Piwa bezalkoholowe robią prawdziwą furorę. Jak się okazuje, w ostatnim czasie sięgamy po nie coraz częściej. W marcu i kwietniu 2020 roku, gdy obowiązywały najsurowsze obostrzenia, sprzedaż takich piw wzrosła aż o 30 proc. w porównaniu z tym samym okresem w ubiegłym roku. Co więcej, w piwach bezalkoholowych nie widzimy tylko alternatywy dla tych z alkoholem, ale chętnie kupujemy je zamiast słodkich napojów gazowanych. Obecnie piwa bezalkoholowe stanowią prawie 5 proc. rynku, a oferta się powiększa, czytamy na Portalu Spożywczym. Browarnicy, zachęceni sukcesami, ciągle poszerzają ofertę smakową. Przewiduje się, że za 10 lat co dziesiąte piwo sprzedawane w kraju będzie bezalkoholowe.
Według analiz firmy Nielsen średnia zawartość alkoholu w piwie spada już od kilku lat. W ubiegłym roku zmniejszyła się o 1,6 proc. Pijemy o 2,7 proc. mniej tradycyjnych lagerów (z zawartością alkoholu 0,5-6,1 proc.), rzadziej sięgamy po mocne piwa (powyżej 6,1 proc. alkoholu). W roku 2019 spożycie piw alkoholowych było o 0,6 miliona hektolitrów mniejsze niż w latach poprzednich.
Piwo ma właściwości nawadniające, dlatego w wersji bezalkoholowej będzie działać jak napój izotoniczny. W 100 ml piwa znajduje się 6 g węglowodanów (tyle samo, ile w izotoniku), a także piętnaście razy więcej magnezu i dwa razy więcej potasu. Bezalkoholowe piwo jest źródłem przeciwutleniaczy, dostarcza także witamin z grupy B i sodu, nieco mniej niż przeciętny napój izotoniczny.
Produkcją piwa bezalkoholowego zajmują się nie tylko największe koncerny, lecz także browary rzemieślnicze. Jak tłumaczy Marek Skrętny, dyrektor marketingu i rozwoju Browaru Amber, to duże pole do popisu dla piwowarów. Pozwala na wariacje na temat takich stylów jak IPA czy Radler oraz na eksperymenty ze smakami. Duże firmy mogą poszerzyć asortyment, a małe browary rzemieślnicze zaistnieć na rynku dzięki ciekawej ofercie.