Włochy, jak wiele innych państw, borykają się z następstwami pandemii. Jednym z sektorów, który cierpi najbardziej, jest rolnictwo – przy zbiorach pracowali w ogromnej mierze robotnicy sezonowi z zagranicy. Obecnie we Włoszech brakuje około 200 tys. pracowników rolnych. Szczególne powody do obaw mają hodowcy z południowej części kraju. Brak rąk do pracy spowoduje, że plony pozostaną niezebrane.
W zaistniałej sytuacji do pracy w rolnictwie zgłosiło się już ponad 20 tys. chętnych. To przede wszystkim osoby, które straciły pracę ze względu na pandemię (m.in. pracownicy restauracji i sklepów) oraz borykające się z problemem bezrobocia już wcześniej. Federacja rolniczych stowarzyszeń Confagricoltura w miesiąc zebrała 17 tys. zgłoszeń do pracy, większość chętnych stanowili Włosi. Związek Coldiretti otrzymał 10 tys. zgłoszeń, spośród których 9 tys. to obywatele Włoch. Jedną trzecią nadesłanych zgłoszeń przesłały kobiety.
Pozbawieni dochodu, chętni do pracy w rolnictwie Włosi, mogą się zgłaszać przez specjalnie stworzone platformy, gdzie ogłaszają się potrzebujące gospodarstwa. Osoby podejmujące tę pracę zastąpią pracowników sezonowych, którzy do tej pory przyjeżdżali pracować m.in. z Albanii, Rumunii i z Polski. W gospodarstwach m.in. w Apulii i w Cuneo robotnicy zagraniczni stanowili nawet 90 proc. zatrudnionych.
Brak rąk do pracy przy zbiorach to problem nie tylko włoski. Pisaliśmy niedawno o sytuacji w Wielkiej Brytanii, gdzie rząd nawoływał do pomocy obywateli, którzy przebywali na przymusowych urlopach. Polska również boryka się z podobnym problemem, ponieważ ogromną część pracowników sezonowych stanowią Ukraińcy. Czy Polacy równie chętnie podjęliby się pracy przy krajowych zbiorach? Być może przyszłość pokaże.