Długi weekend majowy to czas, w którym Polacy chętnie jedzą na dworze, czy to na własnych działkach, czy w restauracyjnych ogródkach. Takie też były nadzieje restauratorów - że w majówkę będą mogli otworzyć swoje lokale, by przynajmniej w ich zewnętrznej części można było obsługiwać gości. Taka sytuacja pozwoliłaby odrobić choć jakiś procent strat, które ponieśli w ciągu ostatniego roku.
Wielu z nich wyczekuje kolejnych konferencji premiera lub ministra zdrowia, licząc na informacje o złagodzeniu obostrzeń w kwestii funkcjonowania branży gastronomicznej. Niestety do tej pory żadna z nich nie przyniosła zmian w tej dziedzinie. Również ostatnia, środowa.
W świetle braku doniesień w kwestii zmiany obostrzeń w branży o komentarz poprosiliśmy przedstawicieli Izby Gospodarczej Gastronomii Polskiej.
- Dziś minister Niedzielski poinformował, że lockdown, trwający w Polsce już od sześciu miesięcy, zostaje przedłużony o kolejny tydzień. Rozumiemy sytuację pandemiczną w Polsce, jednak chcemy wskazać, że według ekspertów transmisja wirusa SARS-CoV-2 na świeżym powietrzu jest aż dwudziestokrotnie niższa, a do zarażenia w takich warunkach dochodzi według badań irlandzkich naukowców, opublikowanych w "The Irish Times", jedynie w jednym na tysiąc przypadków. Podobne wyniki potwierdziły badania w Chinach oraz na Uniwersytecie Kalifornijskim.
Izba Gospodarcza Gastronomii Polskiej jako reprezentant środowiska gastronomicznego w Polsce stanowczo sprzeciwia się zakazowi działalności gospodarczej, także na świeżym powietrzu. Powołując się na wyniki niezależnych badań oraz ekspertów medycyny i epidemiologii, uważamy, że nie ma absolutnych podstaw do zakazywania funkcjonowania lokali
- czytamy w odpowiedzi.
Otwarcie ogródków jest jednym z kilku postulatów IGGP kierowanych w stronę rządu już od kilku miesięcy. Według restauratorów taki kompromis zapewniłby jakąkolwiek możliwość utrzymania lokali. Według przedstawicieli Izby:
Otwarcie, choć częściowe, nie dość, że zdejmie z państwowego budżetu obciążenie dotyczące subwencji, to pozwoli ludziom wreszcie normalnie funkcjonować, zarabiać, zatrudniać i żyć.
Do tej pory prośby gastronomów pozostają bez odpowiedzi. Restauratorzy nie mogą też liczyć na dostateczne wsparcie finansowe ze strony rządu. Zaoferowana pomoc w ramach tarcz oraz dotacji pozwala pokryć jedynie niewielką część kosztów, jeśli w ogóle zostanie przyznana.
- Pomoc, którą otrzymują gastronomowie, jest niewystarczająca w całej rozciągłości. Fala dramatów, które obserwowaliśmy w ostatnim i bieżącym roku, w tym samobójstwa gastronomów, którzy nie udźwignęli psychicznego i finansowego ciężaru, jaki spoczął na ich barkach, powinien już dawno obudzić tych, którzy wydają rozporządzenia o zamknięciu gospodarki - piszą przedstawiciele IGGP.
W ostatnich dniach Rzecznik Małych i Średnich Przedsiębiorstw Adam Abramowicz zaapelował do premiera Morawieckiego o zdjęcie lockdownu z dniem 30 kwietnia. Według niego działalność firm powinna powrócić do trybu sprzed 10 października, czyli pracy w reżimie sanitarnym.
Podpisujemy się absolutnie pod listem Rzecznika MŚP, Pana Abramowicza, w którym wystosował apel do Premiera o zdjęcie lockdownu z dniem 30 kwietnia. Czekamy na decyzję i odpowiedź rządu, równocześnie apelując, aby była przychylna, bo polscy przedsiębiorcy, którzy jeszcze nie zbankrutowali, trzymają się na rynku ostatnimi siłami
- odnieśli się do apelu przedstawiciele IGGP.
Przede wszystkim: przez zamawianie u nich jedzenia. Warto robić to bezpośrednio telefonicznie lub przez stronę internetową danego lokalu, dzięki czemu - jeśli wybieramy opcję dostawy do domu - właściciel nie będzie musiał korzystać z pośredników, którym przecież także trzeba zapłacić. Wiele lokali ma w ofercie własne wyroby, na przykład kiszonki czy sosy w słoikach. Dobrze zapytać o takie produkty. To dodatkowe źródło zarobku, dzięki któremu mogą się utrzymać.