Jak świat długi i szeroki, tak nie brakuje w nim dziwnych potraw. Nie będziemy dziś rozwodzić się nad ich dziwnym smakiem, chociaż częściowo ten wątek będzie poruszany, jednak skupimy się na ich zapachu, a ściślej mówiąc - fetorze. Jaki owoc jest zakazany w miejscach publicznych, czego pod żadnym pozorem nie powinniśmy jeść w mieszkaniu, jakie jest świąteczne danie w Grenlandii i skąd pochodzi najbardziej cuchnący ser świata? Oto lista najbardziej cuchnących przysmaków naszej planety.
Kiviak to jedna z najdziwniejszych potraw świata. Nie chcę nikogo obrażać, ale osoby, które zajadają się tym przysmakiem, muszą mieć trzy bardzo silne cechy: silny żołądek, brak nadwrażliwości węchowej i w pewnym sensie odwagę. Kiviak to bowiem świąteczny przysmak, który składa się z patków (są to alki) włożonych do skóry foki i ciasno w nie wciśniętych. Następnie ową skórę się zaszywa i zakopuje w ziemi. Tam danie "dojrzewa" przez kilka miesięcy. Po tym czasie alki spożywa się na surowo w stanie zaawansowanego rozkładu. Mniam? No chyba średnio...
Durian to kolejny wątpliwy przysmak, tym razem z południowo-wschodniej Azji. O ile wygląda nawet zachęcająco, tak jego odór jest tak silny, że jedzenie go w przestrzeni publicznej jest zabronione i może grozić mandatem. Z durianem na przykład nie wolno wejść do transportu publicznego, chociaż bywa sprzedawany na straganach i bazarkach. Osoby, które miały okazję spróbować tego owocu, porównują jego smak i zapach do gnijącej cebuli, lecz na słodko. Ja wolałabym jednak nie przekonać się o tym na własnej skórze i własnym nosie.
Oczywiście każdy się spodziewał, że na tej "ciekawej" liście, znajdzie się jakiś ser. Oczywiście nietypowych serów jest mnóstwo, wystarczy wymienić casu marzu lub su callu sardu, jednak one są po prostu obrzydliwe, ale nie cuchną aż tak, jak vieux boulogne. To ser z północnej Francji, który produkuje się z krowiego mleka i nie wolno z nim wchodzić do publicznego transportu, ze względu na silny odór, który wydziela. Osoby, które miały styczność z tym specjałem, porównują jego woń do... tylnej części krowy. Mi takie porównanie wystarczy, by nie chcieć mieć nic wspólnego z tym serem.
Kiszonki są popularne na całym świecie, jednak wyjątkowo warto wspomnieć o kiszonych śledziach, czyli znanej na całym świecie ze swojego odoru przekąsce ze Skandynawii. Surströmming to fermentowane w soli filety śledziowe, które - według niektórych, smakują naprawdę dobrze, jednak ich zapach tuż po otworzeniu puszki może zwalić z nóg. Wystarczy wyobrazić sobie mięso ryby, które fermentowało przez co najmniej pół roku. Mówi się, że odór jest tak silny, że kiedy puszkę kiszonych śledzi otworzy się w domu, trudno jest pozbyć się "aromatu" przez kilka dni. Zaleca się, by puszkę kiszonych śledzi otwierać albo na dworze, lub w misce z wodą, która sprawi, że przykry zapach nie będzie się ulatniał.
Kolejna rybka na naszej liście, tym razem z Islandii. Hákarl to nie tylko jedna z flagowych przekąsek z tamtych stron, lecz także swojego rodzaju atrakcja turystyczna, którą możne kupić nawet w sklepach z pamiątkami. To po prostu mięso rekina polarnego, które po odpowiednim procesie fermentacji zostaje poddane suszeniu. Przez to mięso zyskuje silny zapach amoniaku, który bierze się z rozkładu mocznika. O ile uwielbiam ryby, tak chyba taka postać mi nie odpowiada...
Wyobrażasz sobie zapach sfermentowanych nasion soi? Jeśli nie, to dobrze, bo natto - przysmak z kraju kwitnącej wiśni, nie tylko wygląda odpychająco, lecz także śmierdzi. Osoby, które miały styczność z tym "przysmakiem" porównują jego woń do bardzo, ale to bardzo długo noszonych skarpetek. Nie umiem wyobrazić sobie, jak muszą śmierdzieć stare skarpetki, ale Japończycy zajadają się fermentowaną soją zwłaszcza na śniadanie. Natto bywa także podawane jako dodatek do sushi, a miłośnicy cenią potrawę za wyrazisty smak pełen umami.