Zakup filiżanki kawy, butelki wody lub kanapki na lotnisku to zwykle spory wydatek. Ci, którzy są stałymi bywalcami lotnisk, doskonale zdają sobie sprawę, że tamtejsze ceny są mocno wywindowane. Mimo to nawet takie osoby czasem potrafią złapać się za głowę, gdy zobaczą paragon wystawiony przez sprzedawcę.
Pan Maciej przysłał nam paragon z lotniska w Modlinie. Wynika z niego, że zamówił dwie kawy. Zupełnie zwyczajne, bez udziwnień i dodatków - espresso oraz cappuccino. Za pierwszą zapłacił 13,90 zł, za drugą - 24,90 zł. Do paragonu została doliczona również opłata za kubki - łącznie 50 groszy. Ostateczny rachunek wyniósł prawie 40 zł - dokładnie 39,30. Za taką cenę w wielu restauracjach można już zjeść przyzwoity obiad.
Pasażer nie krył zaskoczenia, że przyszło mu tyle zapłacić za kawę. "Dwie małe kawy za prawie 40 zł. Za taką cenę jakość powinna być co najmniej dobra, a niestety smakowała tak, że można było odnieść wrażenie, że kupiłem ją w maszynie z najtańszymi kawami, a nie w sieci kawiarni" - napisał nam zniesmaczony czytelnik.
Dodał, że był świadomy tego, że na lotniskach jest drożej niż w zwykłych sklepach, kawiarniach i restauracjach. "Ale to, co zobaczyłem na paragonie, sprawiło, że trochę mnie zatkało" - przyznał.
Powodów jest kilka. Jak zauważa Business Insider, ceny na lotnisku są takie wysokie dlatego, że... mogą takie być. Pasażerowie często nie mają wyboru i muszą zaopatrzyć się w napoje na lotnisku (przez kontrolę bezpieczeństwa nie można ich wnosić, a nie każdy ma przy sobie pustą butelkę, do której później mógłby nalać wodę). Podobnie jest z jedzeniem. Mimo że własne kanapki można wnieść, to dla wielu osób zabieranie swoich posiłków jest niewygodne. Niektórzy mogą też chcieć zjeść coś więcej i wtedy nie mają wyboru. "Jeśli znajdzie się ktoś, kto zapłaci wyższą cenę, to czemu ją obniżać?" - pyta więc Business Insider.
To jednak nie wszystko. Najemcy muszą też płacić bardzo wysokie czynsze za lokale, bo na nich zarabiają władze lotniska, którym z kolei warunki dyktują linie lotnicze. Ponadto na lotniskach nie ma też zbyt dużej konkurencji. Klient nie będzie więc miał wyboru i zapłaci np. za wodę tyle, ile podyktuje mu sklep.