Kilka dni temu zaczęłam intensywnie myśleć nad listą wielkanocnych potraw i stwierdziłam, że na pewno zrobię, jak co roku, pasztet. Jednak nie chciałam znów bawić się w gotowanie, odcedzanie, mielenie i tak dalej. Postanowiłam puścić wodze fantazji i z tymi wodzami udałam się na zakupy. Kupiłam świeżutką wątróbkę, dwa ważne dodatki i trochę czarnych ziarenek. Jak mi wyszło? Teraz nie powiem, bo będziecie zazdrościć.
Joanna Szumilas-Głowacka
REKLAMA
REKLAMA
Pasztet jest dobry na wszystko, a najlepszy jest właśnie na Wielkanoc. Zawsze na święta robiłam pasztet z gotowanego mięsa, najczęściej z wieprzowiny z dodatkiem drobiu, czasami dodawałam też kawałek wątróbki, to wszystko mieliłam i cyk, do piekarnika. Był smaczny, nie powiem, ale ile można w kółko jeść to samo? Teraz postanowiłam wypróbować inny przepis na pasztet. Powstał tak naprawdę dopiero, kiedy byłam na zakupach. Kupiłam sporo drobiowej wątróbki, wędzony boczek i pieczarki - bo czemu nie? Wróciłam do domu i zabrałam się do pracy.
REKLAMA
Zobacz wideo Wielkanoc bez niej nie istnieje. Oto najszybszy przepis na najlepszą ćwikłę z chrzanem
Zrobiłam przepyszny pasztet z wątróbek. W Wielkanoc zrobi furorę
Składniki:
800 g świeżej wątróbki drobiowej,
200 g surowego, wędzonego boczku,
500 g pieczarek,
2 niewielkie cebule,
3 jajka,
łyżka musztardy francuskiej,
łyżeczka majeranku,
łyżeczka czarnuszki,
1 grahamka namoczona w mleku,
masło,
dwie małe keksówki.
Produkty potrzebne na pasztet z wątróbkiJoanna Szumilas-Głowacka
Pasztet z wątróbek, boczku i pieczarek. Tak go zrobiłam krok po kroku:
Na początku na suchej patelni wytopiłam boczek. Włączyłam niewielką moc palnika, a kiedy boczek już się apetycznie zarumienił, zdjęłam go z patelni.
Kiedy boczek się topił, zajęłam się wątróbką. Oczyściłam ją i pokroiłam na mniejsze kawałki. Cebulę posiekałam w kostkę.
Na patelnię, na której topił się boczek, dołożyłam niewielką łyżkę masła i dodałam cebulę. Kiedy się zezłociła, dołożyłam wątróbkę. Smażyłam, aż zaczęła się ścinać. W połowie smażenia dodałam majeranek, a kiedy wątróbka była już gotowa, posoliłam ją.
W tym samym czasie, co wątróbka, na patelni obok na maśle dusiły się pieczarki. Oczywiście wcześniej je oczyściłam i starłam na tarce.
Kiedy wątróbka lekko ostygła, włożyłam ją do miski. Dodałam boczek i grahamkę odciśniętą z mleka. Białka oddzieliłam od żółtek. Żółtka dodałam do miski z wątróbką, a białka ubiłam na sztywną pianę.
Następnie w ruch poszedł blender (bo nie chciało mi się wyciągać z garażu maszynki do mielenia). Zblendowałam całość na gładką masę i dodałam pieczarki - chciałam, żeby były widoczne w pasztecie. Wymieszałam i dodałam pianę z białek. Doprawiłam czarnuszką, odrobiną soli oraz pieprzu i zaczęłam całość masować, by pasztet był lekko napowietrzony.
Przygotowałam foremki keksowe (niestety miałam tylko aluminiowe, moja blaszana forma została w domu rodzinnym). Natłuściłam je masłem i lekko oprószyłam bułką tartą. Wlałam masę na pasztet i wyrównałam. Wierzch posypałam odrobiną czarnuszki i włożyłam do piekarnika nagrzanego do 180 stopni. Piekłam przez 55 minut.
Gotowy pasztet ostudziłam i przykryłam ściereczką. Z wierzchu nieco popękał, ale to znaczy jedynie, że był dobrze napowietrzony. Po spróbowaniu mogę powiedzieć tylko tyle - to jeden z lepszych pasztetów, jakie jadłam. Wyszedł delikatny, kremowy, jednak nie przypominał sklepowych musów. Kiedy mąż wrócił z pracy, stwierdził, że jest dużo lepszy, niż sobie wyobrażał. Następnego dnia zawiozłam do spróbowania rodzicom - byli naprawdę zachwyceni.