Prodiże, miksery, syfony, ręczne maszynki do mielenia mięsa. Niektóre sprzęty, które w PRL-u praktycznie każdy miał w domu, pamiętamy do dziś. Ba! Z niektórych nawet czasem jeszcze korzystamy, mimo że obecnie w sklepach możemy wręcz przebierać w nowoczesnych urządzeniach. Jednak jeśli coś działa bez zarzutu, a więc nadal spełnia swoją funkcję, to po co to zmieniać?
W sieci można natknąć się na wiele ofert sprzedaży takich urządzeń z epoki. Zaznaczmy, że często nadal działających. Nie są to więc ogłoszenia skierowane tylko do kolekcjonerów, lecz także do osób, które realnie chciałyby z tych sprzętów skorzystać. Jednym z nich jest legendarny opiekacz Predom Selfa.
"Predom" (pełna nazwa Zjednoczenie Przemysłu Precyzyjnego "Predom", a potem Zrzeszenie Przedsiębiorstw Przemysłu Wyrobów Powszechnego Użytku "Predom") to zjednoczenia, które działały w latach 1974-1989. Zjednoczeniem nazywano wówczas organ, który zarządzał daną branżą przemysłu lub usług w PRL-u. W skład tego zjednoczenia wchodziły m.in. takie przedsiębiorstwa: Dezamet z Nowej Dęby, Łucznik z Radomia, Polar z Wrocławia, Romet z Bydgoszczy, Zelmer z Rzeszowa czy właśnie Selfa ze Szczecina.
Szukając jakichkolwiek informacji o opiekaczu, natknęłam się głównie na oferty sprzedaży. Często w opisie można przeczytać, że urządzenie nadal jest sprawne, w bardzo dobrym stanie i z kompletem akcesoriów. Przez lata nie zawieruszyła się nawet instrukcja obsługi. Ceny są przeróżne, niektórzy sprzedają tę prl-owską perełkę za ok. 50 zł, inni życzą sobie nawet 300 lub 500.
Ja doskonale pamiętam ten opiekacz z kuchni mojej babci. Zawsze wzbudzał we mnie pewną fascynację, bo gdy byłam kilkuletnim dzieckiem, to jego obecność w każdym domu wcale nie była już normą. Nie mogłam sobie przypomnieć, czy wówczas babcia jeszcze z niego skorzystała, czy już tylko służył za szafkę i zbierał kurz. Gdy jednak włączyłam jeden z filmów na Youtubie, na którym ktoś przygotowuje w tym opiekaczu kurczaka, natychmiast zwróciłam uwagę na charakterystycznie tykanie. To pamiętałam! Ale czy dlatego, że po prostu lubiłam bawić się pokrętłami, czy dlatego, że babcia opiekała w nim mięso? Tego już nie wiem.
Czasy świetności opiekacza Predom Selfa pamięta jednak moja mama. Wspomina, że babcia używała go właśnie do pieczenia kurczaka. Gdy pytam, czy takiego w całości, odpowiada, że tak, bo wtedy sprzedawane były tylko w taki sposób.
Kurczaki z tego opiekacza były bardzo dobre. Kręciły się na rożnie zupełnie tak samo jak teraz w foodtruckach
- wspomina.
Zaryzykuję stwierdzenie, że pewnie pachniały wspaniale, a zapach roznosił się po całej klatce schodowej. Może nawet sąsiedzi myśleli sobie, że i oni z chęcią zjedliby takiego kurczaka. Ja przynajmniej tak mam, gdy poczuję na piętrze apetyczny zapach sąsiedzkiego obiadu.
Kurczak faktycznie był flagowym daniem, które przygotowywało się w opiekaczu. Z sentymentem wspominają go też użytkownicy Youtube'a w komentarzach pod jednym z filmów, na którym zaprezentowane zostało działanie słynnego sprzętu (choć w nieco nowszej wersji niż ten mojej babci, bo z lat 80. i z dwoma pokrętłami - czasu i temperatury).
To był super grill! Kurczaki palce lizać!
Teściowa ma taki sam rożen, rewelacja kurczak z niego wychodzi.
Też taki rożen z PRL-u kiedyś miałem. Szkoda, że wtedy umieli piekarnik zrobić jak należy. Zapiekanki i kurczaki z niego to tak fajnie wychodziły, że bajka
- piszą internauci.
Sporo osób ze smutkiem stwierdza, że współcześnie takich sprzętów ze świecą szukać. "Mam, tylko z '78, wciąż na chodzie. Nie robią już takich maszyn", "Szkoda, że takich już nie ma. Kurczaka się piekło samemu i smakował najlepiej" - czytamy. Niektórzy wspominają też inne maszyny, które, ich zdaniem, były nie do zdarcia. "Mam kosiarkę Mesko Ania z 1989 r. Była kupiona na spółkę na trzech sąsiadów. Po ok. 10 latach użytkowania kosi już tylko jeden ogródek... Trzydziesty drugi już rok" - pisze jeden z komentujących (komentarz jest sprzed dwóch lat).
A czy wy macie swoje ulubione sprzęty z PRL-u, które nadal miło wspominacie? A może wciąż z niego korzystacie? Piszcie w komentarzach!