"Od zawsze marzyłem o zbieraniu prawdziwków w górach, ale nie przypuszczałem, że odnajdę istny raj dla grzybiarzy!" - pisze pan Damian w poście na Facebooku. W Wielkopolsce panowała susza, więc razem z trzyosobową ekipą postanowił spróbować szczęścia w innym regionie. Padło na okolice Szklarskiej Poręby. Wyprawa odbyła się 7 września.
Przez 4 dni intensywnie planowałem trasę, analizując mapy i raporty. W końcu nadszedł dzień – pobudka o 2:30 nad ranem, w lesie już po 7, a potem… zaczęła się prawdziwa grzybowa gorączka! 24 godziny na nogach (...)
- relacjonuje grzybiarz w mediach społecznościowych.
Zdjęcia, które dołączył do wpisu, robią wrażenie. Kosze są wypełnione grzybami po brzegi, niektóre okazy są naprawdę spore. Odezwałam się więc do pana Damiana, by dowiedzieć się więcej o, jak sam pisze, "borowikowym eldorado".
"Zbiory pochodzą z jednego dnia. Poświęciliśmy na ich zebranie około 7 godzin, razem z dłuższymi przerwami" - opowiada mi. "Najwięcej czasu zajęło nam dotarcie do miejsca, które obfitowało w borowiki, oraz powrót" - dodaje.
Pan Damian tłumaczy, że grzybów było zbyt dużo, żeby dokładnie je policzyć, ale można stwierdzić, że były ich setki. Po powrocie do Wielkopolski zbiory zostały jednak zważone. Łącznie było to prawie 50 kg, a dokładnie 49,1 kg. "Na miejscu pozostało naprawdę dużo grzybów – część była przerośnięta i robaczywa, ale wiele było zdrowych" - przekonuje.
Największy okaz, na jaki trafił pan Damian, został jednak w lesie. Nie nadawał się już do zbioru, więc grzybiarz nie ruszał go, by jego zarodniki mogły się rozsiać. "Na moje oko ważył grubo ponad 1 kg. Natomiast największy grzyb, który zabrałem do domu, ważył 800 gramów, z czego 80 proc. było zdrowe" - mówi mi. Do części kapelusza dobrały się bowiem larwy muchówek.
Zbiór pana Damian okazał się największy, na co wpływ miało prawdopodobnie jego doświadczenie. Łącznie zebrał trzy i pół kosza grzybów. "Jeszcze tego samego dnia, z pomocą żony, udało nam się je obrobić. Większość ususzyliśmy – trzy suszarki pracowały do rana" - opowiada nam. Pozostałe grzyby zamrozili lub rozdali sąsiadom. Część świeżych została na obiad na kolejny dzień. "Pozostali uczestnicy wyprawy podobnie postąpili ze swoimi zbiorami" - dodaje pan Damian.
Borowiki szlachetne to jedne z najpopularniejszych grzybów, które rosną w polskich lasach. Są obiektem marzeń wielu grzybiarzy. Pojawiają się już od czerwca do listopada. Najbardziej lubią towarzystwo świerków, ale dobrze czują się też blisko dębów, czasem również buków. Można spotkać je także przy leśnych drogach oraz na obrzeżach lasów.
Mają delikatny smak i przyjemny, grzybowy zapach. Borowiki szlachetne można ususzyć, zrobić z nich pyszny sos, zupę krem, dodać do gulaszów, risotto i makaronów.