Kilka razy w miesiącu (od jednego do trzech) do restauracji chodzi 25 proc. Polaków. Są i tacy, którzy bywają tam raz w tygodniu, a nawet częściej (3 proc.). Raz na dwa-trzy miesiące do restauracji chodzi 17 proc., a rzadziej niż raz na trzy miesiące 27 proc. Restauracji w ogóle nie odwiedza 28 proc. respondentów. Tak wynika z badania przeprowadzonego dla Grupy PTWP na ogólnopolskim panelu badawczym Ariadna, które przywołuje serwis horecatrends.pl. Choć w zdecydowanej większości (70 proc.) jesteśmy przekonani, że ceny w lokalach jeszcze wzrosną, to 47 proc. badanych osób zapewnia, że nadal będą chodzić do restauracji tak często jak do tej pory.
Nie jest to zaskakujące. Wyjście do restauracji to okazja, by spotkać się z przyjaciółmi, pójść na randkę, spróbować ulubionej kuchni lub zjeść coś nowego. Z tych powodów z wizytą w restauracji zwykle mamy pozytywne skojarzenia, lubimy tam chodzić i wracać do miejsc, w których szczególnie nam się podobało. Nie oznacza to jednak, że każde wyjście do restauracji to sukces. Niedawno na Instagramie Chu***** Pani Domu został opublikowany post z pytaniem o rzeczy, które denerwują nas w restauracjach.
Posiłki podane każdemu z gości w różnym czasie? Obsługa, która ignoruje i czas składania zamówienia wydłuża w nieskończoność? Zbyt ciemne wnętrze lub zbyt głośna muzyka w lokalu? Macie swoje typy?
Owszem, mamy swoje typy i to całkiem sporo. Pod postem pojawiło się prawie 500 komentarzy. Jedna z osób napisała, że nie tyle ją denerwuje, co jest jej smutno, że w wielu polskich restauracjach (choć nie we wszystkich) nie podaje się za darmo karafki wody z kranu. Jedna z komentujących odpowiedziała jej, że gdy ona prosi w knajpie o taką wodę, to często słyszy od obsługi, że... jej nie mają.
Nie jest to bezpodstawny komentarz, ponieważ w wielu krajach (zwłaszcza w śródziemnomorskich) faktycznie dzbanek z wodą często jest stawiany na stole za darmo, nawet bez pytania gościa, czy ma na nią ochotę. Interia Biznes przypomina, że "od trzech lat w Unii Europejskiej obowiązuje dyrektywa, zgodnie z którą każdy powinien mieć nieodpłatnie dostęp do wody pitnej w budynkach publicznych. Zgodnie z dokumentem, klienci restauracji, stołówek i usług gastronomicznych powinni otrzymywać wodę do picia za darmo lub za niską opłatą".
Wśród innych praktyk (lub ich braku), które denerwują, komentujący wymieniali m.in. podawanie ceny potrawy za gramy, a nie za porcję (częsta praktyka w nadmorskich smażalniach ryb), brak aktualnego menu np. na Facebooku, Instagramie lub w Google, brak możliwości podzielenia rachunku między gości tak, żeby każdy mógł zapłacić za siebie (choć nie wszyscy się z tym zgadzali, zwracając uwagę, że to może być problematyczne dla kelnera) czy słaba wentylacja w lokalu.
Nienawidzę, jak potem śmierdzę jak smażona frytka!
- napisała jedna z użytkowniczek.
Dla części osób w restauracjach najbardziej denerwujący są inni goście, a konkretnie określone typy klientów. Pojawił się m.in. temat rodzin z dziećmi. Jedna z komentujących stwierdziła, że denerwuje ją, gdy rodzice nie panują nad swoimi pociechami. Podkreśliła, że nie chodzi jej o tworzenie stref wolnych od dzieci, bo nie przeszkadzają jej maluchy, ale niektóre ich zachowania wyprowadzają ją z równowagi.
