Wypad do knajpy ze znajomymi albo kolacja z drugą połówką w restauracji. Czekasz na swoje danie i kiedy wreszcie ci je przynoszą, zaczynasz jeść. Czar pryska, okazuje się, że potrawa nie smakuje tak, jak się spodziewałeś. Chciałbyś zwrócić danie do kuchni. Tylko jak to zrobić, żeby nie wyjść na pozbawionego kultury awanturującego się klienta, którego nikt już nigdy nie będzie chciał obsłużyć?
Trzeba zacząć od tego, że ryzyko takich sytuacji można zminimalizować. O tym, jak to zrobić, powiedział nam Tomasz Królikowski, szef kuchni i doradca kulinarny obecnie związany z firmą Ulala Chef:
Przed zamówieniem to kelner - proponując danie - powinien o nim opowiedzieć i dać jak najwięcej informacji, aby zminimalizować ryzyko ewentualnego zwrotu.
Zamiast wybierać więc potrawę o egzotycznie brzmiącej nazwie i liczyć, że usatysfakcjonuje twoje kubki smakowe, po prostu poproś kelnera o opisanie dania.
Jeśli wydaje ci się, że doskonale wiesz, co zamawiasz... zastanów się nad tym raz jeszcze. Według znajomej kelnerki nieporozumienia często biorą się stąd, że klienci wcale nie wiedzą, jak danie powinno być przygotowane:
Czasami goście sami się ośmieszają, odsyłając dania przygotowane według zasad sztuki kulinarnej. Reklamowanie tatara z łososia - bo ryba jest surowa, to nie to samo, co reklamowanie tatara z łososia, bo ma kawałki szkła w środku.
No dobrze, zamówiłeś danie, o które zapytałeś i wiesz, jak powinno być przygotowane, a mimo to wciąż ci nie smakuje? W takim wypadku możesz je zwrócić. O to, jak taktownie to zrobić, zapytaliśmy Marię Bujas-Łukaszewską, eksperta od savoir-vivre z Akademii Dobrych Manier:
Zawsze zalecam dyskrecję. Nie reklamujemy jednak dania gdzieś na boku czy po kątach, tylko zapraszamy kelnera do stołu tak, żeby reszta sali nie była świadkiem rozmowy, bo w ten sposób robi się od razu podwójną krzywdę restauratorowi. Zachowujemy się bardzo dyskretnie i jak najgrzeczniej. Nie spotkałam się jeszcze z informacją, że jakaś restauracja odmówiła zwrotu. [...] Myślę, że w dobie wszechobecnego internetu, FB, nikt nie chce narażać swojej firmy na podobne potknięcia i utratę dobrego imienia. W każdej sytuacji "konfliktowej" doradzam uprzejmość, rozumne argumenty.
Ekspertka radzi też, by pamiętać o dostosowaniu wymagań do poziomu restauracji. Prosty przykład: jeśli jesz posiłek w barze mlecznym, nie narzekaj, że nie jest wykwintny.
Według Bujas-Łukaszewskiej w sytuacji niezadowolenia z dania rozmawiamy nie z kucharzem, tylko z kelnerem, będącym swego rodzaju pośrednikiem, ewentualnie z kierownikiem sali czy właścicielem lokalu.
Królikowski dodaje, że z wątpliwościami dotyczącymi jakości posiłku nie powinno się czekać - najlepiej przekazywać je od razu. Dobrzy kucharze nie mają problemów z przyjęciem reklamacji, jeśli widzą, że klient jest szczery:
W kuchniach, którymi zarządzałem, jeśli gość zjadł 1/4 dania i wyraził niezadowolenie, to byłem w stanie przyjąć taką reklamację. [...] W moich oczach, jeśli gość zje 1/4 wielkości dania i dalej nie chce jeść, to znaczy, że nie próbuje naciągnąć i danie nie spełnia oczekiwań. Oczywiście danie może być „zepsute" i po pierwszych 1-2 kęsach można je oddać, bo ewidentnie kwalifikuje się do wymiany lub rezygnacji. Jeśli danie jest źle wykończone (przypalone, niedoprawione), to absolutnie szef odpowiada. Jeśli gość zjadł więcej niż 1/4, ale chce zwrócić, bo nie smakuje, to ewidentnie naciąga.
Magda Grzebyk, autorka bloga Krytyka Kulinarna, także podkreśla, że danie powinno reklamować się w odpowiednim momencie:
W żadnym wypadku nie próbujmy zwracać dania do kuchni, gdy zjedliśmy połowę lub więcej, bo to pachnie naciągactwem. Zwykle po kilku pierwszych kęsach wiadomo, czy nam smakuje, czy nie.
Królikowski dodaje, że zwracając posiłek nie powinno się agresywnie odnosić do personelu. Obsługa nie może też zachowywać się tak w stosunku do klienta.
Co powiedzieć kelnerowi przy odsyłaniu posiłku? Grzebyk radzi podać konkretne uzasadnienie, dlaczego posiłek nie smakuje:
Jeśli uznamy, że danie jest niezgodne z zamówieniem lub nie spełnia naszych oczekiwań, to przekażmy kelnerowi merytoryczne uwagi, np. że życzyliśmy sobie inny stopień wysmażenia mięsa. "Nie moje smaki" to uwaga, która nic nie wnosi i nie daje kucharzowi szansy, aby mógł wykonywać swoją pracę lepiej.
Jakub Milszewski i Kamil Sadkowski, autorzy Gastrobandy, książki obnażającej tajemnice branży gastronomicznej, radzą zastanowić się nad pouczaniem kucharza na temat tego, jak powinno smakować zamówione danie:
Nie należy zwracać uwagi, że coś jest zrobione nie tak, jak być powinno na zasadzie: "wiem, bo jadałem i się na tym znam". Bycie przemądrzałym lepiej zostawić sobie na inne okazje. Warto pamiętać, że każdy może mieć gorszy dzień, kucharz również. [...] Raczej nie polecamy eskalowania konfliktu, bo to nie prowadzi do niczego dobrego. Kucharze rzadko przyznają się do tego, że coś zepsuli, więc nie ma to sensu. W 99 procentach przypadków można się dogadać bez szkody dla nikogo, za to z obopólną korzyścią. [...] Można spróbować wytłumaczyć, co jest nie tak - za słony, niedogotowany, może z jakimś składnikiem, za którym nie przepadamy. Może się okazać, że danie można uratować jakimś prostym zabiegiem.
Pamiętaj, że kelner jest wyłącznie pośrednikiem między tobą a kucharzem, dlatego twoje uwagi powinny być rzeczowe. Znajoma kelnerka podkreśliła, jak ważne jest bycie miłym i taktownym:
Wielu gości czuje się tak, jakby byli panami świata, a kelnerzy i kucharze to ich służba. Na dzień dobry są niemili, prezentują cały repertuar fochów i dąsów. Z nimi od razu wiadomo, że będą problemy. Taka postawa zazwyczaj się w usługach nie sprawdza. Odradzałabym robienie awantur na samym początku wizyty w knajpie. To niczemu dobremu nie służy.