Katarzyna Bosacka w mediach społecznościowych dzieli się nie tylko przepisami. Uczy też, jak czytać etykiety produktów i na co zwracać uwagę, gdy patrzymy na ich skład. Ostatnio pod lupę wzięła produkt, który na pierwszy rzut oka nazwalibyśmy serem. Dziennikarka jednak zaznacza, że to "produkt seropodobny". Wszystko właśnie z powodu składu, który woła o pomstę do nieba.
Uważajcie na produkty seropodobne, które do złudzenia przypominają np. prawdziwy ser do pizzy
- zaapelowała na Instagramie.
Następnie zabrała się za omawianie tego, co w nim jest. Sera jest jedynie 50 proc. Poza tym wyrób składa się m.in. z tłuszczu palmowego, emulgatorów, zagęstników, regulatorów kwasowości i sztucznych aromatów. Katarzyna Bosacka wyjaśnia, że prawdziwy ser powinien składać się jedynie z tłuszczu mlecznego.
Tutaj mamy mieszankę tłuszczu mlecznego i najgorszego tłuszczu roślinnego, dlatego tego produktu nie można nazwać serem
- pisze.
Dziennikarka tłumaczy, że tego typu wyroby, które pakowane są zazwyczaj w duże opakowania, sprzedawane są obiektom gastronomicznym. Trafiają często do barów szybkiej obsługi, w których produktami seropodobnymi posypuje się pizze lub zapiekanki. "Pamiętajcie, że zawsze możecie spytać o skład, żeby mieć pewność, co jecie" - apeluje na koniec Bosacka.
Według przepisów Unii Europejskiej serem można nazywać tylko ten produkt, który wykonany jest z mleka. Jak czytamy na Pierwszym Portalu Rolnym, prawdziwy ser powinien zatem składać się tylko z mleka i jego komponentów (nie licząc np. takich dodatków, jak przyprawy czy specjalna pleśń). Produkty seropodobne nie powinny być też pakowane w ten sposób, by świadomie wprowadzać w błąd. W rzeczywistości jednak do złudzenia przypominają sery, a my wpadamy w pułapkę, często skuszeni też nieco niższą ceną.
Jak tłumaczy Ewa Polińska ze Spółdzielni Mleczarskiej MSM Mońki w rozmowie z PPR, to właśnie cena jest jednym z elementów, po którym możemy poznać, czy mamy do czynienia z produktem seropodobnym. Poza tym powinniśmy też po prostu czytać etykiety. Jeśli w składzie widzimy np. tłuszcz roślinny, łój zwierzęcy, karagen, mleko w proszku lub soję, to wyraźny sygnał, że patrzymy na serową kopię. PPR wyjaśnia też, że produkt z tłuszczem roślinnym bardziej się kruszy niż prawdziwy ser i jest twardszy.
Produkty seropodobne są gorsze od prawdziwych serów pod kątem wartości odżywczych. Są też wyrobami niższej jakości, co znacząco wpływa na ostateczny smak potraw, do których są dodawane.