Jak można było się spodziewać, temat wywołał gorącą dyskusję. Część osób zgodziła się z użytkowniczką, część zwróciła jednak uwagę, żeby spojrzeć na tę kwestię również oczami rodziców i spróbować postawić się w ich sytuacji. "Moje dziecko od małego chodzi z nami po restauracjach, kawiarniach i jest opanowane. Ale są takie dni, że nie przewidzisz, co odpali. Więc nie ma reguły, że jak ktoś nie panuje nad dzieckiem, to ma siedzieć w domu" - napisała jedna z internautek.
Inni pisali, że denerwują ich palacze w ogródkach, głośno rozmawiające osoby oraz goście, którzy nie szanują kelnerów. "Myślą, że przy pełnej restauracji dostaną zamówienie w 15 minut" - czytamy w komentarzu.
Ja również zapytałam kilka osób o to, co najbardziej denerwuje je w restauracjach. Pierwsza odpowiedź, którą otrzymałam, dotyczyła klasycznej już sytuacji, gdy kelner podchodzi zapytać, czy wszystko smakuje, a gość ma w tym momencie usta pełne jedzenia. "Kelner podchodzi i pyta, czy wszystko w porządku w momencie, gdy wyglądam tak" - mówi mi mój rozmówca i wysyła gif z postacią z bajki Spongebob, która ma wypchaną jedzeniem całą buzię. O tym samym problemie pisali też użytkownicy Instagrama. "Ja nie znoszę, jak co chwilę kelner pyta, czy smakuje" - czytamy.
Okazuje się, że inne kwestie związane z obsługą gości też bywają problematyczne. Jedna z moich rozmówczyń przyznała, że nie lubi, gdy prosi o danie bez jakiegoś składnika, a i tak dostaje z. Innej nie podoba się, gdy kelner zachowuje się, jakby nie mógł uwierzyć, że to ona chce dostać ostre danie, a nie jej partner.
Ja kocham ostre jedzenie, mój partner cierpi nawet przy nadmiarze pieprzu. Mimo to regularnie albo dostajemy zamówienia na odwrót, albo kelner podchodzi z zawahaniem, jakby źle zapamiętał, że pikantne danie ma dostać kobieta. Ooooo, albo pytanie: ale czy jest pani pewna? To jest naprawdę ostre nawet w średniej wersji.
Natalię z kolei denerwuje, gdy bardzo długo musi czekać na złożenie zamówienia. "Nie lubię, gdy siedzę gdzieś kilkadziesiąt minut i nikt się mną nie zainteresuje" - mówi. Pod postem na Instagramie z kolei jedna z osób przyznała, że nie podoba jej się, gdy kelner zaczyna zbierać talerze, zanim wszyscy przy stoliku zjedzą.
Jest jeszcze jedna kategoria denerwujących rzeczy w restauracji, która przewijała się zarówno w komentarzach pod postem Chu***** Pani Domu, jak i wśród moich rozmówców. Kwestie lokalowe. Czyli np. wspomniana wcześniej słaba wentylacja, ale też zbyt głośna muzyka. "Przez nią człowiek nerwowo je i nie może porozmawiać w spokoju" - żali się Natalia.
Źle widziane są też niezadbane toalety (m.in. bez papieru toaletowe) i ogólnie pojęty brak czystości i schludności. Klejące się menu, wycieranie stolików śmierdzącą szmatką, brak serwetek i przypraw na stole (i odpowiadanie przez kelnera, że można sobie zabrać z innego stolika) oraz stoliki ustawione w pobliżu toalety to jedne z największych bolączek.
Warto jednak pamiętać, że niektóre problemy być może da się rozwiązać szybko, po prostu zgłaszając je obsłudze, jak choćby prośba o przyciszenie muzyki lub zgłoszenie, że w toalecie skończył się papier. Inne rzeczywiście mogą wymagać bardziej systemowych rozwiązań, jak np. wspomniana na początku darmowa woda z kranu. Wszystkim jednak trudno dogodzić i trudno się do wszystkich dopasować. Mamy jednak nadzieję, że mimo wszystko wizyta w restauracji to znacznie częściej przyjemne doświadczenie, które będzie budzić tylko miłe wspomnienia.