W mojej rodzinie 11 listopada zawsze oznaczał wspólne jedzenie rogali i świętowanie imienin ulicy Święty Marcin razem z innymi poznaniakami. Później przeprowadziłam się do Warszawy, gdzie przeżyłam niemały szok kulturowy - znajomi warszawiacy opowiadali mi, że nigdy nie wychodzą z domu na Święto Niepodległości, a cały dzień jest pełen kłótni i napięć na tle światopoglądowym.
Tegoroczne Święto Niepodległości spędzam w rodzinnym mieście, dlatego zapytałam swoich najbliższych o to, co myślą na temat rogala świętomarcińskiego, który symbolizuje wyjątkowy sposób świętowania w stolicy Wielkopolski. Ku mojemu zdziwieniu, nie wszyscy lubią ten słodki wypiek, ale wszyscy są zgodni, że jest to najlepsze miejsce do świętowania 11 listopada.
Rogale świętomarcińskie to tradycyjny przysmak w kształcie końskiej podkowy, wypiekany z ciasta półfrancuskiego i wypełnione nadzieniem z białego maku oraz bakalii. Z wierzchu polewane są lukrem i posypywane orzechami.
Większość osób, które zapytałam o rogale świętomarcińskie, przyznało, że lubi ten świąteczny specjał. Największym łasuchem okazał się jednak mój tata, który powiedział, że rogale "uwielbia" i "cały rok czeka na 11 listopada, żeby je kupić".
Przeciwniczką rogali marcińskich jest Angelika, która twierdzi, że ich "nie lubi i nie rozumie fenomenu". Z kolei Zosia stwierdziła, że w skali od 1 do 10 oceniłaby je na 4. "Jem w sumie tylko dlatego, że raz w roku i zdążę zapomnieć, że średnio przepadam".
Zosia dodaje jednak, że wywołują u niej dobre skojarzenia z harcerską grą na 11 listopada. Wszyscy moi rozmówcy przyznali, że rogal jest pozytywnym symbolem, wywołującym przyjemne skojarzenia i wspomnienia. Niektórzy wzdychają jednak, że... są takie drogie.
Dawno temu dostałam 20 zł, żeby kupić rogale dla 4 osób i starczyło, przy obecnych cenach wspominam tę sytuację z łezką w oku - mówi Kasia
Poznański specjał od 2008 roku jest "Produktem o Chronionej Nazwie Pochodzenia w Unii Europejskiej", a do jego wypieku i sprzedaży potrzebny jest certyfikat potwierdzający jego recepturę i pochodzenie. Jeszcze kilka lat temu taki rogal można było kupić tylko w Poznaniu, teraz dostać je można nawet w popularnych dyskontach. Chociaż rozwiązanie jest z pewnością tańsze i wygodniejsze, poznaniacy kręcą na nie nosem.
Mają zupełnie inny smak, nie powinny mieć certyfikatu - stwierdza tata.
Wydaje mi się, że lepiej kupować w piekarniach niż w dyskontach, ale to też zależy od preferencji. W niektórych miejscach jest drogo i kogoś może nie stać - mówi Angelika.
Nie lubię rogali z dyskontu, jem w zasadzie tylko z jednej piekarni i tylko te mi jakoś wchodzą - dodaje Zosia.
Kwestia certyfikatu nie jest jednak tak oczywista. Poznaniacy przyznają, że nie zawsze kupują certyfikowane wypieki ze względu na cenę lub nietolerancje pokarmowe.
Nie kupowałbym bez certyfikatu, ale nie robią bezglutenowych z certyfikatem - mówi mi Kasia.
Kupuję bez certyfikatu w dobrych cukierniach - mówi Łukasz.
Nie kupuję rogali bez certyfikatu, chyba że nie mam pieniędzy, to mi się zdarza - mówi tata.
W stolicy Wielkopolski zamiast marszu niepodległości organizowany jest korowód świętego Marcina, któremu towarzyszą liczne wydarzenia kulturalne. Wydarzenie różni się znacznie od obchodów w Warszawie - pozbawione jest kłótni i awantur, pełne jest natomiast radości i zabaw.
Poznaniacy najlepiej w Polsce obchodzą 11 listopada. Bez żadnych kłótni, poglądów politycznych, po prostu wychodzą i się bawią. Nie ma strachu, żeby wyjść na ulice - mówi Angelika.
Sposób świętowania dużo lepszy niż nadęcie lub patonacjonalizm w Warszawie - mówi Łukasz, który z Poznania przeniósł się do stolicy.
Święto ulicy św. Marcin to fajna impreza, jedyna taka w Polsce. Chyba brakuje tylko odniesień do Święta Niepodległości - stwierdza tata.
Więcej ciekawych treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.