O smakach czasów PRL-u mogę pisać i pisać i chociaż czas mojej młodości nie przypadał na te jednak słusznie minione lata, to kultowe dla tych czasów dania znam doskonale dzięki babciom, ciociom i innym starszym osobom. Oprócz zimnych nóżek, ozorków w sosie, pierogów z dudkami jest jedna rzecz, która uwielbiam całym sercem, a jest to bryzol, obowiązkowo z cebulką i małymi pieczarkami. Cóż jest to bryzol? To kotlet z drobno siekanego mięsa, obtoczonego w mące i smażonego na porządnie rozgrzanym tłuszczu. Przepis znam od cioci, która kończyła szkołę kucharską pod koniec lat 70. Żeby bryzol był dobry, musiał być dobrze wymasowany, żeby mięso puściło jak najwięcej "kleju", jak ciotka to nazywała. Najlepsze bryzole są oczywiście z wołowiny, ale mięso musi być nieco przerośnięte tłuszcze, który jest nośnikiem smaku. Najlepiej wybierać mięso z ligawy, udźca lub delikatniejszej zrazowej.
Składniki:
Ten przepis na bryzol jest moim zdaniem najlepszy, może nieco przypominać burgera, jednak od niego różni go dodatek jajka i mąka. Niektórzy robią bryzole także z mięsa wieprzowego lub używają całego kawałka mięsa rozklepanego i dopiero usmażonego, mi jednak bardziej przypomina to bitki lub steki, a nie bryzole.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!