Studniówka to bardzo ważne wydarzenie w życiu maturzystów i niektórzy czekają na tę chwilę od momentu rozpoczęcia szkoły średniej. Dzisiejsze bale maturalne jednak nie przypominają tych, które odbywały się czterdzieści lub więcej la temu. Obecnie sytuacja jest dużo łatwiejsza - wystarczy w zasadzie zarezerwować lokal, catering i oprawę muzyczną i medialną. Jednak w latach 80. sprawa wyglądała zupełnie inaczej.
Zacznijmy od tego, że jeszcze do niedawna bale maturalne odbywały się w szkole, najczęściej na sali gimnastycznej. I chociaż obecnie studniówki odbywają się głównie w lokalach, tak jeszcze na początku lat dwutysięcznych było to rzadkością. Mama naszej redakcyjnej koleżanki tak wspomina swoją studniówkę, która była w 1984 roku.
Wszystko było na sali gimnastycznej. Na suficie siatka wojskowa maskująca. Jedzenie w salach. Ubranie czarno-białe lub granatowe.
Inna z mam wspomina ten wieczór z rozżaleniem.
Wszystkie chciałyśmy ładnie wyglądać, a nauczycielki wyrzucały ze studniówki, jak któraś miała spódnicę przed kostki, buty na kaczuszce i nie daj Boże lakier na włosach. A wszystkie byłyśmy pełnoletnie
Jednak nie każdy wspomina studniówkę w ten sposób. Pan Tomasz tańczył poloneza pod koniec lat 80.
Było mnóstwo śmiechu, wspólnie dekorowaliśmy salę, dmuchaliśmy balony i pomagaliśmy na kuchni kucharkom. Było może biednie, ale za to jakie wspomnienia!
Obecnie menu na studniówkach nie różni się bardzo od tego serwowanego na przykład na weselach lub innych eleganckich przyjęciach. Oczywiście organizatorzy dbają o upodobania kulinarne młodych ludzi, nie brakuje tematycznych stołów np. z sushi lub miniporcjami słodkości. Osoby, które wspominają swoje studniówki z czasów PRL, mają w głosie chyba nutkę zazdrości.
Teraz to do wyboru do koloru, kiedyś był talerz rosołu, kanapka z ogórkiem i rozgazowana oranżada. I nikt nie narzekał. Jakby młodzież miała jeść to co my, to by poszli na kebaba
- mówi pan Grzegorz, który miał swój bal na początku lat osiemdziesiątych. Jednak nie wszyscy narzekali.
Królowały kanapki i jedno danie na ciepło, kotlety mielone i bigos. Nie było na co narzekać
Wśród potraw na studniówkach "za komuny" królowały oczywiście klasyki tamtych czasów. Pojawiała się sałatka jarzynowa i pieczarkowa z jajkami, bywały jajka w majonezie z cebulką oraz śledzie. Nie brakowało kanapek, najczęściej z mortadelą, ale w "bogatszych" szkołach pojawiała się szynka konserwowa. Na ciepło zazwyczaj rosół - wiadomo, mięsa w sosach i oczywiście bigos, który był serwowany najczęściej późnym wieczorem. Do picia oczywiście herbata, kawa (często zbożowa). Na chłodno były "chrzczone" kompoty oraz woda sodowa. Jeśli ktoś miał ochotę na coś słodkiego, mógł uraczyć się blokiem czekoladowym, waflami z kremem kakaowym lub ciastem czekoladowym albo babką.
Pani Małgorzata, kucharka, która od ponad czterdziestu lat gotuje w jednej z mazowieckich szkół średnich, wspomina swoją pracę.
Na studniówkę wszystko robiły kucharki razem z wyznaczonymi rodzicami. Bywało, że przygotowywanie potraw, jak bigosu albo zup zaczynało się już trzy dni wcześniej, żeby zdążyć ze wszystkim. Niestety, to nie były czasy dobrobytu - wiele rzeczy brakowało, stąd zdarzało się, że niektórzy po prostu wynosili z kuchni kawałki mięsa lub butelki oranżady. Po dwóch takich studniówkach dyrektor stał w drzwiach i pilnował.