Turyści wybrali się do karczmy pod Żywcem. Kiedy dostali paragon, przetarli oczy ze zdziwienia

Czworo turystów postanowiło zjeść obiad w karczmie nieopodal Żywca. Zamówili klasyczne dania obiadowe: pierogi z mięsem i kapustą oraz schabowe z ziemniakami. Moment konsternacji nadszedł wraz z podaniem paragonu. Jak stwierdza jedna z turystek, było to "totalne zaskoczenie".

Wakacje to świetny czas na poznawanie nie tylko zagranicznych kultur i obyczajów, ale i rodzimej kuchni. Nie jest wszak żadnym zaskoczeniem, że poszczególne regiony Polski charakteryzują się nieco odmiennym podejściem do kulinariów. Wiele potraw związanych jest z historią danego miejsca, stąd też niektórzy turyści decydują się na tzw. podróże kulinarne po kraju. Oprócz specyficznych, lokalnych dań liczne knajpy i restauracje oferują również klasyczne, tradycyjne polskie posiłki. Dostępność nie jest problemem, za to ceny... to już inna kwestia.

Zobacz wideo Za smażone ziemniaki z jajkiem sadzonym zapłacisz jak za zboże? W Davos to możliwe

Grupa turystów wybrała się na obiad do "swojskiej" karczmy. "Zaskoczyło nas nie tylko jedzenie, ale też ceny"

Czworo turystów, podróżując po malowniczym regonie Żywiecczyzny, wybrało się pewnego dnia na obiad do karczmy. Przypadł im do gustu "swojski" klimat lokalu oraz menu, które oferowało klasyczne polskie obiady. "Totalnie zaskoczyło nas nie tylko jedzenie, ale też tamtejsze ceny", zdradza w liście do redakcji "Faktu" jedna z turystek.

Dwie pary złożyły zamówienie. Jedna skusiła się na tradycyjnego schabowego, druga natomiast na "koryto" pierogów z mięsem i kapustą. Na stole pojawił się również naleśnik z serem i owocami oraz napoje: dwie lemoniady rabarbarowe, jedna lemoniada cytrynowo-limonkowa i Coca-Cola. Porcje były w ocenie turystów sporych rozmiarów, co niejako odzwierciedlała końcowa cena, jaką goście lokalu zobaczyli na paragonie.

40 zł za schabowego z kapustą i ziemniakami

Za całość zapłacili prawie 200 zł. Jeden schabowy z dodatkami wyniósł ich 40 zł, z kolei za "koryto" pierogów dla dwóch osób musieli zapłacić 55 zł. Trzy lemoniady kosztowały ich 36 zł, a napój gazowany - 9 zł. Cena deseru, czyli naleśnika na słodko, wyniosła 18 zł. Po podliczeniu wszystkich kosztów okazuje się, że paragon opiewał na łączną kwotę 198 zł.

Dla jednych to "paragon grozy", dla innych - wydatek "do przeżycia". Dla turystki, która podzieliła się swoją historią, była to spora kwota, jednak rozmiar porcji nieco to wynagrodził. Ponadto kobieta spodziewała się, że przy dzisiejszych cenach obiad wyniesie ich o wiele więcej. "Przyznam, że spodziewałam się znacznie większej drożyzny i mniejszych porcji. Mieliśmy stół pełen smacznego jedzenia", dodaje na koniec. Więcej podobnych tematów znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl

Więcej o: