to grzyb niejadalny. Nie jest trująca, ale jej zjedzenie może uszkodzić błony śluzowe żołądka, doprowadzić do zatrucia i wielu nieprzyjemności trawiennych. Czy warto ryzykować? Absolutnie nie, szczególnie jeśli masz problemy z wątrobą, trzustką lub bierzesz silne leki.
Jeśli jednak spotkasz kolczakówkę, zrób jej zdjęcie, ale nie bierz do domu, żeby pokazać bliskim grzyba, który "płacze krwią" niczym figura Matki Boskiej z małego miasteczka we Włoszech. To kolejny powód, dla którego ten grzyb powinien zostać w lesie. Od 2004 roku kolczakówka piekąca jest objęta ścisłą ochroną bez możliwości jakichkolwiek wyłączeń. Jeśli więc zerwiesz lub zniszczysz tego grzyba, możesz spodziewać się mandatu.
Na sezon grzybowy dopiero czekamy. Chociaż w niektórych miejscach Polski już zaczęły pojawiać się pierwsze okazy, pamiętajmy, żeby zbierać jedynie te grzyby, które doskonale znamy. Jeżeli wiemy, że borowik, którego spotkaliśmy, to borowik - śmiało, wkładajmy do kosza. Jeśli jednak mamy cień wątpliwości, czy to na pewno kania, a nie muchomor sromotnikowy, omińmy grzyba albo wyślijmy zdjęcie do pobliskiego nadleśnictwa lub centrum sanitarno epidemiologicznego. Tam ktoś na pewno rozwieje wątpliwości.