Więcej nowości znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
Jak pisze Anna Dobiegała w swoim tekście, rozmowy o kremówkach rozpoczęły się na peronie. Nie wszyscy wiedzieli, że tego dnia w pociągach będą rozdawane ciastka. Dwaj mężczyźni, którzy czekali na ten sam pociąg, nie mieli o tym pojęcia. Z kolei jedna z pasażerek była przekonana, że nie jest to prawda.
W pierwszej chwili myślałam, że to żart. Cały internet się z tego śmieje
- powiedziała.
Akcja była jednak jak najbardziej prawdziwa. Po wejściu do pociągu można było usłyszeć komunikat informujący o tym, że podróżni otrzymają słodki poczęstunek. Dziennikarka "Gazety Wyborczej" kremówkę dostała po minięciu Tczewa. Gdy zapytała obsługę pociągu, z jakiej to okazji, usłyszała:
Z okazji papieża. A tak naprawdę to z okazji wyborów. No!
Ciastko było zapakowane w plastikowe pudełko z żółto-białą etykietą. Do niego dołączony został drewniany widelec. Anna Dobiegała zwróciła uwagę, że na opakowaniu nie było żadnej informacji o dacie ważności, składzie czy liście alergenów. Obsługa z Warsu też nic nie wiedziała. Dopiero z kartonu, w który zapakowane były kremówki, można było odczytać skład. Brakowało jednak daty ważności.
Reakcje pasażerów na widok deseru były przeróżne. Jeden z podróżnych, który siedział niedaleko dziennikarki, swoje ciastko zjadł bardzo szybko. Inni z kolei stwierdził, że kremówka nie wygląda dobrze i nawet chciał ją oddać, ale obsługa nie mogła przyjąć ciastka z powrotem.
Rozmówcy Anny Dobiegały nie mieli też wątpliwości, dlaczego kremówki były rozdawane dopiero teraz.
Dziwne, że teraz te kremówki rozdają, a nigdy wcześniej tego nie robili, nawet jak odbywała się kanonizacja Jana Pawła II. Wiadomo, czemu teraz
- powiedział jeden z pasażerów. Inny dodał, że widać, że jest to "robione pod publikę, żeby zatrzeć złe wrażenie". Trochę inaczej akcję skomentowała pani w średnim wieku. Stwierdziła, że jest to bardzo dobry pomysł i choć jest jej przykro, że Jan Paweł II wiedział o pedofilii i nic z tym nie zrobił, to uważa, że był wielkim Polakiem.
Gazecie Wyborczej udało się ustalić, kto był producentem kremówek, które trafiły do pociągów Pendolino. W rozmowie z serwisem przyznaje, że zadziało się to bardzo szybko.
Zadzwonił do nas kupiec z Warsa i zapytał, czy jesteśmy w stanie wyprodukować do soboty, 1 kwietnia określoną liczbę kremówek
- opowiada Marcin Olbrysz z cukierni Olsza.
Nie chce jednak podawać wielkości zamówienia ani ceny, ponieważ spółka, która zamawiała kremówki, sama nie poinformowała o szczegółach. "Nie były to gigantyczne ilości, wyrobiliśmy się z produkcją przez kilka godzin. Nie narzuciliśmy też wysokiej ceny, bo zależy nam na dalszej współpracy z zamawiającym" - dodał.